Go to content

Mężczyzna w Krainie Czarów

Fot. iStock / Grandfailure

Kobieta? Wiadomo – krucha, delikatna, żyjąca w świecie fantazji marzycielka. Mężczyzna – ten silny, opiekuńczy, racjonalny. Fundament życia rodzinnego można rzec. Tyle stereotypu, zaczynamy baśń. Bajkę o życiu we dwoje. Z taką różnicą, że w magicznej krainie rozkoszuje się Szanowny Małżonek. A urocza, krucha i delikatna współmałżonka może co najwyżej przejrzeć się w lustrze. I bynajmniej nie po to, by dostać się na drugą jego stronę, ale by wyczyścić te zacieki po mydle i paście do zębów preparatem „no logo” z pobliskiego dyskontu.

Zatopieni w magicznym pyle

Podobno najważniejsze jest niewidoczne dla oczu. „Mały książę” był ulubioną lekturą chyba wszystkich moich kolegów. Tak jednak głęboko wzięli do serca przesłanie, że do dziś żaden z nich nie jest w stanie dostrzec leżącego na wszystkich powierzchniach płaskich kurzu.

  • Nie rozumiem po co znów robić aferę z sobotnim sprzątaniem, przecież jest czysto – tłumaczy ON.
  • Czysto? – pyta ONA z niejasnym wrażeniem, że być może znajdują się w zupełnie innych bajkach.
  • No, posprzątałem wczoraj – głosi dumny jak paw Ojciec Rodziny.
  • Gdzie? – pyta sfrustrowana Matka Polka rozglądając się nerwowo.
  • No, naczynia przecież umyłem – nie traci rezonu.

Gary umyte, fakt. Szkoda tylko, że po myciu bodaj pobieżnie nie przepłukał zlewu z resztek obiadowej sałatki, nie umył kuchenki po smażonych uprzednio kotletach (o podłodze nie wspominając), o blatach, że tak trudno jest je przetrzeć chociaż pobieżnie. Chowania puszki z kawą do szafki też się chyba nauczy w  przyszłym wcieleniu. O ile za te moje nerwy nie wróci na ziemię w niższym wcieleniu.

– O co ci znów chodzi, to się ściera? – pyta już wyraźnie zirytowany.

Tak k…, ściereczką!!!

Bogactwo z palca

Bogactwo podobno bierze się z pracy. Z pracy? A król Midas miał złoto z palca. Albo taki Alibaba – wystarczyło znać zaklęcie i już był w Sezamie pełnym złota. Jak się to dla nich skończyło – nieważne. Zresztą, kto by czytał bajkę do końca.

– Weź daj mi swoją kartę, wyjmę jakąś kaskę z konta, bo już nie mamy w domu gotówki – mówi ON.

– Nie możesz wziąć ze swojego? – pyta ONA.

– Nie wiem, czy przyszła mi pensja, jeszcze nie sprawdzałem – niby brzmi logicznie.

– Ale mam na koncie tylko 300 zł – odpowiada ONA.

– Naprawdę? Co się stało – drąży opoka domu. – Miałaś jakieś niespodziewane wydatki?

Cóż, miałam. Ratę kredytu niepodziewanie trzeba było zapłacić. Trzydziestą z rzędu…

W złotym blasku  

Bohaterowie bajek nie chodzą na zakupy. ON też tego nie widział, bo mimo czterdziestki na karku święcie wierzy, że jak w bajce o Złotowłosej i trzech misiach miseczki same napełniają się owsianką. Miejsce pochodzenia płatków – wiadomo z gór. Droga – magicznym teleportem prosto do szafki z produktami sypkimi. Po drodze zabierając do lodówki mleko oraz banany do smaku.

Czy on wyobraża sobie, że można kogokolwiek nakarmić tym, co upolował podczas ostatniej wizyty w markecie? Podobno prawdziwa kobieta potrafi z niczego zrobić awanturę i sałatkę. Ale jak, do diabła, zrobić obiad z żarówek, płynu do spryskiwacza i piwa?

  • Zrób mi listę, to kupię co chcesz – mówi ON.
  • Albo wiesz co, sama pojadę. I tak zapomnisz listy albo nie będziesz mógł odczytać. Albo zgubisz. A już na sto procent zadzwonisz z pięć razy, by dopytać się o szczegóły – mówi ONA.
  • Pewnie wyjdź, przyda ci się jakaś rozrywka – przytakuje ON.

No ba. Może nawet tańce będą.

Nocą…

A skoro już o wychodnym mowa to… przed dziećmi sprawa była prosta – jest sobota, jest impreza. Jest niedziela, jest luz. Są dzieci, jest Matka – Polka. Ktoś zna bajkę o szwendającej się samotnie po mieście matce dzieciom? ONA nie zna, ale wierzy, że jest. ON tez nie zna, ale jest nowoczesny, studia skończył, po świecie jeździł i czytał o równouprawnieniu.

  • Zapisałam się w sobotę na warsztaty – mówi ONA.
  • Pewnie, idź – przytakuje ON.

Trzy dni później: na sobotę przełożyłem klientów, nie pasowało im w tygodniu. Ale chyba nie miałaś żadnych planów?

Próbujemy dalej…

  • Umówiłam się na imprezę z dziewczynami – mówi ONA.
  • Pewnie, idź – przytakuje ON.

Trzy dni później: musisz przełożyć imprezę, fucha wpadła mi w sobotę. Chyba, że znajdziemy kogoś do dzieci.

Kasa ważna sprawa. Ale próbujemy dalej.

Tym razem ON:

  • Zabieram dzieci na trening. Idź się poruszaj, w ogóle nie wychodzisz – mówi ON.
  • Pewnie, pójdę – mówi ONA. (Gdzie on znalazł tę bajkę o wychodnym dla żony).

Pojechali.

Pół godziny później.

  • Hej, nie wziąłeś moich kluczy – dzwoni ONA.
  • O mam – mówi ON.
  • Nie mam czym zamknąć domu, nie mogę iść biegać – mówi ONA.
  • Zawsze znajdziesz sobie pretekst – komentuje ON.

Ale ONA ma się ponoć nie martwić. Później jest mecz, to będę miała trochę sportu w życiu. Piwo kupił.