Go to content

Czy kiedykolwiek odszedłeś od kogoś mimo, że wciąż go kochałeś?

Fot. iStock/Liia Galimzianova

Gdyby tylko miłość naprawdę była w stanie rozwiązać wszystkie problemy. Wierzymy w to, że jeśli dwoje ludzi darzy się uczuciem, to uczucie pokona wszystko, co stanie im na przeszkodzie. Że jakaś magia obroni tych dwoje przed rozczarowaniem i, koniec końców, „wszystko będzie dobrze”, niezależnie od tego jak trudna jest ich sytuacja. Tymczasem prawda jest taka, że bez względu na to, jak silna jest nasza miłość, nie da odpowiedzi na wszystkie pytania, nie wyleczy z choroby, nie załata dziur w portfelu, nie „wyprostuje nam życia”…

Gdyby miłość miała tak magiczne właściwości, kochający się ludzie nie odchodziliby od siebie, ale trwali razem, a ich wątpliwości znikałyby, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. I nie jest prawdą, że tylko te pary, których połączyła „prawdziwa miłość”, to jedyne pary, które na pewno przetrwają. Nie wierzcie w to.

Są związki, na pierwszy rzut oka wspaniałe, pełne miłości, które rozpadają się, ku zdziwieniu wszystkich znajomych.

Zdarzyło ci się pomyśleć: „skoro odszedłem, to znaczy, że naprawdę nie kochałem. skoro ona odeszła, to znaczy, że nigdy mnie nie kochała”? Tak naprawdę odchodzimy od rzeczy i ludzi, które kochamy przez cały czas. I to jest coś, dzięki czemu, niezależnie od tego, jak nam z tym trudno, ewoluujemy, stajemy się inni, nabieramy doświadczenia. Uczymy się siebie, innych, miłości. Nie wszystkie historie miłosne będą miały szczęśliwe zakończenia. I to wcale nie jest takie złe.

Miłość i związki nie są proste. Nikt nigdy nie powiedział, że będą. Problemy, większe lub mniejsze, pojawiają się zawsze, nawet jeśli na początku wydaje nam się, że nasza miłość jest wyjątkowa, inna niż wszystkie.

Zaczyna się właściwie zawsze tak samo. Spotykasz kogoś, zakochujesz się i widzisz w tej relacji olbrzymi potencjał na wyjątkowy związek. Jesteś tak podekscytowany, że zaczynasz przewidywać przyszłość z tą drugą osobą. I masz nadzieję, że ona czuje to samo. Ale jeszcze nie ryzykujesz.

Starasz się jeszcze trzymać swoje emocje na wodzy, pilnować swoich oczekiwań. Nie chcesz zainwestować od razu zbyt wiele emocji, nie chcesz przywiązywać się tak łatwo, od razu. Więc otwierasz się trochę, ale nadal próbujesz zachować dystans.

Zbroisz się, stawiasz niewidzialny mur, żeby ochronić samego siebie, ale zostawiasz swojej miłości trochę miejsca. Potem stopniowo dajesz się tej drugiej osobie lepiej poznać. Zaczynasz budować na tej początkowej, pierwszej iskierce i czujesz się coraz bardziej komfortowo w obecności ukochanej, czy ukochanego. I nagle twój mur obronny znika. Czujesz się bezpiecznie. Oboje czujecie się bezpiecznie i macie poczucie wyjątkowości waszego związku. Zachwycacie się sobą nawzajem i waszą miłością. Czujecie, że to coś niezwykłego, co nie zdarza się na co dzień. Nie boisz się już podjąć ryzyka, ufasz, bez granic. Starasz się być najlepszy, starasz się zasłużyć na to, co cię spotkało.Odsłaniasz się.  Wierzysz, że to będzie trwało wiecznie, że nie zmarnujecie tej szansy.

Wiesz, że twój związek jest prawdziwy. Uważasz, że jest realną siłą, która odgoni to, co złe, pokona to, co ewentualnie mogłoby mu zagrozić.

I trwacie tak, aż nadchodzi moment, kiedy to początkowe szczęście ustępuje uczuciu, że o to pojawiają się jakieś „prawdziwe” problemy. Stajesz przed koniecznością przyjrzenia się waszej relacji z bliska, przeanalizowania co tak naprawdę was łączy. I te pierwsze poważne problemy w związku, to ostateczny test twojej miłości. Być może zdarzy się tak, że powoli zaczniesz odkrywać, że ta relacja nie była tak silna, jak początkowo sądziłeś. Że na jaw wychodzą rzeczy, z którymi nie jesteś w stanie sobie poradzić, których nie zaakecptujesz.

Ale przecież nadal kochasz. Nadal jesteś zakochany i nie chcesz, żeby to się skończyło, tylko już wiesz, że coś tu jest naprawdę „nie tak”. Może i mówiono ci, że miłość to ciągła praca nad związkiem, ale nigdy nie powiedziano ci, że jest to tak trudne. A jest coraz trudniej, bo zdarzają się sytuacje, które w miłości absolutnie nie powinny mieć miejsca. Zaczynasz rezygnować z siebie, aż w końcu dochodzisz do momentu, w którym już rozumiesz: mimo, że kochasz, będziesz musiał odejść, bo wybór jest jeden: ten związek albo ty.

Przed tobą najtrudniejsze zadanie: odejść od kogoś, z kim jesteś wciąż emocjonalnie związany. Pamiętaj tylko o jednym: to, że odszedłeś, nie znaczy, że twoja miłość była mniej ważna, mniej znacząca, słaba. Są takie wybory, których po prostu trzeba dokonać.


Na podstawie: relrules.com