Co uświadamia Wam choroba i kryzys w życiu?
Przyjaciółka ostatnio zadała mi to pytanie i trafiła z nim do mnie w odpowiednim momencie. Wtedy wiedziałam, że będę chciała zatrzymać się przy tym na dłuższą chwilę. W moim życiu zawsze dużo się działo. I zawsze się dzieje. I właśnie to „dzieje się” zmusza do refleksji.
Z pewnością każdy z nas stanął kiedyś nad własną przepaścią. Cokolwiek to znaczy. Ja stałam kilka razy. I zastanawiałam się nad tym, czy skoczyć, czy może jeszcze nie teraz. Dlaczego tak się dzieje w naszym życiu, że mamy czasem takie momenty zwątpienia? I jak postępować, by ich uniknąć? Czy to w ogóle możliwe? Jak dziś mówię innym, że czuję w sobie takie dobro, jakiego wcześniej nigdy nie czułam, śmieją się z tego i twierdzą, że odkąd mnie znają – nie znają mnie innej. To bardzo miłe, ale ja przecież swoje przeżyłam. Tylko ja znam powody, które prowadziły mnie nad tamto urwisko.
Przez ostatnie kilka lat jestem blisko śmierci. Obserwuję często heroiczną walkę o życie. Najgorzej znoszę te odejścia, gdzie najbardziej dotkliwie bolesne jest cierpienie dzieci i młodych ludzi. Tekst ten pisałam w swojej głowie i zapisywałam w sercu przez kilka ostatnich dni i nocy. Wychodząc ze szpitala z głową pełną marzeń, gapiąc się w szybę okna autobusowego, podglądałam goniących życie ludzi i czułam jak wilgotniały mi oczy. To właśnie poważna choroba kogoś bliskiego uświadomiła mi jak wiele w życiu się dzieje i nie jest to doceniane. A doceniać trzeba wszystko. Dosłownie. Rodzinę, ludzi, swoje marzenia, pasje, małe gesty obcych ludzi, wielkie czyny bliskich. Nagle przychodzi taka chwila i potrafisz zrozumieć to wszystko, czego nie rozumiałeś wcześniej. Upierać się przy swoich racjach? Tak kurczowo się ich trzymać?
Czasem warto odpuścić. Zachłysnąć się świeżym powietrzem i otworzyć serce. Powiedzieć przepraszam. Powiedzieć dziękuję. Przestać wreszcie użerać się ze sprawami, na które mamy wpływ, tylko często nie zdajemy sobie z tego sprawy. Przecież wystarczy chcieć ponaprawiać. To tak jak z jakimikolwiek drzwiami. Zużywają się w zwykłej codzienności i jak mają już dość, zaczynają dotkliwie skrzypieć. Co wtedy robimy? Wystawiamy je za drzwi? Kupujemy nowe? Nie, sięgamy po oliwę i naprawiamy. I to w taki najprostszy sposób. Nie dolewamy jej do ognia, tylko stosujemy jak lekarstwo. Ułatwiamy. To tak jak z miłością do ludzi. Musimy o nią zadbać. Pielęgnować.
Dajemy i korzystamy. Nigdy odwrotnie. Warto dawać!
‘’Mamo, ty to potrafisz zachwycić się nawet niebem!’’, usłyszałam od swojej dorosłej córki. To prawda, potrafię to. Często zadzieram głowę do góry i gapię się w niebo. Układam na nim wtedy obrazy, rozganiam chmury i dostrzegam światło. To taka mała rzecz, ale staram się o niej pamiętać za każdym razem, gdy wychodzę z domu. Co mi to daje? Uczucie błogości. I świadomość tego, że ważne jest dziś. Dostajemy szansę każdego dnia, by go przeżyć. A jak to zrobimy i co z nim zrobimy – to już zależy od nas samych. Motywację do tego, by coś w życiu zmieniać możemy odnaleźć zwłaszcza w cierpieniu innych. Brzmi to może i okrutnie, ale podglądając takich ludzi, często zdanych na opiekę zdrowego i silnego człowieka, słuchając ich, będąc obok – możemy uczyć się samych siebie.
Zaskakujące są takie odkrycia. Często nie jesteśmy gotowi na chorobę bliskich, nie jesteśmy zbyt silni na to, by złapać człowieka za rękę i przejść z nim przez to wszystko, czego my sami się boimy. Ja mam czasem wrażenie, że to ten chory – łapie zdrowego za tę dłoń i stawia go na obie nogi. Ta siła i ta chęć życia jest tak przeogromna, że nawet najbardziej odpornemu na wrażliwość człowiekowi pozwoli zrozumieć, co jest w życiu potrzebne. Bez czego nie ma istnienia. Popełniamy błędy. Często też wtedy, kiedy chcąc komuś pomóc niechcący mu zaszkodzimy. Takie sytuacje uczą, dystansują nas do zwykłej codzienności, izolują nas od ludzi czasem na wiele lat, a czasem na zawsze. Zrozumieć błąd, przeprosić za niego i wybaczyć – to wszystko, co możemy ofiarować drugiemu człowiekowi. To wszystko co możemy ofiarować sobie. Za free! To tak jak zasadzić ziarenko, z którego kiełkuje życiodajna roślina.
Jak dobrze i szczęśliwie żyć?
Odpowiem jednym słowem: KOCHAJ!