Siedzieli obok mnie w restauracji. Ona po trzydziestce, brunetka z lekko zadartym nosem, on nieco starszy, łysiejący, ciekawy. Nie mogłam skupić się na swoim spotkaniu, bo zamiast być tu byłam tam (między nimi). Jak natarczywy gość wkradłam się między ich słowa, podglądając co się dzieje. Ona płakała, a on mówił. Czasem też coś powiedziała, na co on zniecierpliwiony machał ręką. Szybko zorientowałam się, że wkradłam się w ich rozstanie.
Ona: Dlaczego mi to robisz? Co zrobiłam źle? – Ha, jak ja to znam. Ten znajomy schemat, w którym ona jak dziecko wierzy, że tata odchodzi, bo rozpłakała się przed kioskiem, gdy nie chciał jej kupić gumy balonowej. Winna. A więc winę można odwrócić. Przeprosić za błędy. Przysiąc nigdy więcej.
On: Nie wiem. Po prostu się skończyło. Nie kocham cię. – Hmm, być może nie wie. Może nie chce powiedzieć? A może jest tak jak mówi i wszystko trzasło?
Ona: Jak to możliwe? Jeszcze przed chwilą mieliśmy plany? Dziecko, dom, wyjazd na wakacje? Wtedy też już mnie nie kochałeś? – Stara się zrozumieć, poukładać, zobaczyć gdzie popełniła błąd. Znaleźć ten słaby punkt, wytrzaskać go po mordzie i uznać go za niepoczytalnego.
On: To nie takie proste. Wtedy się wahałem. Jest część mnie, która cię kocha, ale to nie wystarcza. – Kocha pewnie, bo się przyzwyczaił. Kocha niezbyt mocno, ale ładnie. Tak rodzinnie, jak kocha się mamę lub tatę. Brata lub siostrę.
Ona: No widzisz! Kochasz mnie, ale jesteś zagubiony. Może potrzebujesz czasu, aby to przemyśleć? Mam pomysł! Wyjedźmy gdzieś. Tylko ty i ja. Zobaczysz, co czujesz. – Zyskać czas. Dostać jeszcze jedną szansę, której nie zmarnuje. Umaluje dokładnie paznokcie, schudnie i zrobi włosy. On zakocha się od nowa.
On: Nie chce wyjeżdżać, Fi. (ładnie do niej mówi). Nie chcę przemyśleć. Nie potrzebuję czasu. Chce się rozstać. – Po prostu.
Ona: Masz kogoś? No oczywiście, że masz! Nie byłbyś taki zdeterminowany! Faceci nie odchodzą w próżnię. Jaka ja byłam głupia. – Zakochał się, dlatego nie chce. Wszystko jasne. Przecież nic nie zrobiła. On zrobił. Może jednak gdyby była bardziej uważna? Czuła? Gdyby nie pozwoliła mu wtedy na ten wyjazd? Tak, pewnie tam to się stało?
Ona: Poznałeś ją w Jastarni, tak?
On: Nie. Fi, zrozum. Nie poznałem nikogo. Po prostu cię nie kocham. – Spokojny jest. Smutny. Jest w tym nawet pewna czułość. Podobna do tej, gdy choruje rodzic i siedzisz przy jego łóżku, mówiąc „Mamo, nie podnoś się, to boli. Podam ci, czego potrzebujesz. Leż”
I tak dalej. Ona chce argumentu, ona chce wiedzieć dlaczego. On mówi jeszcze kilka razy, że nie kocha. Ona nie słyszy. Tak jakby miłość miała tu jakiekolwiek znaczenie? Miłość kontra lata spędzone razem. Mieszkanie. Albumy. Obietnice. Słonik kupiony w Grecji na targu. Zdjęcia w ramkach. Sowa z Borów Tucholskich z wykrzywionym śmiesznie dziobem. Pozytywka z Jingle Bells ze Stanów Zjednoczonych. Wspólna czapka z pomponem. To nie jest miłość? – myśli. Miłość nie jest zobowiązaniem wynikającym z tych wspomnień? Nie jest przysięgą?
Nie wiem. Czym jest. Miłość. Jest na pewno i słoniem i pozytywką i przysięgą. Jest zobowiązaniem. Jest trudem. Ciężką pracą. Czasem. Jest więzią, czułością i opieką. Jest ufnością, zaufaniem, wiarą. Jest przyjaźnią, paktem i umową. Ale. Jest też miłością. Miłość jest miłością. Uczuciem rozedrgania, które czujesz w sercu. Niepokojem, gdy za długo go nie ma. Tęsknotą. Nawet jeśli coraz częściej zamienia się w przygotowywanie obiadów, śniadań i kolacji- to nadal wraca. Choć na sekundę wpada i wypada. Wypełnia serce. Daje znać, że żyje. Miłość w miłości.
Gdy ktoś mówi ci, że nie kocha, pozwól mu odejść. Gdy czujesz to ty, odejdź sama. Nie szukaj racjonalnych argumentów, bo może ich nie być. Nie szukaj winy. Nie próbuj zrozumieć, kto jak i dlaczego. Zrozumienie przyjdzie potem. Albo też nie przyjdzie nigdy. Szanuj swoje uczucia i innych. Albo szanuj ich brak. I jednego bądź pewna – brak miłości w miłości, to najgorszy z możliwych kompromisów. Nigdy nie stawiaj na równi pozytywki z Jingle Bells z rytmem swojego serca. To zupełnie inne melodie.
Jeszcze będziesz kochać Fi.