Znam wiele kobiet, które są nieszczęśliwe w swoich związkach. Na pozór wydawałoby się, że niczego im do szczęścia nie brakuje. Mają fajnego męża, zdrowe dzieci, dom, pracę, przestrzeń do tego, żeby się rozwijać, ale one nieustannie o czymś marzą, dążą do celów, których nie mają tak naprawdę zamiaru zrealizować.
Czasami zastanawia mnie, skąd bierze się ich niezadowolenie. Gdy pytam: „Kochasz go?”, słyszę wahanie w głosie, nim powiedzą, że tak. I nie rozumiem. Być może źródłem nieszczęścia takich kobiet wcale nie jest związek, ale one same? Może tkwią w nich jakieś niezdrowe przekonania, które odbierają im zdolność czerpania ze szczęścia, które mają? Myślę, że najważniejsze, to zdać sobie sprawę, co takiego się z nami dzieje i zwalczyć o to, by być szczęśliwą.
Jeśli należysz do tych kobiet, które są nieszczęśliwe, które nie potrafią odnaleźć radości w swoim związku, sprawdź czy nie blokuje cię tych kilka rzeczy.
Chcesz odzyskać stare uczucie
Często myślisz o tym, jak było na początku waszego związku? Ile w nim było romantyzmu, namiętności i wspólnego oddania? Zaangażowania obu stron i upewniania się w tej miłości? Ile gestów, rozmów? To za tym tęsknisz? Mówisz: „Dlaczego nie może być tak, jak kiedyś, wszystko się zmieniło”. Tyle tylko, że zmiana jest naturalna. Każdy związek ewaluuje, każdy przechodzi fazę zakochania, zachwytu, a później mierzy się z rutyną codzienności. Zamiast myśleć o tym, co było, skup się na dobrych rzeczach w waszym związku, które dzieją się tutaj i teraz. Nie przegap ich.
Masz trudne do spełnienia oczekiwania
Bardzo często oczekujemy od naszych partnerów, by byli tacy, jakich ich sobie wymarzyłyśmy. Niestety życie bardzo szybko weryfikuje nasze oczekiwania i nagle okrywamy, że on nie jest taki jak mąż przyjaciółki albo jak kolega naszego męża i w ogóle nie takim, jakim byśmy chciały, żeby był.
Nie chcę być źle zrozumiana – niektóre z oczekiwań są dobre i odpowiednie, bo na przykład dają nam poczucie bezpieczeństwa czy potrzebę czułości. Ale co, gdy nieustannie jesteśmy niezadowolone? Gdy go cały czas krytykujemy? Myślimy: „Powinien być bardziej romantyczny” i „Gdyby mnie kochał, pomagałby mi sprzątać mieszkanie”, ale nie zauważmy, że wymienił nam olej w samochodzie, że zabrał dzieci na basen, że zrobił kawę rano – i wiele innych rzeczy, które świadczą o jego trosce i miłości.
Dlatego warto ocenić swoje oczekiwania. Rozpoznać te, które sprawiają, że jesteśmy rozczarowane, których braku nie możemy zaakceptować i porozmawiać o tym wszystkim z naszym partnerem. Na spokojnie, nie atakując go. Uważaj, by to, co on twoim zdaniem „powinien” nie sprowadzało się do wyimaginowanego ideału, który nie istnieje.
Zakładasz, że będziesz szczęśliwa, gdy coś się zmieni
Gdyby on zmienił pracę, zarabiał więcej albo mniej wydawał, panował nad swoimi emocjami… To wtedy bylibyście szczęśliwym małżeństwem. Tak uważasz? Gdyby tylko on miał mniej problemów, żyłoby się wam lepiej?
Tyle, że to nieprawda. Mąż, partner, kochanek – nie mają obowiązku dbać o to, żeby nasze życie było szczęśliwsze. Nikt nie postawił ich na naszej drodze, żeby uzupełnili te braki, które my odczuwamy. To my odpowiadamy za nasze własne emocje i samopoczucie. Odpuść. Skup się na tym, co ty czujesz, przestań szukać usprawiedliwienia dla swoich niepowodzeń, być może wtedy zaczniesz dostrzegać to, co warto zmienić w sobie.
Rywalizujesz
Zastanów się czy związek nie jest dla ciebie polem bitwy. Być może nieustannie chcesz udowadniać, kto jest lepszy. Kto lepiej zajmuje się dziećmi, kto lepiej sprząta, gotuje, kto ma więcej przyjaciół, kto bardziej dba o to, żebyście razem spędzali czas. Pozwól temu odejść. Rób swoje, dawaj tyle, ile ty chcesz. W związku nigdy nic nie jest równe i sprawiedliwe, jeśli nie będziemy chcieli tego takim zobaczyć.
Nie dbasz o siebie
I wcale nie chodzi mi o to, że masz dla niego wyglądać jak milion dolarów. Każdy związek wymaga poświęcenia i kompromisów, ale także dbania o siebie – egzekwowania swoich granic, znajdowania czasu na zajęcia, które sprawiają nam radość, ustalania priorytetów własnych potrzeb. I to wcale nie jest oznaką egoizmu, jak niektórzy próbują nam to wmówić.
Ktoś kiedyś powiedział, że największym darem, jaki możesz dać drugiej osobie, jest twój rozwój osobisty. Zaopiekuj się sobą dla was, bo jeśli zadbasz o siebie, zadbasz także o wasz związek i swoje w nim szczęście.
Unikasz trudnych tematów
Łatwiej udawać, że wasze małżeństwo jest świetne licząc na to, że w końcu wszystko się ułoży i będzie dobrze. Tyle tylko, że nie mierzenie się z problemami nie sprawi, że one w cudowny sposób znikną. Czasami w imię bycia dobrą żoną tolerujemy zachowania, które nas krzywdzą, nie sygnalizujemy, że pewne rzeczy sprawiają nam przykrość, ranią nas, smucą. Pamiętaj proszę, że w związku mamy prawo do wszystkich uczuć – od miłości, przez rozczarowanie, po smutek i złość. Tyle tylko, że o wszystkich powinniśmy mówić, rozmawiać z partnerem, a nie udawać, że ich nie ma. Tak na dłuższą metę się nie da, to niszczy cię od środka. A kiedy czara goryczy się przeleje, nie będzie już czego po waszym związku zbierać.
Pewnie część z was się obruszy, pomyśli: „Co za brednie”. Okej – nie każdego stać na szczerość wobec siebie, trudno się przed sobą przyznać, że problem tkwi we mnie. Ale jeśli zależy nam na tej miłości, na tym związku, powinniśmy pomału dokonywać niewielkich zmian naszych nawykowych zachowań i przekonań. Przejmijcie odpowiedzialność za własne szczęście i dla siebie zróbcie kilka małych kroczków, by zmienić myślenie o waszej roli w małżeństwie. Myślę, że warto. Naprawdę.