– Mam dość – oświadczyła Agata, młodsza siostra mojej przyjaciółki Asi, o 17:23 nad filiżanką latte. Wpadła właśnie jak gradowa chmura na umówione spotkanie w kawiarence „dla bab” (tak mawiają panowie, którym nie odpowiada tutejszy wystrój wnętrza) . – Dlaczego jak zawsze trafiam na takich idiotów? – zachlipała Agata smętnie. – Zawsze? – skrzywiła się ironicznie Asia. – A co, ten ostatni, niespełniony chirurg o pięknych dłoniach to też niewypał? – Kompletny – padła wycedzona przez zęby odpowiedź. – Ja po prostu przyciągam facetów niewydolnych intelektualnie, społecznie i związkowo nieprzystosowanych, nieogarniętych życiowo i z nieodciętą pępowiną. Cztery razy „nie”.
– E, tam. Po prostu może za bardzo chcesz… – rzucam litościwie. Ale myślę, że coś w tym jest. Każdy bliższy znajomy Agaty po dość krótkim okresie próbnym okazywał się nie do wytrzymania. Pamiętam narcystycznego fotografa, który wycinał ją ze wspólnych zdjęć, jeśli tylko uznał, że Agata swoim wizerunkiem psuje efekt i zakłóca blask jego urody. Albo notorycznego flirciarza Krzysia, który „wpadł” usiłując umówić się z Agaty siostrą. I jeszcze kompletnie niedojrzałego Piotrka, który trzy razy dziennie „meldował się” u mamy, zdając jej jednocześnie relacje z kulinarnej ułomności swojej dziewczyny. No i poznanego na uczelni Maćka, który zawsze zapominał portfela i nigdy nie płacił w kawiarni, ani w kinie. Albo tego, którego imienia nie pamiętam, ale wiem, że ciągle odwoływał spotkania i nie odpowiadał na SMS-y. Aż pewnego dnia zniknął, by pojawić się po tygodniu jak gdyby nigdy nic.
Dziwne to były związki. Panowie do zaoferowania mieli niewiele. Trochę złudnych nadziei, kilka przyjemnych chwil, dużo niepewności. Kiedy więc Agata poznała o kilka lat starszego chirurga, trzymałyśmy kciuki, by okazał się on godnym przynajmniej chwilowej uwagi. W końcu lekarz to zawód zaufania 🙂 …
– Co tym razem? – spytałam. – Czego mu brak? – On po prostu nie był mną zainteresowany. Żył pracą. Cały czas. Na spacerze, w teatrze, w kawiarni. Ani chwili oddechu. Ale rodzice powiedzieli mu, że pora założyć stado. Tak mi powiedział. No czy ja jestem jakąś klaczą rozpłodową. Powiedzcie mi, o co ja robię źle? – nos Agaty zrobił się zupełnie czerwony.
– Faktycznie coś jest z tobą nie tak. Powtarzasz jak stara płyta ten sam schemat – oświadczyła bezlitośnie starsza siostra. A potem wyjęła długopis i zaczęła coś pisać na białej serwetce z zagiętym rogiem. Cóż, tak już jest. Jeśli nie czujesz się warta miłości, prawdziwego zaangażowania, stałego związku, prawdopodobieństwo, że spotkasz partnera, który cię za godną tego wszystkiego uzna jest również niewielkie. Więc plączesz się w relacje z ludźmi, którzy cię unieszczęśliwiają. To nie żadna klątwa egipska. To życie. – Nie wierzysz w siebie i szukasz kogoś, kto cię w tej niewierze upewni – ostatnie zdanie wypowiadam bezwiednie na głos. Asia kiwa głową w milczeniu i podaje siostrze zapisaną od góry do dołu kawiarnianą serwetkę.
– Masz, leć do domu. Nie, nie wycieraj w to nosa! Przeczytaj. I się zastanów. A potem zadzwoń.
Treść zapisków z kawiarnianej serwetki – Kilka pytań, na które musisz sobie odpowiedzieć, jeśli uważasz, że ciągle spotykasz niewłaściwych mężczyzn:
1. Czy potrafisz dostrzec w sobie pozytywy?
2. Czy potrafisz docenić siebie i swoje osiągnięcia?
3. Czy „przepracowałaś” w sobie trudne momenty z przeszłości?
4. Czy potrafisz zadbać o swoje potrzeby?
5. Czy umiesz dokonywać właściwych wyborów w życiu codziennym (czy masz czas dla siebie, czy pielęgnujesz swoje pasje, rozwijasz się, czy nie za bardzo przejmujesz się opinią innych)?
6. Czy żyjesz w zgodzie ze sobą ?
Moja Kochana!
Jeśli myślisz, tak jak Agata, że przyciągasz nieodpowiednich partnerów, posłuchaj mnie przez chwilę. Odetchnij głęboko i odpowiedz na pytania zapisane na serwetce. A potem pomyśl o związkach w których bylaś. Widzisz pewną powtarzalność? Przyda ci się związkowy detoks.
Zainwestuj w siebie, w czas spędzony z przyjaciółmi. Oni zauważą, jeśli w twoim życiu masz teraz słabszy moment. W tym słabszym momencie o wiele łatwiej zwiazać sie z niewlaściwym facetem i – co ty dużo mówić – zmarnować sobie ten moment jeszcze bardziej. Bo wierzysz wtedy w siebie trochę mniej, bo brak ci zwykłej pewności i siły. Więc – nie obraz się za to, proszę – zaufaj czasem komuś więcej, nie tylko swojej intuicji. Nie leć na łeb na szyję w tę nadzieję na to, jaki on jest. Bo pewnie jest inny. A tobie nie trzeba przecież kolejnych rozczarowań.