Go to content

„To ty jesteś samolubnym dupkiem, który zjawia się, kiedy mu wygodnie!”. Nie życzę ci niczego dobrego, bo niczego dobrego nie dostałam od ciebie

Związek z narcyzem nie należy do łatwych. Więcej - jest gorzej, niż ci się wydaje
Fot. iStock / princessdlaf

Ola zakochała się w nim od razu. Czarujący, porwał ją do tańca na imprezie u wspólnych znajomych. „Co tam, że nie jesteśmy mistrzami parkietu”, śmiał się. „Najważniejsze, żeby dobrze się bawić”. Ujmujący w swoim luzie, a jednocześnie bardzo szarmancki, tak pięknie opowiadał o swojej babci i matce. Czuło się, że kobiety traktuje z szacunkiem.

On był taki inny niż wszyscy

– Miało być tak cudownie. Snuliśmy plany, a on przytakiwał nawet tym najbardziej szalonym – opowiada Ola. – Myślałam, że pójdzie ze mną wszędzie, że znalazłam faceta idealnego. Boże, jaka byłam głupia.

Po tej pierwszej imprezie zadzwonił do niej. – Cześć. Nie wiem, czy mnie w ogóle kojarzysz – mówił nieco zawstydzony. A jej serce mocniej zabiło na dźwięk jego głosu. – Hmm chyba sobie nie przypominam – żartowała, ale kiedy chciał się rozłączyć zatrzymała go. – No co ty Tomek, jasne że pamiętam. Umówili się do kina. Po kinie na spacer.

–Dzwonił, wysyłał sms-y, po kilkanaście razy dziennie. Powtarzał, że nigdy z nikim nie czuł się tak swobodnie, jak ze mną. Był po rozwodzie. Bardzo dobrze wypowiadał się o swojej byłej żonie. Nie mieli dzieci. Mówił, że nawet po rozstaniu wylądowali razem w łóżku. Podobno ona sobie ułożyła życie – wspomina Ola. Była ostrożna. Spotykała różnych facetów w życiu. Ale on wydawał się taki inny od nich. – Zaprzyjaźnialiśmy się. Tak mi się wydawało. Myślałam: „Najpierw przyjaźń, później zobaczymy”.

Zwierzał się jej ze wszystkiego. Taki facet który dużo mówi to przecież skarb. Wiedziała o nim wszystko. O jego pierwszej miłości, o kolejnych kobietach, o przyjaciołach. – Opowiadał o imprezach, na których bywał. O tym, że ma znajomych muzyków, że jedna z jego dziewczyn gra teraz w teatrze. Potrafiliśmy przegadać pół nocy przez telefon. Zakochałam się w nim, kiedy zabrał mnie i moją córkę na wycieczkę. Zwiedzaliśmy zamek, byliśmy w muzeum, zrobiliśmy sobie piknik w lesie. A on tak na mnie patrzył… Kiedy szepnął mi do ucha: „To jeden z najcudowniejszych dni w moim życiu”, nogi się pode mną ugięły – wspomina Ola.

Lubił mówić o sobie. Przyciągać uwagę zbyt głośnym śmiechem, albo przesadną gestykulacją. Zwracał uwagę na to, co ubiera. – Wysyłał mi zdjęcia koszulek, butów, które chciał sobie kupić. Kiedy pewnego dnia przyszedł w przystrzyżonych włosach, a ja powiedziałam: „E, kiepska ta fryzura, taka wystylizowana, że aż sztucznie wyglądasz – obraził się. Nie wprost. Zamilkł, posiedział chwilę i nagle rzucił, że zupełnie zapomniał, że miał bratu pomóc składać meble. W drzwiach minął się z moją przyjaciółką, która rzuciła: „Świetna fryzura”, obejrzał się w moją stronę z szeroki uśmiechem: „Widzisz ona przynajmniej się zna”. Wtedy zupełnie nie zwróciłam na to uwagi.

Lubił słuchać, jaki jest świetny

Choć Ola czuła, że są na granicy przyjaźni, że ciągnie ich do siebie także fizycznie, nie robiła żadnych ruchów. – Nie chciałam niczego przyspieszać. Spędzaliśmy ze sobą coraz więcej czasu. On jakby badał teren. Myślałam, że może też nie jest pewien. Często pytał o ojca mojej córki, z którym żyjemy w poprawnych stosunkach. On zawsze będzie w moim życiu ze względu ma Martynkę – wspomina Ola. – Pewnego wieczoru przyszedł z winem, oglądaliśmy jakiś film i nawet nie wiem, kiedy wylądowaliśmy w łóżku. To był świetny seks. On lubił słuchać, jak dobrym jest kochankiem.

Od przyjaźni do miłości przeszli naturalnie. Jakby od samego początku miało tak być. Tomek nadal wpadał wieczorem. Zostawał na noc, wychodził wcześnie rano. Dzwonił i pisał. Weekendy spędzali wspólnie, częściej jednak te, kiedy jej córki nie było w domu. – Kiedy Martyna była ze mną, zawsze znajdował jakąś wymówkę. Koncert znajomej kapeli, wypad z kumplami nad jezioro na ryby. Nie niepokoiło mnie to. Wręcz przeciwnie cieszyłam się, że ma jakąś pasję, że nie wisi tylko na mnie.

Przychodziły jednak wieczory, kiedy Ola tęskniła. Dzwoniła, wysłała SMS-y, ale on nie mógł przyjechać, bo akurat babcię musiał zawieźć do szpitala, pomóc koleżance w przeprowadzce, nie zdążył wyjść z psem. – Nie chciałam naciskać. A on nagle zjawiał się w środku nocy. Mówił: „Przytul mnie tylko. Kochasz mnie? Jesteś dla mnie wyjątkowa? Kim dla ciebie jestem? Jestem w ogóle ważny w twoim życiu”, a noc schodziła na moich zapewnieniach, że nie znam lepszego faceta od niego, i że z nim chcę się zestarzeć.

Nie tolerował drugiego miejsca

Nie zabierał Oli do swoich znajomych. Ignorował jej córkę. To nie dawało Oli spokoju. Owszem rozmawiał z nią, żartował, ale wolał przychodzić, kiedy już spała. Odkładał telefon i nie odbierał po tym, kiedy Ola mówiła: „Muszę kończyć, Martyna coś chce, zaraz oddzwonię”, później tłumaczył, że nie chciał im przeszkadzać. – Kiedy powiedziała mu, że na urodzinach Oli będzie jej tata przestał się odzywać. Dostałam sms-a: „Nie mogę teraz z tobą rozmawiać. Daj mi czas”.

Dzisiaj Ola rozumie, że to była zazdrość o jej miłość do córki, o uwagę, którą poświęcała jej, a nie jemu. Czuł, że jest nie jest na pierwszym miejscu. – Coraz częściej niby w żartach zaczynał wyrzucać, że Martyna jest ważniejsza dla mnie niż on. Zapewniałam, tłumaczyłam, że nie może tego wartościować, ale on ostentacyjnie nie odbierał telefonu. Pisałam: „Przyjedź”, odpisywał po trzech godzinach: „Pranie musiałem zrobić”. Byłam druga, po praniu. Jak się później okazało też po psie, po myciu podłogi, po kolegach, którzy wpadli na mecz, i po koleżankach, po które musiał jechać na lotnisko.

Ola kochała, próbowała zrozumieć, co się dzieje. Gdzie ten facet, który potrafił zjawić się o każdej porze dnia i nocy, przegadać z nią długie wieczory? – Kiedy usłyszałam, że nie traktuję poważnie tego związku, powiedziałam: „Ja nie traktuję poważnie? To ty jesteś samolubnym dupkiem, który zjawia się, kiedy mu wygodnie!” . Był tylko trzask telefonu. Próbowałam dzwonić, ale bezskutecznie. Przyszedł jak zawsze sms: „Przesadziłaś. Nie wiem, czy w ogóle chcę z tobą jeszcze rozmawiać”. Zgłupiałam. Stałam z telefonem w ręce gapiąc się na to, co napisał.

Z daleka od zobowiązań

Zaproponowała, żeby razem zamieszkali. „Nie wiem, czy to coś zmieni”, usłyszała. – Pytałam, co ma się zmienić? Odpuszczałam. Jak on się nie odzywał, to też nie dzwoniłam,. Skupiałam uwagę na córce, choć jego milczenie bolało jak cholera. Wmawiałam sobie, że to taki etap w związku, który może wchodzi na wyższy poziom. Jednak, kiedy Ola dostawała kolejnego sms- a w stylu: „Nie przyjdę, bo pies koleżanki się rozchorował, jadę do weterynarza”, coraz częściej zastanawiała się, gdzie jest dla niej miejsce w tym związku? Czy jest tylko po to, by mówić Tomkowi, jaki jest cudowny, jaki kochany, przystojny, jak koleżanki jej zazdroszczą takiego faceta?

– Przestałam prosić, żeby przyjechał, nie wysyłałam tysięcy wiadomości. Nie głaskałam jego ego. Mówiłam: „Twój wybór”. Za pierwszy razem poskutkowało. Zjawił się w nocy przepraszając. Wtedy odbyliśmy szczera rozmowę, powiedziałam, że nie jestem zabawką, przy której on może się jedynie dowartościować,. Że potrzebuję faceta, że jesteśmy ze sobą na tyle długo, że mogę oczekiwać od niego pewnych zobowiązań, a nie słuchać, że ze znajomymi planuje wakacyjny wyjazd. Powtarzałam: „Zobacz, gdzie ja jestem w twoim życiu. Ty jesteś dla mnie wszystkim, a kim jestem dla ciebie?”. Przepraszał, mówił, że tak mu ciężko, jak mnie nie ma obok, że nie wie, czemu karze mnie tak za moją nieobecność.

Przez jakiś czas było miło. Byli nawet na imprezie z parą jego znajomych. Ola czuła się jak gwiazda. Założyła sukienkę, którą lubił najbardziej i w której wiedziała, że świetnie wygląda. Patrzył na nią z zachwytem i głośno powtarzał, jaka jest piękna. – Znowu szeptał mi do ucha, że jestem cudowna, że tylko mnie kocha i szaleje na moim punkcie. Błyszczały mi oczy od tej miłości.

Co masz mi do powiedzenia?

Kilka dni później Ola dostała SMS-a: „Masz mi coś do powiedzenia?”, zupełnie zdezorientowana próbowała dodzwonić się do Tomka, on odrzucał połączenia. – Pisałam histeryczne wiadomości pytając o co mu chodzi, co się dzieje, żeby się odezwał, że ma się nie zachowywać jak gówniarz. On jak zawsze musiał być panem sytuacji: „Czy masz mi coś do powiedzenia”, pytał po raz kolejny. Napisałam mu, że jeśli nie odbierze telefonu, to do niego przyjadę. „Pożałujesz tego”, dostałam jedynie.

Otworzył drzwi nie patrząc jej w oczy. Usiadł na kanapie nie podnosząc głowy. – Krzyczałam: „Porozmawiaj ze mną, powiedz, o co chodzi”. Spytał, czy ojciec Martyny był u mnie ostatnio. Miałam wrażenie, że trafiłam w jakąś inną czasoprzestrzeń. Wszystko wirowało. „No był, pisałam ci, że Martyna ma wysoką gorączkę. Przyjechał i pojechaliśmy na pogotowie z nią”. Usłyszałam, że on tego nie zniesie. Że tak mnie kocha i jest tak o mnie zazdrosny, że nie może sobie poradzić z tym uczuciem. Oniemiałam. „Ale o czym ty mówisz” – krzyczałam po chwili. On nie podnosił głowy. „Kochanie, to może zamieszkajmy w końcu razem, wtedy będziemy blisko, nie będzie takich niedomówień, jakiś dziwnych pretensji”, próbowałam tłumaczyć na spokojnie. On tylko kręcił przecząco głową. „Wyjdź” usłyszałam. „To koniec”. „Spójrz mi w oczy i powiedz, że mnie nie kochasz” – walczyłam jeszcze próbując zrozumieć, co się dzieje, gdzie ja jestem, z kim rozmawiam. „Na pewno do niego wrócisz”, odbił piłeczkę. Wstałam. Kiedy powiedział: „Dziękuję ci za wszystko”, trzasnęłam drzwiami. Czekałam na schodach, że wyjdzie za mną, że zawoła, że powie, że to był żart, że chciał tylko mnie sprawdzić.

Dwa dni później na Facebooku zobaczyła jego zdjęcie z byłą żoną. Uśmiechnięci, objęci i radosne komentarze znajomych: „Pięknie razem wyglądacie”, „Powinniście do siebie wrócić”, „Jesteście sobie przeznaczeni”. – No tak, o mnie prawie nikt nie wiedział… Próbowałam mu wytłumaczyć, jak mnie zranił. Jak potraktował. Zabawił się i porzucił. Tak po prostu. Że jest chamem bez uczuć, że nie widzi nic oprócz czubka własnego nosa, że życzę mu, by ktoś kiedyś zostawił go w ten sam sposób. Dostałam jedną odpowiedź, z której wynikało, że sama jestem sobie winna, że powinnam być dla niego, a nie dla wielu jeszcze innych osób. Że on nie chce się mną dzielić.

Ola długo próbowała zrozumieć, co się stało. Składała poszczególne sytuacje. Było jej wstyd, że tak się dała nabrać. Na tę przyjaźń, na miłość, na to, że wydawała się dla kogoś najważniejsza i najpiękniejsza. – Dziś czuję obrzydzenie. On mnie użył. Wykorzystał dla swojego dobrego samopoczucia. Kochał się w mojej miłości do niego. Przeglądał się w niej poprawiając sobie samopoczucie. Jaka byłam głupia z tymi prośbami, zachętami, żeby był, przyjechał. On nigdy nie chciał ze mną być. Teraz to widzę. Dla niego tylko on był ważny. Nikt inny. Te jego opowieści o zdradach, miłościach. Jest mi niedobrze, kiedy teraz o tym myślę. Poniżał mnie każdym praniem ważniejszym ode mnie, każdym: „Twojej córki nie ma w domu?”, każdą moją wieczorną wizytą u niego. Przyjaciółka mówiła: „Olka, to narcyz zapatrzony tylko w siebie”, a ja nie chciałam tego słyszeć. „Co ty, on jest taki niedowartościowany”.

Tomek próbował zachować kontakt z Olą, po czasie pisał, że będzie dla niego miłym wspomnieniem. – Nie chcę być niczyją marionetką, kolejna odhaczoną zdobyczą. Chcę zapomnieć o tym mężczyźnie, który kocha i zawsze będzie kochał tylko siebie.