Napisz o mnie– mówi Julia. – Mam dość słuchania, że samotność jest fajna, my kobiety samotne; niezależne, samowystarczalne. Mam 37 lat, od czterech jestem sama, każdy widok rodziny z dzieckiem doprowadza moje serce do drgań, tak zazdroszczę.
Julia na niby: Zarzeka się: „Nie szukam związku, faceci to dranie, myślą tylko o sobie, a ja bawię się życiem”. Ubrania nosi kolorowe i markowe, bardzo pewna siebie. Ciekawa praca, dużo wyjazdów. Od czasu do czasu nowy kochanek.
Julia prawdziwsza: Często pije wino – żeby spać. Nocami wtula się w sweter i sama do siebie mówi: „Moja kochana Juleczka”.
Częsta scena z życia Juli. Powroty. Na dworcu, na lotnisku, późnym wieczorem. Na innych pasażerów czeka rodzina, partner. Ona zamawia taksówkę, wraca do pustego mieszkania. Nawet nie zapala światła. Podchodzi do okna i obserwuje, co się dzieje w domach sąsiadów. Ktoś wspólnie z partnerem ogląda telewizję, ktoś się kłóci, inni szykują się do snu– razem. – To taki mój masochizm – mówi Julia.
ŻYCIE WEDŁUG JULII
„Ależ ja ci zazdroszczę seksualnych doświadczeń”, mówi przyjaciółka mężatka. Nie wiem, czego tu zazdrościć. Z każdym kolejnym mężczyzną masz coraz mniej wiary, że to może być coś na dłużej. A seks? Kochanków odróżniają od siebie detale, a nawet jeśli ktoś jest świetny– to nie macie więzi. Noc bywa upojna, ale potem się kończy. Kiedyś pomyślałam: „Biorę z życia co jest, nauczę się oddzielać seks od emocji”, nie potrafię. Spotykam się z kimś kilka tygodni, zaczyna być intymnie, angażuję się.
ODPOWIEDZIALNOŚĆ
Pięć lat byłam mężatką, wcześniej pięć narzeczoną. Eks odszedł do innej. Znalazłam ich korespondencję, sms–y, próbowałam jeszcze coś ratować, ale on nie chciał. Przeszłam wszystko: odrętwienie, nienawiść, rozpacz. Dziś to już za mną. Ale życie z nim to było dziesięć lat stałości. Tęsknię za poczuciem, że jesteś z kimś, że ktoś jest z tobą za coś współodpowiedzialny. Teraz odpowiedzialność mnie osacza, jest potrzebna w każdym momencie mojego życia. Gdy biorę kredyt – to jedno, ale nie chodzi tylko o rzeczy wielkie. Rachunki, ogarnianie samochodu, zakupy– dla ludzi w związkach drobiazgi, bo dzielą się tym, dla nas, kobiet samotnych– czasem góra do pokonania.
Kilka tygodni temu. Mój przyjaciel pyta: „Kiedy ostatnio wymieniałaś olej?”. Nie pamiętałam, prawie zatarłam silnik. Albo wczoraj. Zbiła mi się żarówka w kuchennym okapie. Przez godzinę próbowałam wykręcić gwint, w końcu cały okap się przepalił, połamałam paznokcie. Tak, wiem, są kobiety, które ogarniają takie sprawy– ja też ogarniam. Ale jest mi smutno, że nie mogę komuś powiedzieć: „Kur…, spierdolił nam się okap. Co robimy?”. I ten ktoś jakoś zareaguje. Powie: „Luz, coś wymyślimy”, albo się wścieknie: „Ale cholerny pech!”.
Problemem stają się pieniądze. Rozstanie z mężem to obniżenie standardu życia, szczególnie jeśli on dobrze zarabiał– u mnie tak było. Kiedyś w ogóle nie patrzyłam w sklepie na ceny, dziś potrafię stać przed półką z chrupkim pieczywem i szukać najtańszego – nauczyłam się, że nawet 29 groszy ma znaczenie. Bo jeśli na setce kupionych rzeczy oszczędzisz 29 groszy, to to jest już spora kwota.
TĘSKNOTA
Czujesz ją za często. „Nie mam dla kogo kupować ubrań, nie mam komu wybierać płyt”, myślałam. Zaraz po rozstaniu z mężem nie lubiłam słońca. „To jest piękny dzień, którego nie mam z kim dzielić”, myślałam. Przypominałam sobie, jak świętowaliśmy takie dni– wyjazdy w góry, nad jezioro, kajaki. Każdy taki dzień kończył się kolacją, bo wspólnie gotować też lubiliśmy. Wszystko mnie bolało, że już tak nie mam. Nie, nie z nim. W ogóle.
Najważniejszy jest jednak dotyk. Człowiek dopóki dopóty nie zostanie sam, nie rozumie, jak ciężko żyje się bez dotyku i fizycznej bliskości partnera.
DOM
Po rozstaniu tonęłam w bałaganie: porozrzucane rzeczy, brudne naczynia. „Nie mam się dla kogo starać”, myślałam. Któregoś dnia wróciłam do domu, zobaczyłam syf i przysięgłam sobie: „Koniec tego”. Wywalałam stare książki, albumy, pomalowałam ściany. Czyste wnętrze przyniosło ulgę. Trochę na siłę zaczęłam więc dbać o dom. Robiłam weki, powidła, piekłam ciasta, na które zapraszałam znajomych, przyjaciółki– namiastka rodzinności w innej formie. Bardzo pomagało.
ROZCZAROWANIE
Po jakimś czasie samotności zaczynasz się rozglądać, szukać. Najpierw w swoim środowisku, wśród znajomych. Jeden romans z kolegą z biura, drugi z klientem, z którym współpracujesz. Mega zapowiadający się początek, a potem wszystko pęka jak bańka mydlana. Rozglądasz się i stwierdzasz: „Boże, czy są gdzieś odpowiedzialni faceci?”. Wtedy jeszcze bardzo dużo oczekujesz, wyobrażasz sobie, każdy do którego się zbliżasz, wydaje się potencjalnym partnerem.
Po jakimś czasie logujesz się na portalach randkowych– bo tak robią wszystkie wolne koleżanki. Zrobiłam to. Kilka fajnych wieczorów z winem, sporo komplementów, trochę dobrze zapowiadających się znajomości, a potem zawsze coś– albo okazywało się, że on ma żonę, albo że jest lekkoduchem i flirtuje też z innymi. Albo nagle znikał. Albo ja znikałam po randce.
W końcu się wylogowałam z miłości online: „Wolę być sama, niż brać udział w tym targowisku” – stwierdziłam.
Ale poznawałam innych mężczyzn– w ciągu tych czterech lat samotności nie było ich tak wielu, ale każde rozstanie bolało. Nawet jeśli to ja decydowałam o rozstaniu. Z każdym z nich odchodziło marzenie o dziecku.
KOBIECOŚĆ
Na początku kobiecość umiera. Nie masz ciała, nienawidzisz go. Nie lubisz widoku, swoich piersi, nóg. Wszystko było odrzucone przez kogoś kogo kochałaś, więc i ty to odrzucasz. Ja przestałam mieć nawet okres. Siłę daje adoracja innych mężczyzn. Nawet jak są iluzją, są na chwilę to, przez tę właśnie chwilę czujesz motyle, drży ci trochę głos, czekasz, ubierasz się z myślą o kimś.
PRZYJACIÓŁKI
Nie wyobrażasz sobie bez nich życia. Nie oceniają cię, pocieszają, są. Myślę, że tak naprawdę to jest ogromna moc samotnej kobiety – inne kobiety.
Wiesz co najbardziej chciałabym powiedzieć? Że mimo, iż jestem silna, niezależna, mądra i pewnie piękna, szukam bliskości i miłości, choć czasem samą siebie oszukuję, że nie. Ale człowiek nie jest stworzony do tego, by zamawiać samotnie taksówkę i wracać do pustego domu, patrzeć na życie rodzinne sąsiadów i zazdrościć rodzinom z dziećmi. Do niedziel samotnych, kaw i do samotnego chorowania, gdzie ma tylko serial i kaszel… nic więcej.