Go to content

Choć walczę tak mocno, nie umiem zapomnieć twojej zdrady. Wybacz, jeśli odejdę

Fot. istock/pecaphoto77

To nie tak miałoby być. To Ty miałeś prosić mnie o wybaczenie. Miałeś błagać i przyznawać na każdym kroku, że to był najgorszy błąd twojego życia. Że nie powinieneś był go nigdy popełnić. Że Twoje życie beze mnie nie miałoby sensu. Że gdybyś mógł cofnąć czas… Ale było inaczej. Od momentu, w którym wiem toczę ze sobą nieustanną walkę, by zapomnieć i zacząć żyć na nowo. A Ty jedynie czekasz, aż to się stanie.

O tym, że zdradziłeś dowiedziałam się od Ciebie. Powiedziałeś mi o tym w niedzielne popołudnie, przy deserze. Wybieraliśmy się właśnie na spacer i może do kina. Rzuciłeś lekko, jakby to była informacja o tym, że wychodzisz do sklepu po pieczywo:

„Przespałem się z Karoliną, wtedy na wyjezdzie służbowym w Poznaniu. Nie powinnaś być zła, nie kontrolowałem tego. Wszyscy byliśmy po kilku drinkach. Nic się nie stało, nie rozwodzimy się przecież. To dla mnie nic nie znaczyło.”

Zamarłam. Gorączkowo analizowałam te pięć zdań próbując zrozumieć, czy oznaczają naprawdę to, co wynikało z ich treści. Nie tyle zdradę, co fakt, że uważasz ją jedynie za wypadek przy pracy. A może nawet nie tyle? Niewierność – wiesz co to znaczy? Czy rozumiesz, co się właściwie stało?

Pamiętam ten wyjazd i pamiętam wieczór, kiedy z niego wróciłeś. Czekałam na Ciebie z kolacją, z naszym ulubionym serialem na Netflixie. I pamiętam najlepszy seks, jaki kiedykolwiek mieliśmy. Właśnie tej nocy. Czy to były twoje wyrzuty sumienia, czy tęsknota za moim ciałem?

Minęły 4 tygodnie odkąd mi powiedziałeś. Oddaliłam się od Ciebie, śpimy osobno. Nie jestem w stanie zdobyć się na rozmowę z tobą, głównie milczę. Milczę i zadręczam się pytaniem: dlaczego?

Nie, nic nie jest jak dawniej. W mojej głowie zmieniła się nawet twoja twarz, jej obraz. Jest tam teraz mnóstwo natrętnych, trudnych myśli. Wydawało mi się, że cię znam. Pamiętam jak wielokrotnie komentowałeś perypetie naszych wspólnych znajomych, którzy rozstali się właśnie przez zdradę. „ Trzeba wiedzieć, co się robi” – grzmiałeś. Wydawało mi się, że mamy takie same wartości… Wydawało mi się, że oboje chcemy w związku pewności. Wierności.

Jestem rozdarta.

Chcę cię uderzyć, zadać ci ból, zemścić się. Chcę się przytulić, zapomnieć, wrócić do tego, co było przed zdradą. Chcę odejść. Chcę uwierzyć, że to się już nigdy nie powtórzy. Chcę żebyś mnie błagał o wybaczenie. Chcę żebyś zniknął z mojego życia. Chcę być spokojna. Chcę wyrzucić z mojej głowy te natrętne myśli, te wyobrażenia o was. Chcę zacząć wszystko od nowa. Chcę żebyś zmienił pracę, zerwał z nią wszystkie kontakty. Chcę być wolna. Chcę być z Tobą. Nie chcę być z Tobą.

Nie błagasz, nie prosisz. Czekasz. Nie narzucasz się. Snujesz się po domu jak cień, żeby mi nie przeszkadzać w przeżywaniu twojej zdrady. Wiesz, że cierpię, ale nie masz żadnego pomysłu na to, jak rozwiązać nasz problem. Myślisz, że mi przejdzie, że trzeba czasu. Że skoro dla ciebie to „ nic nie znaczyło”, powinnam czuć to samo. Powinno mi wystarczyć zapewnienie, że nic się nie stało. Na Boże Narodzenie znów będzie jak dawniej.

A ja walczę ze sobą każdego dnia, zastanawiając się, czy związek po zdradzie ma jeszcze jakiś sens. Czy my mamy jeszcze jakiś sens.