Rycząca Trzydziestka nieświadomie usypała mi fundament do mojego już wcześniej zaplanowanego wpisu. Zbliża się jesień, więc pociągniemy jeszcze przez chwilę temat o chorobach.
Każda Baba wie jak Chłop choruje. Wszyscy wiedzą, cały Internet wie, że oni „walczą o życie”, „umierają”, a finalne stadium malarii, to pikuś w porównaniu z ich katarem, albo, nie daj Boże, grypą (!!11!oneone!!1).
Jak chorują Baby? W ciszy. Nic nie mówią, nie skarżą się, słaniając się na nogach gotują obiad lub idą na zakupy.
Przebiegły los chciał, abym zapadła na groźną chorobę zwaną katarem. Wprawdzie katar później przeistoczył się w dziką zarazę zakończoną antybiotykiem, ale nie o tym. Poczułam w trzewiach to uczucie, które się czuje w środku i już się WIE, że człowiek będzie chory, do tego gardło coś zaczynało się odzywać. Normalnie nałykałabym się aspiryny, witaminy C, zapiła to jeszcze może wódką z Tabasco i poszła spać, ale mnie coś tknęło. Akurat Chłop mój plątał się w przestrzeni, koło konsoli kręcił, coś tam pomrukiwał radośnie. Nałykałam się więc wszystkiego z mojego podstawowego zestawu Małego Hipochondryka, położyłam się z rozmachem i ostentacyjnie na kanapie pod kocem i jęknęłam przeraźliwie załamana:
– OmatkoOmatkoOmatkoO! Chora! Będę chora! Olaboga, co ja zrobię, czuję, że będę chora, ja nie chce być chooooora, raaatuuujjjj!!!
Chłop spojrzał na mnie badawczo, potem z przerażeniem zerwał się na równe nogi i począł biegać w te i nazad poprawiając mi poduszki, robiąc herbatę z miodem i cytryną oraz pytając, czy mi nic nie trzeba i żałując mego stanu.
Nie czułam się tragicznie, czułam się przeziębiona, ale każdą z próśb kierowanych do niego wypowiadałam tonem agonalnym, płaczliwym i beznadziejnym.
Dostałam wszystko: uwagę, troskę, żal i herbatę z miodem.
Potem mój stan się faktycznie pogorszył, czułam się fatalnie, a moją głowę rozsadzał łom. W związku z tym, pomiędzy tradycyjnymi prośbami o herbatę i zupę, pojawiły się mniej sprecyzowane jęki, westchnięcia, krótkie monologi o umieraniu, żal nad własnym losem i tysiące próśb o tematyce „zrób coś!”
Chłop dzielnie się uwijał, usługiwał, sprzątał, opiekował i dzielnie znosił moje jęki. Stanął na wysokości zadania.
Po co to wyznanie? Wcale nie po to, by pochwalić się, jakiego mam uczynnego faceta, choć przyznam się, że sama nie do końca się spodziewałam. Napisałam to, ponieważ zdałam sobie sprawę w trakcie trwania mojej choroby, że gdyby jego nie było, to leżałabym sobie przed TV w ciszy czekając, aż mi wszystko przejdzie, popijając co jakiś czas aspirynę i ibuprom herbatą z miodem. Ale przecież miałam WIDOWNIĘ! Osobę, która jest mi bliska, która mnie kocha i której zależy na moim dobrym samopoczuciu. Wykorzystałam go niecnie i nie mam wyrzutów sumienia, bo przecież byłam chora!
Zastanówcie się, drogie Baby, jak, tak naprawdę chorują Chłopy. Normalnie. Jak każdy. Nałykają się czegoś, wchodzą pod kołdrę i większość czasu przesypiają. Jednak takie zjawisko można zaobserwować, jak nie mają widowni, ani nikogo, kto by przejął się ich losem tragicznym.
Rycząca Trzydziestka opisała typową sytuacje biednej, troskliwej Baby, która została wplątana w katar Chłopa. Zarobiona po łokcie, wściekła i wykończona po tej trzydniowej „zarazie”. Ale czy faktycznie tak musi być?
Nie bierzcie sobie Baby na głowę wszystkiego, tylko dlatego, że Chłop zaniemógł. Czy jak idzie na zwolnienie lekarskie, to w pracy ktoś go zastępuje? Kończy projekty? Odpisuje na maile? Podlizuje się w jego imieniu szefowi? Przecież doskonale wiecie, że nie, tylko mu się zbierają zaległości, które musi jak najszybciej nadrobić. To samo w domu. Dlaczego wykonujecie dodatkowo jego pracę jeśli nie jest ona niezbędna i na już? Coś poleży kilka dni dłużej, powisi zepsute, poodkurzane będzie tylko raz w tygodniu, a nie dwa razy. Obiad mniejszy ugotujesz, albowiem chorzy ludzie tylko rosół mogą jeść. Chce jego mamusia wpaść z tym rosołem i syropkiem dla niego? A niech wpada! Naprawdę masz ochotę gotować ten rosół i podawać mu chusteczki sprzątając jednocześnie te zasmarkane? A nóż- widelec się jeszcze wnukami zajmie! A kiedy już ogarniasz te chusteczki, to może warto, niechcący i nieświadomie kopnąć ładowarkę od jego telefonu tak głębiej pod łóżko, a wychodząc z dziećmi na plac zabaw, zupełnie przez przypadek wyciągnąć kabel od WiFi? Przecież chory człowiek potrzebuje spokoju i snu 🙂
Drogie Baby, choroba uświadomiła mi dwie rzeczy:
1. Jeśli zamierzasz dzielić z kimś życie, zachoruj i sprawdź jak się zachowuje. Nie oszczędzaj go i upewnij się, czy w chwili, gdy go naprawdę będziesz potrzebować, on nie odwróci się na pięcie i nie powie, że ten cały związek, to chyba nie dla niego.
2. Każdy jęczący chory, aby jęczeć, musi mieć widownię. Im bardziej się troszczysz, tym bardziej choroba się wzmaga, a wymagania rosną. Nie twierdzę, że nie należy się opiekować w ogóle, ale jęki wpuszczajmy jednym uchem i wypuszczajmy drugim, bo przecież i tak wszystko się skończy, gdy zwolnienie lekarskie dobiegnie końca.
Baby same wchodzą w role cierpiętnic z kandydaturą na beatyfikacje jeszcze za życia. Nie tędy droga. To nie ma absolutnie żadnego sensu. Dlatego następnym razem, kiedy Chłop poczuje śmiercionośny katar i prze młóci Cię przez trzy dni agonii, dwa dni później powiedz mu ochrypłym i łamiącym się głosem, że chyba Cię zaraził, po czym weź paczkę chusteczek, herbatę z miodem i zamknij się w sypialnie z ulubioną książką nie zwracając na pohukiwania dochodzące ze strony zaszokowanego Chłopa i dzieci. Poradzą sobie, a Tobie przyda się urlop 🙂