Mówi się, że w przypadku rozwodu wina zawsze leży gdzieś pośrodku. I pewnie często tak właśnie jest, bo przecież związek dotyczy dwóch dorosłych ludzi i każdy z nich jest odpowiedzialny za jego powodzenie. Są jednak codzienne nawyki, które uporczywie powtarzane mogą doprowadzić do tego, że druga osoba powie w końcu dość i dojdzie do wniosku, że od teraz przez życie chce iść sama. Nie od dziś przecież wiadomo, że największe wojny wybuchają o drobnostki, a błahostka potrafi narobić wiele szkód.
Obgadywanie za plecami
Obgadywanie partnera jest bardzo złe – nielojalne, nieeleganckie, pozbawiające szacunku i trochę niczym zdrada. My, kobiety, lubimy dzielić się swoimi problemami w babskim gronie, zwierzać, opowiadać smaczne anegdoty, ale gdy zaczyna się licytowanie, który mąż jest gorszy albo który facet ma bardziej obrzydliwe i wkurzające nawyki, to pewne granice zostały przekroczone. Nigdy nie mów o swoim mężczyźnie tak, jak nie chciałabyś, żeby myśleli o nim inni!
Skupianie się wyłącznie na tym, co on robi źle
Nie odkłada skarpetek do kosza na pranie, nie zmywa kubka po porannej kawie, nie pamięta o urodzinach teściowej, nie wie, jak nazywa się wychowawca waszego dziecka…. Nie, nie, nie, ciągle to nie! A może zamiast skupiać się na negatywach, zacznij dostrzegać to, co pozytywne? Ideałów nie ma, to tylko mit! Może i skarpetki rzuca w kąt, ale pranie nastawia i wywiesza. Może nie zmywa tego cholernego kubka, ale kawę zawsze przynosi ci rano do łóżka. Jak przypomnisz mu o urodzinach mamy, to kupuje piękny drobiazg, a wychowawcy nie zna, ale ojcem jest fenomenalnym i kocha wasze dziecko nad życie. Od razu wygląda to lepiej, prawda?
Brak empatii i wzajemnego zrozumienia
Bardzo rzadko stawiamy się na miejscu naszego partnera i próbujemy spojrzeć na pewne sprawy jego oczami. A to błąd, przez który trudniej nam zrozumieć tę drugą stronę. Szczególnie problem z przyjęciem czyjegoś zupełnie odmiennego widzenia mają panowie – to dla nich trudniejsze, ponieważ kobiety z natury są bardziej empatyczne, ale nie jest zupełnie niemożliwe. Panie też nie są tutaj całkiem bez winy – wbrew pozorom mężczyźni w takim samym stopniu chcą czuć zrozumienie i szacunek wobec ich poglądów, lepiej o tym nie zapominać.
Nagłe wybuchy i kłótnie
Gdy nagle spokojna rozmowa przeradza się w walkę na noże i piekielną awanturę, dla partnera oznacza to brak możliwości porozumienia się w normalny, cywilizowany sposób, bez krzyków i wielkich emocji. Niestety, najczęściej to właśnie my, kobiety, zaczynamy krzyczeć, popadać w skrajne emocje, a nawet histeryzować, skutecznie zamykając się na bardziej produktywne sposoby komunikacji. Jedyna rada- trzymajmy nerwy na wodzy i starajmy się rozmawiać zanim zaczniemy się kłócić i przerzucać argumentami.
Spory bez końca
Kłótnie się zdarzają, wiadomo, ale oprócz tego, że trzeba wiedzieć kiedy je zacząć, dobrze wiedzieć też, kiedy należy definitywnie je zakończyć. Przeciąganie sporów w nieskończoność, ciche dni, obrażanie się, foszki i dąsy to dla związku samobójczy pomysł. Nie warto też nakręcać się i doprowadzać swoich emocji do stanu, w którym przejmują władze nad umysłem i językiem – lepiej zrobić sobie przerwę, chwilę ochłonąć, niż powiedzieć o kilka słów za dużo.
Robienie dobrej miny do złej gry
Nawet jeśli zakładasz maskę pt. „oaza spokoju” lub „jest super, fajnie i ok”, twoje ciało i tak zdradza prawdziwe uczucia – sztywne ruchy, fałszywy uśmiech, zmiana brzmienia głosu, a nawet zmiana wielkości źrenic mówi coś zupełnie innego niż ty! Zamiast więc udawać, że wszystko jest w porządku i zaciskać zęby, lepiej powiedzieć wprost, co jest nie tak i dać szansę partnerowi na wspólne wypracowanie porozumienia, wsparcie lub naprawienie problemów. Inaczej rozwód staje się mniej prawdopodobny niż kiedyś.
Brak kłótni
Kłócić się zbyt wiele nie jest dobrze, ale nie kłócić się wcale też szczęścia w małżeństwie nie daje! Lepiej dać ujście emocjom, wymienić poglądy i pozwolić jakiemuś problemowi na zaistnienie, niż wszystko w sobie tłamsić i czekać na wielki wybuch – bo w końcu kiedyś do niego dojdzie. Brak kłótni może być też oznaką tego, że emocje miedzy partnerami słabną, przestaje im zależeć na związku i stają się sobie obojętni. A obojętność z pewnością niczemu nie służy, zwłaszcza małżeństwu.
Czekanie, aż problem sam się rozwiąże
To niczym czekanie na Godota, nie ma zupełnie sensu. Bo samo nic się nie dzieje! Ciągłe odkładanie trudnej rozmowy, wypieranie problemów, przykrywanie ich innymi sprawami nie spowoduje, że nagle związek się naprawi. Lepiej zmierzyć się z małym problemem teraz, niż bezczynnie czekać i doprowadzić do jego narastania albo kumulacji. Im dłużej zwlekasz, tym trudniej będziesz musiała pracować i więcej wysiłku włożyć w poprawę waszych relacji.
Na podstawie: www.womansday.com