Kaytee Gillis, psychoterapeutka i autorka „Niewidzialnych siniaków”, która pracuje z osobami, które przeżyły traumę rodzinną i społecznością LGBTQ+, wyróżnia sześć etapów zdrowienia po toksycznych związkach, w których doświadczaliśmy przemocy fizycznej lub psychicznej. Zobacz, czy udało ci się przez nie przejść, albo w którym momencie po rozstaniu teraz jesteś.
W 1969 roku Elisabeth Kübler-Ross opisała 5 etapów żałoby: zaprzeczenie, gniew, negocjacje, depresję i akceptację. Od tego czasu minęło ponad 50 lat, ale psychologowie nadal używają tego schematu, jako ramy do opisu wychodzenia nie tylko z żałoby, ale też z wielu traumatycznych wydarzeniach. Dziś wiemy jednak więcej – np. to, że te etapy mogą przebiegać w różnej kolejności. Niektóre osoby mogą coś pominąć albo powtarzać cykle. Wracanie do poczucia sensu i sprawczości zajmuje im znacznie więcej czasu niż innym.
1. Zwątpienie w siebie, czyli etap ”Czy ja oszalałam?”
Wiele osób wtedy zadaje sobie pytanie: „Czy ja oszalałam, że na to tak długo pozwalałam?”. Bo owszem uświadamiam sobie, że coś nie ma sensu, ale jeszcze nie posiadam wiedzy, co się dokładnie wydarzyło i dlaczego.
Marlena, jedna z moich bliskich przyjaciółek, przerabiała stan zwątpienia w siebie kilka razy. Ciągle męczyło ją pytanie: „Jakim cudem mieszkałam z facetem trzy lata i nie zauważyłam, że jest alkoholikiem? Marlena mówiła mi, że ludzie do niej dzwonili i informowali, że Tomek przychodzi do pracy pijany. A ona nie potrafiła im uwierzyć. Pytała, jak to możliwe, skoro pół godziny temu zamykała za nim drzwi w domu, a potem dzwonił jeszcze z samochodu i wydawał się absolutnie trzeźwy?
Ten czas charakteryzuje pewien dysonans: wiesz już, że coś jest nie tak, ale nadal czujesz potworną dezorientację. Dlatego pytasz siebie: „Czy odejście jest właściwym wyborem? A może tylko wyolbrzymiłam sobie wszystkie dziwaczne wydarzenia?”.
2. Uczenie się, czyli „Szukam odpowiedzi na sto pytań”
To jest etap, na którym starasz się zdobyć wiedzę. Rozmawiasz o tym, co się wydarzyło w twojej miłosnej relacji z przyjaciółmi, szukasz w internecie tekstów, które opowiadają o związkach podobnych do twojego. Pragniesz się uspokoić, pogodzić z myślą, że dobrze zrobiłaś odchodząc. Terapeuci twierdzą, że wtedy właśnie pacjenci często przychodzą do nich z gotowymi diagnozami. Mówią: „u nas odbywała się przemoc narcystyczna”, „jestem ofiarą przemocy psychicznej”, „mam traumę po tym związku”.
Marlena stwierdziła na przykład, że jej partner był notorycznym kłamcą, narcyzem i psychopatą. I dopiero przyjaciele stwierdzili, że samodiagnozowanie nie jest najlepszym pomysłem, że warto, by skorzystała z pomocy fachowca, czyli terapeuty.
„Kiedy coś wydaje się nie w porządku, twój instynkt podpowiada, aby spróbować nadać temu sens, spróbować zrozumieć. Takie zachowanie służy uzyskaniu jasności i zrozumienia, ale może również mieć dodatkowy korzyści płynące z samoukojenia”, twierdzi Kaytee Gillis w „Psychology Today”.
Zobacz także: „Ja bym tak nie mogła”. Dopóki nie będziesz w złym związku, uwierz, nie wiesz nic
3. Początkowe zrozumienie, czyli „To nie moja wina”
W końcu trochę uspakajasz się, zwalniasz tempo poszukiwań zrozumienia i zaczynasz pomału rozumieć swoje doświadczenia. Nawet jeśli nadal pozostaje w tobie ból, smutek i uraza. Ten początkowy przypływ zrozumienia może być uwalniający i uspokajający, bo rzuca trochę światła na sytuację, która początkowo wydawała się bardzo zagmatwana. Zaczynasz czuć, że nie na wszystko miałaś wpływ i że jednak pewne rzeczy były poza twoją kontrolą.
Na tym etapie moja znajoma Marlena powiedziała: „Zaczęłam sobie wybaczać i rozumieć, że nie jestem w tym sama. Wiele kobiet opowiadało mi, że dały się zmanipulować alkoholikom i że podobnie jak ja nie widziały miesiącami problemu”.
4. Uwolnienie się, czyli „Chcę zadbać o siebie!”
To wtedy podejmujesz ostateczne kroki, aby zdystansować się i zerwać kontakt z osobą, która cię raniła. Bo chcesz dbać o swoje zdrowie i bezpieczeństwo psychiczne. To zwykle nie jest łatwe, ponieważ „serce nie sługa”, a partner jednak potrafi manipulować. Jeśli więc decydujesz się na definitywne zerwanie, staraj się rozmawiać z eksem tylko w sprawach naprawdę koniecznych.
Marlena twierdzi, że jej pomogło pisanie SMS-ów: bez emocji i krótko. Wtedy nie dawała się już wciągać w niepotrzebne gierki i pełne manipulacji i wzbudzania poczucia winy rozmowy.
5. Zapanowanie nad chaosem, czyli „Bo moje życie ma sens”.
Na tym etapie nagle zdajesz sobie sprawę z tego, że jedyny sposób na pełne uzdrowienie polega na spojrzeniu na sytuację szerzej i pozbieraniu puzzli, które porozrzucałaś w chaosie.
Marlena zaczęła wtedy odzywać się do przyjaciół, z którymi z powodu Tomka straciła relacje. Przeprosiła i na nowo zbliżyła się z siostrą i resztą dalszej rodziny.
Ważne, abyś umiała przyznać się, że jesteś tylko człowiekiem i masz prawo popełniać błędy. Jeśli znajdziesz osoby, które chętnie z tobą będą chciały spędzać czas, które zaproszą cię na wspólne wakacje, które wypiją z tobą kawę… jesteś uratowana! Bo to oznacza, że możesz się nadal rozwijać, iść do przodu, budować kolejne relacje.
6. Nadawanie znaczenia, czyli „Już wiem, dlaczego mi się nie udało!”
Eksperci, zajmujący się nadużyciami psychologicznymi, twierdzą, że znalezienie znaczenia w swoim doświadczeniu jest istotną częścią procesu leczenia, ponieważ pomaga zrozumieć, jak unikać błędów w przyszłości. Niestety wiele osób, które wchodziły w toksyczne i agresywne związki, powtarza te wzorce raz za razem. Mówią: „To beznadziejne, bo ciągle przyciągam ten sam typ faceta, który mnie dręczy i sprawia, że życie staje się nie do zniesienia”. Dlatego nadawanie znaczenia to etap finalnie najważniejszy, bo tylko dogłębna analiza pozwoli ci wyrwać się zaklętego kręgu.
Pamiętam, że Marlena w pewnym momencie powiedziała: „Teraz już mogę brać facetów w ciemno. Bo gorzej już nie będzie!”. Myliła się. Szybko poznała kolesia, który był hazardzistą i narkomanem. Dlatego wróciła do punktu wyjścia i dopiero po drugim rozstaniu zdecydowała się na przeżycie etapów żałoby i w końcu na terapię, na której dowiedziała się, jakie mechanizmy rządzą tym, że nieświadomie wybiera ludzi, którymi trzeba się opiekować i dlaczego to ją tak bardzo potem rani.
Dziś Marlena jest w zupełnie innym związku. Takim, który z pełną świadomością nazywa — dobrym! Z perspektywy czasu uważa, że niepotrzebnie tak bardzo się spieszyła. Czuła presję czasu, bo chciała szybko zostać mamą. Dlatego nie pozwoliła sobie na sensowne wnioski po pierwszym traumatycznym rozstaniu.
- Zobacz także: „Pomóż mi odejść”. Kiedy miłość boli…