Go to content

„Trzy lata temu poroniłam. Od kiedy mówię o tym głośno, wiele kobiet nagle przerywa milczenie”

Iliana Ramirez, fot. Kat Piwecka
Iliana Ramirez, fot. Kat Piwecka

Trzy lata temu sama poroniła ciążę i wie, jak trudne jest to doświadczenie. Iliana Ramirez jest terapeutka traumy i farmakobiolozką z Meksyku. Zauważyła, że kobiety milczą na ten temat, szybko starają się zapomnieć i chcą wrócić do pracy. Kiedy ona opowiada, co ją spotkało, nagle widzi, że one otwierają się. „Myślę, że tak właśnie powinno być. Nie powinniśmy tej straty traktować jak tabu”, mówi. Warto pozwalać sobie czuć smutek i żałobę, nawet jeśli znajomi wokół nas mówią: „Ależ to było tylko kilka komórek”, „Ależ to był tylko trzytygodniowy płód”. Nie trzeba ich słuchać! Ilina mówi: „To naturalne, że dla ciebie każda ciąża jest realnym dzieckiem. Ty już miałaś wizualizacje i plany wobec macierzyństwa. Masz prawo do smutku, łez i rozpaczy”.

Iliana, słyszałam, że jesteś w ciąży. Czy możemy o tym opowiedzieć naszym czytelnikom?

Tak i czuję się bardzo dobrze. To jest dla mnie nowy etap i cudowna niespodzianka, ponieważ kompletnie nie spodziewaliśmy się z mężem, że w wieku 42 lat znów będę w ciąży. Oczywiście zawsze chcieliśmy mieć więcej dzieci. Kiedy urodziła się nasza pierwsza córka, zamierzaliśmy poczekać najwyżej trzy lata i znów spróbować. Ale wtedy natura nie pozwoliła mi zostać mamą.

Trzy lata temu przeżyłam poronienie i nie mam kłopotu, by o ty z tobą porozmawiać. Chcę, by ten temat nie był wśród kobiet tabu. Odkrywam, że od kiedy mówię o tym głośno, wiele moich znajomych nagle przerywa milczenie. To jest nam bardzo potrzebne, bo cisza nas mocniej traumatyzuje.

Powiedz, czy ciąża w dojrzałym wieku jest dla ciebie stresująca?

Jestem już w piątym miesiącu ciąży, z czego niezmiernie się cieszymy i już się nie stresujemy. By mieć pewność, że dziecko jest zdrowe – zrobiłam wszystkie możliwe badania, w tym genetyczne i jestem podekscytowana, że niedługo zacznę wszystko od nowa. (śmiech). Moja pierwsza córka ma teraz 12 lat i mogłam w tym momencie poświęcić się swojej karierze zawodowej. A ja teraz zastanawiam się, czy na pewno pamiętam jeszcze, jak opiekować się maluszkiem i co ludzie będą myśleć o takim dojrzałym macierzyństwie. (śmiech).

POLECAMY RÓWNIEŻ: Paulina Szydłowska o poronieniach: czułam, że to moja wina

Na szczęście wyglądasz na trzydzieści lat, więc nikt się nie domyśli! 

Dziękuję! Powiem ci, że w pierwszych tygodniach tej ciąży, kiedy jeszcze nie zrobiłam testu, zaczęłam instynktownie wić nasze gniazdko. Przemeblowałam mieszkanie, sporo gotowałam, nie chodziłam do restauracji. Robiłam to intuicyjnie, po prostu chciałam jak najwięcej czasu spędzać z córką i z mężem. Gdy zrobiłam test – nagle zrozumiałam, dlaczego wszyscy teraz potrzebowaliśmy być blisko siebie i czuć spokój. Jeszcze nic nie kupiliśmy dla dzieciątka i z niczym się nie spieszymy. Chcemy, by nasza nastoletnia córka poczuła się teraz kochana i bezpieczna.



Czy ty teraz jakoś szczególnie o siebie dbasz?

Kiedy pierwszy raz byłam w ciąży i miałam 38 lat, to czytałam każdą książkę, podręcznik, poradnik, który mi ktoś polecał. Słuchałam rad każdej starszej od siebie osoby. Miałam przygotowaną specjalną dietę. Jednocześnie czułam się zestresowana, ponieważ to był dla mnie czas wielkich zmian: przeprowadzki z Meksyku do Europy. Musiałam w rodzinnym kraju porzucić swoją karierę zawodową, uczyć się nowego języka. Wiele wyzwań było przede mną.

Teraz jest zupełnie inaczej. Czuję się spokojniejsza, mądrzejsza, nie posiadam specjalnej diety, oczywiście stosuję się do wszystkich zaleceń lekarza, ale nie przeczytałam żadnego artykułu na temat macierzyństwa ani ciąży. Czuję, że w wieku 42 lat zgromadziłam sporo wiedzy w trakcie mojego rozwoju zawodowego, kiedy pracowałam jako terapeuta somatyczny i kognitywny.

Dlatego teraz staram się po prostu więcej odpoczywać, zwracam uwagę na ćwiczenia, medytację, a przede wszystkim chodzę na terapię własną, ponieważ uważam, że higiena duszy i emocji jest równie ważna co dobra dieta czy higiena ciała. Dziś na pewno jestem starsza i moje ciało jest starsze, ale psychicznie i fizycznie czuję się do macierzyństwa lepiej przygotowana.

Zawsze byłam ciekawa, czy z punktu widzenia neurobiologa, rozmowa z brzuszkiem ma sens…

Oczywiście. 24 tygodniowe dziecko w łonie matki, ma już rozwinięte uszy i może usłyszeć głos swojej mamy. Badacze wysunęli hipotezę, że kiedy rozmawiamy ze swoim maleństwem w brzuchu, wspiera to rozwój jego mózgu. Poza tym pomaga też kobiecie budować więź z dzieckiem. Dzięki takim uważnym rozmowom w jej organizmie wydziela się oksytocyna, która wywołuje w dziewiątym miesiącu skurcze przepowiadające i porodowe, ale też wpływa potem na więź i cierpliwość, by móc wstawać w nocy do maleństwa.

Dlaczego dzisiaj tyle kobiet tak długo stara się o posiadanie dziecka, dlaczego w ogóle problem niepłodności i bezpłodności na świecie narasta?

Wcześniej miałyśmy mniej stresu. Dziś niemal wszyscy funkcjonujemy w pośpiechu. Nawet w Meksyku, moim rodzinnym kraju, w którym dla kobiety rodzina zawsze była ważniejsza niż praca i kariera. Tam kiedyś wszystko toczyło się zgodnie z naturą. Ale przecież dziś coraz więcej kobiet najpierw chce czuć spełnienie zawodowe i mieć bezpieczeństwo finansowe, a dopiero potem zamierza decydować się na dzieci. Dlatego na całym świecie, nie tylko w Europie, skazujmy się świadomie na stres. Dodatkowo rodzina pyta, kiedy dziecko, co stanowi kolejną presję i to wszystko ma wpływ na naszą biologię oraz płodność.

Iliana Ramirez, fot. Kat Piwecka
Iliana Ramirez, fot. Kat Piwecka

Zawodowo zajmujesz się badaniem systemu nerwowego człowieka. Jak on wypływa na płodność?

Badania naukowe wykazały, że kiedy w nasze ciało uderza stres, aktywuje on nasz układ współczulny, czyli ten, który mobilizuje do walki. W takiej sytuacji możliwość reprodukcji jest osłabiona, ponieważ ciało musi kierować siłę i energię do działania. Kobiety, które mają bardzo dużo stresu, mogą mieć zaburzoną równowagę hormonalną, która odpowiada właśnie za możliwość zajścia w ciążę. Ich ciała wtedy fizjologicznie nie są gotowe, by przez dziewięć miesięcy nosić w sobie nowe życie.

Czyli musimy włączać nasz układ przywspółczulny, by dać ciału zielone światło?

Powinniśmy zdrowo dobrze jeść, dużo spać, odpoczywać i czasem się ponudzić. Nie musimy od razu rezygnować z pracy. Warto byśmy jednak lepiej poznały, w jaki sposób nasz organizm pracuje w ciągu dnia. Najczęściej biologicznie jest tak, że statystyczny człowiek może skupić się na 90 minut. Wtedy aktywuje swój układ współczulny, który odpowiada za koncentrację. A potem przychodzi 20 minut spadku energii, podczas którego powinniśmy zrobić przerwę: napić się herbaty, spojrzeć za okno, wyjść na spacer z psem, poprzeciągać się, by aktywować nasz układ przywspółczulny i nabrać sił. Potem znowu 90 minut pracy, 20 min relaksu i regeneracji, 90 min pracy, 20 min relaksu. Dzięki takiemu rytmowi łatwiej się pracuje i na dłużej możemy zachować siły oraz witalność organizmu.

A my wbrew biologii żyjemy cały czas na pełnych obrotach…

Wiele osób kompletnie nie reaguje na pierwsze symptomy zmęczenia, jakie wysyła organizm. Czują zmęczenie i spadek energii, ale zamiast odpocząć, idą napić się kawy i pracują dalej. Jak ziewają – to jedzą batonik z glukozą, by postymulować się i pracują dalej. My nie szanujemy naszego cyklu biologicznego. W rezultacie nasz system nerwowy jest cały dzień na pełnych obrotach, to trudno go potem zrelaksować, by spokojnie zasnąć.

Wielu moich klientów opowiada, że nie mogą wyhamować pod koniec dnia. Dlatego piją alkohol, włączają telewizor, objadają się. Wtedy system nerwowy trochę zwalnia, ale dzięki takim bodźcom nie jest w stanie odbudować się. Sen jest płytki, więc ciało w nocy nie odpoczywa. Dlatego rano wstają znów zmęczeni do pracy.

Co może wieczorem zrobić kobieta, by się naturalnie wyciszyć?

Przede wszystkim delikatne ćwiczenia oddechowe, które uspakajają system nerwowy. Pierwsze: wystarczy przez nos wziąć długi wdech i równie długi wydech. Mniej więcej 5 sekund na wdech i 5 na wydech, zawsze nosem, nigdy ustami. Warto też obserwować swoją przeponę. Wdech – brzuch jest okrągły, wydech – brzuch chowa się do środka. Drugie ćwiczenie: jeśli się stresujemy i czujemy intensywne emocje, warto wziąć głęboki wdech, a podczas spokojnego wydechu mówić: „Buuuuuuuuuu”, lub „Maaaauuuuu” do momentu, aż uuuu całkowicie ucichnie, tak długo jak to tylko możliwe.

W jaki sposób się relaksujesz?
Najbezpieczniejsza dla kobiet w ciąży jest medytacja aktywna np. podczas spaceru na łonie przyrody. Fajne efekty daje delikatne rozciąganie, joga, niektóre sztuki walki jak tai-chi lub mindfulness. To wszystko wspiera nasz system nerwowy przywspółczulny. Warto też szukać fajnego masażu, bo kiedy ktoś nas dotyka, dodatkowo jeszcze relaksują się nasze mięśnie. Moja babcia była tradycyjną uzdrowicielką w Meksyku. Pamiętam, że przychodziły do niej kobiety, które chciały bardzo zajść w ciążę. Zawsze pytałam babcię, dlaczego te masaże brzuszka są tak skuteczne, a ona mówiła mi, że czuły dotyk uspakaja i relaksuje matkę, więc robi miejsce na dziecko.

Chcę teraz mienić temat na trudniejszy. Czy poronienie może być dla kobiety traumą?
Kobieta, kiedy dowiaduje się, że jest w ciąży, natychmiast uruchamia swoją wyobraźnię i nawet jeśli jeszcze nie zobaczyła i nie spotkała dziecka, to już zaczyna się do niego przywiązywać i wyobrażać sobie jego przyszłość. Wiele kobiet przeżywa poronienie jak stratę kogoś bliskiego i dla nich w tym momencie zaczyna się żałoba.

Poza tym po stracie zwykle wpadamy w głębokie poczucie winy. Kobietom wydaje się, że zrobiły coś, co spowodowało poronienie. Analizują więc obsesyjnie, co jadły, co robiły w ciągu dnia, ile godzin spały itp. A prawda jest taka, że jeśli nosimy w sobie zdrową ciążę, to bardzo trudno ją stracić. Organizm najczęściej roni płód, który nie rozwija się on prawidłowo albo ma jakąś wadę genetyczną.

Tu dochodzi jeszcze jeden temat – dziś kobieta wie, że poroniła trzytygodniową ciążę. A kiedyś, gdy jeszcze nie było testów ciążowych, wydawało jej się, że po prostu spóźniła się jej miesiączka. Dlatego dziś trudniej radzić sobie z takimi informacjami i wiedzą na temat swojego ciała. Często po takim przeżyciu pojawia się też strach. Kiedy para znów próbuje zajść w ciążę, oboje zaczynają się bać, że znów dojdzie do poronienia. Niektóre kobiety wpadają wtedy w błędne koło lęku. Znam kilka badań, które pokazują, że doświadczenie poronienia może skutkować PTSD. Czytałam też niedawno, że 60% kobiet, które kilka razy doświadczyło poronień – choruje potem na depresję.

Co możesz im powiedzieć? Czy jest coś, co pomogłoby im podnieść się na duchu?
Trzy lata temu sama poroniłam ciążę i wiem, jak trudne jest to doświadczenie. Zauważyłam jednak, że kobiety milczą na ten temat, niechętnie o tym opowiadają, szybko starają się zapomnieć i chcą wrócić do pracy. Kiedy ja im opowiadam o tym, co spotkało mnie, nagle widzę, że one się otwierają i chętnie mówią o swoim doświadczeniu. Myślę, że tak właśnie powinno być.

Nie powinniśmy tej straty traktować jak tabu. Warto pozwalać sobie czuć smutek i żałobę, nawet jeśli znajomi wokół nas mówią: „Ależ to było tylko kilka komórek”, „Ależ to był tylko trzytygodniowy płód”. Nie trzeba ich słuchać. Powiedziałabym tak: „To naturalne, że dla ciebie każda ciąża jest realnym dzieckiem. Ty już miałaś wizualizacje i plany wobec macierzyństwa. Masz prawo do smutku, łez i rozpaczy.Warto też, byś pomyślała o wykonaniu jakiegoś rytuału pożegnania. Przecież jak umiera ci bliska, dorosła bliska osoba – to idziesz na pogrzeb. Natomiast kiedy dochodzi do poronienia, często nie mamy momentu pożegnania. Dlatego można spróbować różnych tradycji symbolicznych: napisać list do dzieciątka albo wypuścić do nieba balonik lub zapalić światełko.

Warto też szukać osoby, z którą czujemy się bezpiecznie, by móc mówić jej głośnio, jak się czujemy. Terapeutki, przyjaciółki, mamy… Nie zawsze partner czy mąż jest na to gotowy, ponieważ on też cierpi. Warto też nie poddawać się, ale na spokojnie, bez presji”.

Ty się nie poddałaś!

Myślę, że w moim przypadku biologia wiedziała, co robi. Wcześniej byłam bardzo zabiegana i zestresowana, a teraz czuję się spokojna jak nigdy dotąd. Chyba właśnie dlatego moje ciało w końcu jest gotowe na ciążę.

Iliana Ramirez, fot. Kat Piwecka

Dr Iliana Ramirez – farmakobiolożka i terapeutka traumy. Wykładowca uniwersytecki w dziedzinie farmakologii i biologii molekularnej w Cinvestav w Mexico City. Prowadziła badania dotyczące plastyczności mózgu w zakresie epilepsji, autorka artykułów naukowych publikowanych w prestiżowych magazynach, m.in. „Molecular Endocrinology” (Oxford Academic). Jej zainteresowania zawodowe dotyczą funkcjonowania mózgu w obszarach medycyny tradycyjnej, praktykowanej od wieków w różnych kulturach, m.in. meksykańskiej, hinduskiej i chińskiej, ich praktycznego zastosowania w życiu człowieka z kultur Zachodu. Z tego zakresu pisze książki i prowadzi autorskie warsztaty w Polsce i za granicą. Od kilku lat specjalizuje się w terapii traumy.