Go to content

Po latach walki mogę z pełną odpowiedzialnością powiedzieć, że jestem szczęśliwym człowiekiem! Przypomnę wam kawałek mojej historii…

Fot. Archiwum prywatne

Podobno dostajemy tyle, ile jesteśmy w stanie udźwignąć… Los zadecydował za mnie, i tak oto od kilku lat „robię za tragarza”! Dokładnie 7 lat temu diagnoza – BIAŁACZKA – przewróciła moje życie do góry nogami! Mój idealny, cudowny, poukładany świat runął niczym domek z kart! Spędziłam kilka następnych dni w samotności nie wychodząc z domu, nie odbierając telefonów – po prostu chciałam przestać istnieć! Nie wiedziałam jeszcze wtedy, że białaczka to nie wyrok śmierci i można przecież zawalczyć o własne życie i zdrowie! Tysiące myśli, litry łez i pytań bez odpowiedzi i nareszcie postanowiłam działać!

Zaczęłam leczenie, kilka wykańczających chemioterapii, naświetlań – dwa kolejne lata to ciągła podróż z domu do szpitala, ze szpitala do domu, podróż od chwil totalnego załamania, po bieg w kierunku światełka nadziei dawanego przez lekarzy!

Oszczędzę wam opisów mojego fizycznego cierpienia, sygnałów mojego chorego ciała, które czasami były niczym w porównaniu z odczuciami mojej schorowanej duszy… Pomimo pełnej mobilizacji do działania, czułam się wtedy nieszczęśliwym człowiekiem! Ale w końcu udało się! Moja choroba została uśpiona, a wraz z nią uśpiłam na trochę moje czarno-widzenie w kwestiach zdrowia!

I tak żyłam sobie myśląc, że wszystko już będzie dobrze… I wtedy doznałam poważnego złamania nogi – kolejne miesiące niemocy… Pomyślałam, że przecież to może spotkać każdego! Ale czy każdy przechodzi zawał serca przed 30-tką?! Moje serce zbuntowało się przeciwko wielomiesięcznym stresom, od których nie potrafiłam uciec! Dwa lata temu zdiagnozowano u mnie złośliwego nowotwór piersi… Już wiem, że muszę z pokorą przyjmować wszystko, co przyniesie mi los! Rak dał mi przerzuty na trzustkę. Łzy i nieprzespane noce nic nie zmienią w mojej sytuacji! Oczywiście nie jestem cyborgiem i czasem muszę oczyścić emocje – dlatego płaczę… Właściwie płaczę chyba więcej niż powinnam – przez tyle lat choroby poznałam wspaniałych ludzi – i małych dzielnych pacjentów wielkich duchem i dużych drżących o los najbliższych pacjentów szpitali, których niestety już z nami nie ma!

^2FDFE25A3B4451D8D50C5F554290B10FDE80B2D5B7DF5A521B^pimgpsh_fullsize_distr

Po latach walki mogę z pełną odpowiedzialnością powiedzieć, że jestem szczęśliwym człowiekiem! Mam cudowną rodzinę, której wsparcie jest dla mnie najważniejsze! Moje życie z chorobą zweryfikowało moje przyjaźnie i teraz mam absolutną pewność, że wokół mnie znajdują się najlepsi, najszczersi i najmądrzejsi ludzie na świecie, bez których wsparcia na pewno nie dałabym rady! Moja choroba zabrała mi wiele, ale dzięki niej teraz wiem, co jest w życiu najważniejsze! Potrafię cieszyć się każdym dniem, każdą chwilę traktuję wyjątkowo, doceniam zwykle rzeczy, które przedtem mi umykały… Dzień dzisiejszy jest najważniejszy! Mam wiele planów i marzeń,  ale to na chwili obecnej koncentruję swoją uwagę, aby żaden piękny moment mi nie umknął…

Nigdy nie będę znaną pisarką, uznaną malarką, ani zapewne nie zapiszę się w żaden inny sposób na kartach historii, nie zostawię spuścizny dla przyszłych pokoleń, dlatego chciałabym, aby ludzie wspominając mnie myśleli, że byłam po prostu dobrym człowiekiem!

Będę wspierać was tu  w życiu… codzienności… zdrowiu… chorobie… i mam nadzieję, że moje przemyślenia i historia komuś rozświetli drogę, na początku której byłam ja 7 lat temu!

^25D9A134A7FB9D73264BB15F8037B29BA3CAA7AD12123A53F2^pimgpsh_fullsize_distr