Go to content

„On nie wie, z kim zadarł”: Ania w heroicznej walce z nowotworem

fot. Lina Trochez/Unsplash

Spotkanie z Anną Bloch jest jak promień słońca w środku burzy. Pomimo walki z nowotworem żołądka i guzem jajnika, ta niezwykła kobieta emanuje niezłomnym optymizmem. Pracująca w Stołecznym Centrum Bezpieczeństwa w Warszawie, Anna postanowiła podzielić się swoją historią, aby rozwiać tabu wokół chorób nowotworowych. Choć diagnoza mogła wydawać się niewyobrażalnym szokiem, kobieta wybrała drogę walki z uśmiechem na twarzy. Jej historia jest przypomnieniem, że nawet w najciemniejszych chwilach, optymizm jest siłą, która prowadzi nas naprzód. Przygotujcie się na spotkanie z inspirującą determinacją i nadzieją.

Nowotwory stanowią nie lada wyzwanie. To plaga, która dotyka nie tylko chorych, ale również ich bliskich, okradając ich codzienność z normalności. Diagnoza nowotworu zawsze przychodzi jak grom z jasnego nieba, wypełniając serca chorych oraz ich rodzin szokiem i niepewnością. Jednak w tym mrocznym tunelu zawsze pojawia się punkt zwrotny – moment, w którym musimy podjąć decyzję: poddać się czy stanąć do walki – walki o życie, zdrowie, o marzenia…

Ohme.pl: Anno, Twoja historia jest inspirująca dla wielu ludzi walczących z chorobą. Jak wyglądało Twoje pierwsze spotkanie z diagnozą? Chwila, kiedy dowiedziałaś się, że stajesz przed tak ogromnym wyzwaniem, jakim jest walka z nowotworem…

Anna: Wszystko zaczęło się niewinnie. Myślałam, że zaczynam proces menopauzy. Miałam uderzenia gorąca i potów, zaburzenia snu, ogólne osłabienie, bóle w nadbrzuszu, uczucie pełności, ubytek masy ciała. Nic nie wskazywało na to, że w ogóle jest jakiś problem. O tym, że mam nowotwór, dowiedziałam się zupełnie przypadkiem. Mój organizm krzyczał, a ja się nie poddawałam. Szłam dalej, bo jak nie ja, to kto?

Szukaliśmy z lekarzem przyczyn mojego złego samopoczucia. Zaczęłam wstępne badania. Profilaktyka 40+ oraz badanie ginekologiczne USG, ruszyła maszyna badań. Na badaniu ginekologicznym USG stwierdzono guz jajnika. W pierwszej chwili zaprzeczałam, że to rak i miałam nadzieję, że ktoś się pomylił. Płakałam. I co teraz? 49 lat to trochę za mało, aby się poddać. Muszę działać, nie poddawać się. Będę walczyć. Mam jeszcze dużo do zrobienia w życiu! Jak mówił św. Augustyn: „Dopóki walczysz, jesteś zwycięzcą”. I tego się trzymałam!.

Po pierwszym szoku poinformowałam dzieci, zadzwoniłam do rodzeństwa, powiedziałam ludziom w pracy, ale z przekazaniem informacji mamie zwlekałam. Mama była po operacji kolejnego biodra i szykowała się do sanatorium. Tak się cieszyła, że jedzie, zwłaszcza, że ciężko było ją namówić na wyjazd.Wolałam jej tego oszczędzić. Przekazałam jej tę informację dopiero po powrocie. Cały czas mnie pytała o samopoczucie, wyniki… Mówiłam, że trzeba czekać.

Od razu skierowano mnie do szpitala na operację usunięcia guza. Do tego czasu były wykonywane również kolejne badania: kolonoskopia, gastroskopia, tomografia i rezonans, aby wykluczyć inne choroby. I nagle STOP! Operacja została wstrzymana ze względu na kolejną diagnozę. Pobrano mi dwukrotnie biopsję z żołądka. Najgorsze było czekanie ale byłam bardzo pozytywnie nastawiona. Na konsultacji z lekarzem, który przekazał nam informację, pojawiłam się z uśmiechem na twarzy: „Co tam doktor znalazł? – zapytałam. Niestety okazało się, że oprócz guza jajnika, mam jeszcze raka żołądka. Był pod wrażeniem mojej postawy i determinacji.

Jednak po tej diagnozie poczułam bezradność ale powiedziałam sobie, że to nie może być silniejsze ode mnie. On nie wie, z kim zadarł.

Ohme.pl: Twoja determinacja i optymizm w walce z chorobą są naprawdę niezwykłe. Kiedy na Ciebie patrzę, widzę w Twoich oczach iskrę nadziei i silną wolę walki. Jak Ty to robisz? Skąd tyle siły?

Anna: Choroba nie zabrała mi optymizmu, silnej woli ani chęci do życia. Z ciężką chorobą jestem jeszcze silniejsza. Muszę robić swoje, a upragniony dzień nadejdzie. Mam dla kogo żyć. Mam wspaniale dzieci, które zawsze dodawały mi wiatru w żagle, wspaniałego męża, dwa psy, które nie odstępują mnie na krok i tylko czekają, kiedy wyjdziemy do lasu. Moją siłą jest moja wspaniała rodzina, która wspiera mnie duchowo. Dzięki nim doceniam wszystko, co mam i co wspólnie osiągnęliśmy, mimo różnych trudności życiowych.Wiem, że przyjdzie taki dzień, w którym nie będę miała energii do walki, ale się nie poddam, bo kocham żyć, kocham ludzi i będę walczyć dla siebie i moich bliskich.

Zawsze uważałam, że trzeba iść do przodu i nie poddawać się. Każdy z nas ma swoją rolę do odegrania w naszym życiu i to od nas zależy, jak to rozegramy. Trzeba pozwolić sobie na płacz i przeżywanie trudnych emocji. Ważne jest, aby umieć wrócić do wcześniejszej rutyny dnia. Wyjść z domu, pójść do kina, teatru lub na spacer. Spotykać się z przyjaciółmi. Funkcjonować, jak za czasów bycia „zdrową”. Ważne jest również to, żeby bliscy którzy wspierają chorego, także dbali o siebie i pamiętali o swoich potrzebach. Muszą zapewnić sobie dobrą kondycję psychiczną i fizyczną, bo to wzmacnia chorego.

Ohme.pl: Badania naukowe wskazują, że optymizm może mieć znaczący wpływ na proces leczenia i przebieg walki z chorobą. Jak Ty sama odczuwasz wpływ Twojego pozytywnego nastawienia na przebieg leczenia i samopoczucie w trakcie walki z rakiem?

Anna: Dobre nastawienie i afirmowanie pozytywnych myśli ma zdecydowanie dobry wpływ na przebieg choroby i stan zdrowia. Dlatego pozytywne myśli i wsparcie rodziny, dodają mi dużo siły w walce z chorobą. Staram się żyć tak, jak żyłam do tej pory. Bardzo ważne jest, aby nie poddawać się i nie załamywać. Częste spacery, medytacja, czytanie książek o tematyce onkologicznej i nie tylko również bardzo mnie motywują i dodają wielkiego wsparcia. Każdego dnia cieszę się z otaczających mnie osób i miejsc. Dzięki mojemu pozytywnemu nastawieniu, które wyssałam chyba z mlekiem matki, swoją pozytywnością zarażam także inne osoby.

Ohme.pl: Chciałabym poruszyć temat Twojego leczenia. Przed Tobą pierwsza chemia. Jakie metody leczenia, poza chemią, zostały Ci zalecone i jak przebiega Twoja terapia?

Anna: Do tej pory zostało wykonanych mnóstwo badań, dlatego, że przy każdym wychodziły nieprawidłowości. Wynik laparoskopii, na który aktualnie czekam, ma wdrożyć dalszy etap leczenia, dlatego jestem jeszcze przed pierwszą chemioterapią, a wraz z kolejnym etapem będzie przeprowadzona operacja i kontynuacja chemii. Najgorsze jest niestety czekanie, ale mam świadomość, że teraz jest idealny moment na wzmocnienie organizmu przed pierwszą chemią, dlatego dużą uwagę skupiam na diecie, ważne jest, abym miała dobrą suplementację. Próbuję zająć czymś głowę i aktywnie spędzam czas na doskonaleniu siebie w tym ważnym dla mnie okresie, który jest naprawdę kluczowy, zważywszy na późniejsze osłabienie organizmu.

Ohme.pl: W Twojej walce z chorobą nie jesteś sama, masz swoją rodzinę i przyjaciół, którzy wspierają Cię na każdym kroku. Jak Twoi bliscy zareagowali na Twoją diagnozę? Jakie wsparcie otrzymujesz od męża, syna, córki oraz od przyjaciół w tym trudnym dla Ciebie czasie?

Anna: Zawsze dla mnie najważniejsza jest rodzina, szacunek, miłość. Dzieci stanęły na wysokości zadania, uruchomiły wszystkie możliwe konsultacje. To one dają mi siłę. Wiem, że są przestraszone i muszą być silne dla siebie oraz dla mnie. Wszystkie ręce na pokład. Dostałam wielkie wsparcie od rodziny i znajomych ale to był również trudny czas dla nich kiedy usłyszeli o diagnozie.Traktujemy chorobę jak mocny katar, który trzeba wyleczyć i zmierzamy do celu. Warto włączyć do pomocy rodzinę, przyjaciół, znajomych, ponieważ to oni zachowują większy dystans do choroby. To również trudny okres uświadamiania sobie, że już nic nie będzie tak jak dawniej. Trzeba będzie się odnaleźć w nowej rzeczywistości, albo zmienić niektóre codzienne czynności.

Zdaję sobie sprawę z tego, że każde spotkanie i rozmowa ze mną przypomina moim bliskim, jak kruche jest nasze życie. Mogą czuć się bezradni, bo nie wiedzą, jak mnie wesprzeć, ale może to też być motywujące dla nich. Dlatego trzeba cieszyć się każdą sekundą życia i niczego nie odkładać na później. Ale również cieszy mnie to, że wiedzą, jak silną jestem osobą.

fot. Dayne Topkin/Unsplash

Ohme.pl: Zawsze, gdy stajemy w obliczu choroby, zmuszeni jesteśmy do przewartościowania wielu aspektów naszego życia. Czy choroba zmieniła Twoje spojrzenie na codzienne sprawy, wartości czy cele życiowe?

Anna: Najgorsze było niedowierzanie. Byłam w szoku, że dotknął mnie nowotwór. Pierwsze momenty świadomości, że jestem chora, nie były kolorowe. Czułam strach, a przede wszystkim złość, że spotkało to właśnie mnie. Osobę, która jest okazem zdrowia, dobrze się odżywia i nic nie mogło wskazywać, że to właśnie rak. Kilka dni po otrzymaniu diagnozy i kilku dołujących dniach, poczułam się jakbym zderzyła się ze ścianą. Powiedziałam sobie dość. Pokonam cię. To choroba jak każda inna i ja z niej wyjdę. Od tego momentu całkiem zmieniłam nastawienie i dostałam jeszcze większego powera, niż przed poznaniem diagnozy. 

Ohme.pl: Jakie techniki radzenia sobie ze stresem, czy emocjami, okazały się dla Ciebie najbardziej skuteczne podczas walki z chorobą? Masz jakieś specjalne sposoby na utrzymanie dobrego samopoczucia i optymizmu, z którymi chciałabyś podzielić się ?

Anna: Są trzy rzeczy bardzo ważne w leczeniu:

  1. Trzymanie się zaleceń lekarza
  2. Odpowiednia dieta
  3. POZYTYWNE nastawienie

Ważne jest, żeby znaleźć w sobie bezpieczny „port”, bezpieczne miejsce, w którym dobrze się czujemy, by nie myśleć cały czas o chorobie. Otoczenie ma nam sprzyjać w wyciszeniu się. Należy otwarcie mówić o swojej chorobie, nie wstydzić się jej.

Podczas walki z chorobą najbardziej skuteczne są dla mnie wyjazdy, spacery po lesie. Tam czuję się jak wolny ptak, szybuję nad łąkami, lasami. To niesamowite uczucie. Tam ładuję baterie. Rozmawiam ze sobą i z Bogiem. Medytuję. Medytacja pomaga mi odprężyć się, zapominam o złych rzeczach, uwalniam mój umysł. Korzystam z metody oddechowej Wima Hofa, która łagodzi stres.

Cicha muzyka, szum wody, śpiew ptaków albo nawet cisza, która również jest wskazana. Odpowiednia dieta onkologiczna, wprowadzona przez wspaniałą osobę – dietetyk mgr. inż. Ewę Ceborską-Scheiterbauer – która zadbała o wzmocnienie mojego organizmu, jest niezbędna.

Ohme.pl: Twoja determinacja i siła są inspirujące dla wielu osób, które znajdują się w podobnej sytuacji jak Ty – dopiero co dowiedziały się, że są chore. Gdybyś mogła przekazać im jakąś wiadomość lub radę na początku ich walki – to co by to było?

Anna: Drodzy Czytelnicy, którzy dowiedzieliście się o takiej diagnozie. Pozwólcie sobie na negatywne emocje. to normalne, że odczuwacie lęk, złość. Pozwólcie sobie na łzy. To minie i będziecie musieli iść dalej. Myślcie pozytywnie i nie poddawajcie się. Wygracie z chorobą, ale uwierzcie w to, że tak będzie. Korzystajcie z wiedzy na temat choroby, czytajcie informacje. Są bardzo kształcące, ale przede wszystkim motywujące. 

Odpowiednie nastawienie odgrywa bardzo ważną rolę w leczeniu, dlatego skupcie się na pozytywnych aspektach swojego życia, będzie wam łatwiej. Jeśli nie dajecie rady, skorzystajcie z odpowiednich jednostek, które są do waszej dyspozycji. Jest dużo możliwości np. fundacje, które wspierają chorych i ich bliskich, Instytucje Onkologiczne, dietetycy, terapeuci…

Idźcie do przodu, mówcie o swoich lękach, odczuciach. Cieszcie się każdą chwilą. Trzymam za Was wszystkich kciuki i ściskam mocno!