– Rozmawiajmy też o swoim zdrowiu, rozpocznijmy taką rozmowę, jeśli jej nikt jeszcze nie podjął, bądźmy w tym względzie prekursorkami, przetrzyjmy szlaki dla innych. Stańmy się liderkami takich rozmów. Zadajmy czasem takie proste pytanie: – Dziewczyny, kiedy byłyście ostatnio na cytologii? Z dobrą intencją, bez wyrzutu. Formułujmy słowa mądrze, z rozwagą, aby nikogo nie zawstydzić, nie skonfundować. Z wyczuciem i z uważnością. Możemy być mądrymi i bliskimi przyjaciółkami, partnerkami, przewodniczkami i osobami, na których można polegać. Pomagajmy sobie, pamiętając, że profilaktyka zdrowotna może nas uratować – mówi psycholożka Katarzyna Kucewicz.
O przełamywaniu barier i budowaniu otwartości do rozmowy na temat zdrowia intymnego, z psycholożką i psychoterapeutką
Katarzyną Kucewicz, ekspertką kampanii „W kobiecym interesie”, dla Ohme.pl rozmowę przeprowadziła Agnieszka Grün-Kierzkowska.
W Światowym Dniu Świadomości Raka Jajnika, ruszyła 6. edycja kampanii społeczno-edukacyjnej „W kobiecym interesie”. Jak postrzegasz swoją rolę w tej akcji?
To dla mnie bardzo dużo znaczy, że mogę być ambasadorką i ekspertką tego projektu. Uważam go za niezwykle istotny społecznie. Wszystkie projekty Gedeon Richter Polska dotyczą spraw kobiecych i uświadamiania kobiet w aspekcie profilaktyki zdrowotnej, uczą dbania o zdrowie, a zwłaszcza o zdrowie intymne.
Tym razem reflektor uwagi kierujemy na istotę relacji, wzajemnego dbania o siebie i rozmawiania o znaczeniu badań profilaktycznych, w rodzinie, wśród bliskich. Raport Gedeon Richter Polska pokazuje, że wciąż jest to temat tabu. Z analizy wynika również, że zdrowie intymne nie jest niestety traktowane przez nas równorzędnie z innym tematami zdrowotnymi. Dlatego główną rolą kampanii jest uświadamianie istotnego znaczenia badań profilaktycznych. Pamiętajmy, aby nie tylko badać się regularnie, ale również z otwartością i szczerością rozmawiać o zdrowiu z najbliższymi.
Hasło tegorocznej edycji, które brzmi „Powiedz jej o tym”, podkreśla istotne znaczenie otwartej rozmowy z bliską osobą, także na temat zdrowia intymnego. Czy rzeczywiście mamy z tym problem? Czy Polacy boją się badań profilaktycznych?
Tak, jedna rzecz, że się boją, ale są też inne powody. Często mają poczucie, że zdrowie intymne jest nieważne i badania profilaktyczne są bez znaczenia dla ich życia. Funkcjonuje w naszym społeczeństwie szereg stereotypów na temat badań profilaktycznych: że profilaktyka jest bezzasadna, że nie ma sensu, że skoro lekarz nie zleca tych badań, to ja nie będę się wychylać itd. Bardzo często ludzie bezrefleksyjnie wierzą systemowi zdrowotnemu. Myślą: Skoro nikt mi nie każe iść się zbadać i nikt do mnie nie dzwoni w tej sprawie, to ja nie muszę widocznie tego robić. Wiele osób też ma przekonanie, że profilaktyka jest zbytkiem i stratą czasu.
Zwłaszcza mnóstwo kobiet przyjmuje postawę, w której nie mają przestrzeni na myślenie o swoim zdrowiu, nie widzą możliwości, żeby się skupić tylko na sobie. To jest zatrważające podejście, bo jak wiemy, kiedy zaczyna nam zdrowie szwankować, to tak naprawdę wszystko zaczyna się psuć w naszym życiu. Nasze zdrowie jest główną lokomotywą, która ciągnie nas, więc jeżeli ona zacznie zwalniać, to upadną też wszystkie inne nasze aktywności.
My wciąż mówimy, że nie mamy czasu, odkładamy temat zdrowia intymnego na później. Albo bagatelizujemy niestety objawy, twierdząc, że nam nie są potrzebne żadne badania. Obserwuję taką narrację, zwłaszcza u osób starszych. Podchodzą do tematu badań profilaktycznych z mniejszą świadomością tego, że większość chorób wcześnie wykrytych, jest uleczalna. Jeżeli się odpowiednio szybko zmonitoruje, nawet bezobjawowy przebieg jakiejś choroby, to jest szansa na całkowite wyleczenie.
Niestety nierzadko jest tak, że ludzie nie mają wiedzy, że chorobom można zapobiegać, nie tylko je leczyć. Przyjmują chorobę jako naturalny stan rzeczy i godzą się z jej obecnością, zdani na los. A przecież medycyna dzisiaj wykazuje duże możliwości prewencyjne. Lekarze robią, co mogą, żeby jak najszybciej i jak najwcześniej wykrywać choroby i dawać szansę na wyleczenie i drugie życie. Wciąż niestety wiele osób ma takie podejście, że dopiero jak coś ich boli, to idą do lekarza. Jak coś krwawi, jak coś doskwiera, to wtedy robią badania, a nie wtedy, kiedy się czują świetnie.
Samopoczucie jest odzwierciedleniem tego, co jest w środku. Oczywiście bardzo dużo narracji wokół profilaktyki, jest skupione na przestrzeganiu. Na takich „czerwonych flagach”, historiach, że ktoś się nie badał, zachorował i umarł. Albo nie dbał o regularne badania profilaktyczne i odkrył dopiero czwarty stan nowotworu. Takie praktyki mają wątpliwe skutki, bo nie chodzi o to, żeby ludzi straszyć i wywoływać panikę, ale chodzi o budowanie świadomości, że badania profilaktyczne są pomocne, bardzo często ratujące życie.
Ja się trochę dziwię, bo kobiety, chociaż nie tylko kobiety, mężczyźni również, tak bardzo dbają o swoje ciała. Widać to nawet na przykładzie zabiegów upiększających w gabinetach kosmetycznych. Nie czekają do ostatniego momentu, tylko regularnie powtarzają zabiegi po to, aby cały czas dobrze się prezentować. A zarazem nie mają takiego podejścia holistycznego do całego organizmu, jedynie taką regularną dbałość zewnętrzną zauważam.
Bardzo słuszna uwaga! Chętnie sięgamy na przykład po medycynę estetyczną i nie mamy z tym żadnego problemu, żeby sobie na przykład igłę wbić w usta, nie boimy takich zabiegów. Natomiast często mówimy, że jakiegoś badania nie wykonamy, bo jest bolesne, chociaż w rzeczywistości tak wcale nie jest. Myślę, że ludzie się po prostu boją wyniku badań, że może coś u nich wykryć. Istotna jest również perspektywa czasowa w przypadku badań profilaktycznych, na których wyniki często trzeba
poczekać, choć w części badań, jak USG piersi, mamy informację od ręki. Z kolei czekając na wyniki cytologii, musimy się już uzbroić w cierpliwość i dla niektórych ludzi może to być bardzo stresujące. Myślę jednak, że warto jest przełamywać ten wewnętrzny opór.
Dzisiaj takim głównym lifemotivem jest strach. Strach, który karmi się ciszą, niedopowiedzeniem. Przełamać można go rozmawiając i jeszcze raz rozmawiając. Wymieniając się doświadczeniami, czerpiąc wiedzę z obopólnych doświadczeń,
wspierając się.
Mam taką obserwację, że podejście polskiego społeczeństwa, stawia niestety zdrowie intymne w roli tematu tabu. Czy zgodzisz się z moją obserwacją? I co możemy zrobić, aby to zmienić?
Powinniśmy otwarcie rozmawiać o zdrowiu intymnym oraz istotności profilaktyki. Tłumaczyć, rozwiewać wątpliwości, być otwartymi, cierpliwymi, spokojnymi wobec czyjejś nieufności. I mówić o danych rzeczach po imieniu, bez niedomówień, eufemizmów. Bez wstydu i niepotrzebnego zakłopotania.
Zobacz, że bardzo często posługujemy się takim określeniem jak „choroby kobiece”. Czyli to dotyczy samych kobiet, sprawą ich badań się nie interesujemy. I to jest sposób na zamknięcie tematu: nie wtrącamy się do spraw nas nie dotyczących. Uogólnienie, które ma przysłonić problem, zepchnąć go, zatrzeć.
Ja także mam takie doświadczenie, miałam w rodzinie podobną sytuację i gdy zapytałam mojego taty -Na co ciocia umarła? usłyszałam krótką odpowiedź, że na choroby kobiece. A chciałabym wiedzieć dokładnie, bo może ma to znaczenie dla mnie, czy jest to coś dziedzicznego, groźnego genetycznie dla pozostałych członków rodziny? Czy zachorowanie może związane było ze stylem życia cioci? Choroby kobiece, przecież to może chodzić o jajniki, trzon macicy, albo o szyjkę macicy, a może to kwestia raka?! Tata nie miał pojęcia, nie wiedział, zbył mnie jednym ogólnym określeniem i tak jest w wielu polskich domach. Nie rozróżniamy trzonu macicy od szyjki macicy, polipa endometrium od endometrium walnego etc. Nie mamy pojęcia o powiązaniach genetycznych w rodzinach. Brak edukacji i brak rozmowy sprawiają, że budujemy mur tabu i nie potrafimy o zdrowiu swobodnie rozmawiać.
Eksperci, zaproszeni przez Gedeon Richter Polska do współpracy, mają w kampanii „W kobiecym interesie” właśnie zachęcać do otwartości, szczerej rozmowy, podejścia do tematu zdrowia intymnego z odwagą i bez skrępowania. Czy to trudne zadanie?
Tak, niewątpliwie. Posłużę się takim przykładem, ponieważ okazuje się, że często mężczyźni nie są zainteresowani badaniami kobiet, żon, matek, sióstr. Często komentują temat w ten sposób: Mnie to nie dotyczy, czy ona się bada regularnie, czy robi sobie USG, czy robi cytologię, to nie moja sprawa. Nie traktujemy zdrowia jako wspólnej sprawy, że to jest „nasza sprawa”,
istotna dla życia całej rodziny.
Ale dlaczego? Dlatego, że często mężczyźni się boją przekroczyć granicę intymności. Czują się niezręcznie, bo niby jak syn ma zapytać matkę, czy zrobiła cytologię?
Nie czujemy takiej autentycznej, wzajemnej odpowiedzialności, a przecież zdrowie kobiety wpływa na całą rodzinę, proces prokreacji, w jakim stanie się urodzą dzieci.
Myślę, że wstydzimy się po prostu. Nasza kultura, stawia intymność obok seksualności. Mężczyźni się boją, że pytając córki np. o USG piersi, czy o miesiączkę, dokonują nadużycia, wykroczenia. Wolą, żeby jakaś inna kobieta z nimi porozmawiała, matka, siostra, babcia. A przecież pytając o sprawy zdrowotne nie dokonają transgresji.
Obecna jest w społeczeństwie dbałość o zdrowie, ale głównie w aspekcie wizualnym ciała, a nie takiej prawdziwej troski o stan
zdrowia i stosowania profilaktyki zdrowotnej. Obserwuję taki wszechobecny „lans sportowy”, czyli dbałość o ciało w kontekście
rekreacyjnego oddawania się czynnościom sportowym.
Tak, jedynie troska o to, co widać, a nie holistyczne podejście do całego organizmu. Robimy to niestety w ramach utrzymywania relacji, dla innych, a nie dla siebie. W towarzystwie innych osób dbamy o formę fizyczną, spotykamy się w siłowniach, na basenach, czy w parkach. Resztę można ukryć, bo jej nie widać. Albo pominąć milczeniem. Taka ciekawostka,
badania zlecone przez Gedeon Richter Polska np. pokazały, że bardzo rzadko rozmawiamy ze swoimi babciami na temat istotności profilaktyki, jakby starsze kobiety nie potrzebowały badań.
Czyli założenie, że badania profilaktyczne mają termin ważności w kontekście pewnego okresu życia, a później po prostu wypada się z tego systemu dbałości o zdrowie?
Tak, coś w tym stylu. Być może mamy takie poczucie, że babcia będzie się czuła niezręcznie rozmawiając o sprawach zdrowia intymnego, że dla babci to jest temat tabu, że już nie ma co babci denerwować, ponieważ babcia już tyle razy machnęła ręką i powiedziała: Daj, ty mi spokój. Jak Pan Bóg będzie chciał, to mnie zabierze. Ja nie będę tam się prosić o badania, jak inni są
chorzy, to niech sobie chodzą. To nierozsądne i przykre podejście, ponieważ kobiety w podeszłym wieku są przecież grupą najbardziej narażoną. Takie choroby jak np. rak trzonu macicy, swoje żniwo zbierają tuż po menopauzie.
Słowem kluczem kampanii „W kobiecym interesie” jest świadomość. Jak z perspektywy ekspertki, ale również jako kobieta, rozumiesz rolę świadomości w podejściu do zdrowia i ciała?
Mam wrażenie, że to wiąże się przede wszystkim z odpowiedzialnością. Posiadać świadomość, oznacza bycie osobą, która jest przytomna i obudzona. Żyje, ma szeroko otwarte oczy, odczuwa bodźce, zna swoje ciało. Bardzo ważne jest, aby w medycynie podążać za zdobyczami nauki.
Dzisiaj z chorobami można już walczyć, wyeliminować choroby w różnym stadium. Otwartość na badania oznacza, że nasze zdrowie w dużej mierze zależy od nas. Nasze zdrowie jest w naszych rękach, a nie w ramach działania jakiegoś systemu. Uważam jednak, że bardzo wiele osób myśli odwrotnie. Przecież cytologię powinno się robić raz w roku. Jednak, gdy system mówi, że raz na 3 lata albo raz na nawet 5 lat, to wszyscy postępują niestety zgodnie z tą zasadą. Powinniśmy raczej myśleć racjonalnie i brać sprawy w swoje ręce, a nie czekać na wytyczne od systemu, który kieruje się względami ekonomicznymi. Nasze zdrowie powinno być dla nas najważniejsze!
Wierzysz w moc i pozytywny wpływ wzajemnej troski o siebie, polegającej np. na przypominaniu o terminach badań, wizytach u lekarza etc.?
Zdecydowanie tak. Wierzę w ważność rozmowy, ogromną moc dialogu. Warto dyskutować, edukować się nawzajem i nie ustawać w samorozwoju. Nawet jeśli bliska osoba zapiera się rękoma i nogami, to może w którymś momencie zrozumie swój błąd i będzie chciała z nami rozmawiać. Warto włączać mężczyzn do rozmów, dlatego że mężczyźni mają zakodowanych w
głowach szereg stereotypów, wstydzą się i boją tematów zdrowotnych.
Często, my kobiety, nie ułatwiamy facetom zadania, bo jesteśmy zamknięte w sobie. Mówimy: To jest moja sprawa, ja mu nie będę się tłumaczyć. Ja to ja, a on to on. Rozmawiać z nim? O czym ja mogę z nim rozmawiać?! Przecież i tak się nie zna, nie zrozumie. To jest złe podejście!
Jeśli coś nas boli, to po prostu mówmy tym partnerom, a nie ukrywajmy naszych rozterek. To są nasze wspólne sprawy, sprawy rodziny. Wszyscy jesteśmy tak samo ważni, powinniśmy dbać o siebie nawzajem. Nie sprawy kobiece, a nasze sprawy.
Jakie słowa, nawiązujące do otwartości w sprawach zdrowia intymnego, kierujesz do czytelniczek i czytelników portalu Ohme.pl?
Ja bym przede wszystkim skierowała przesłanie, aby być ze sobą razem, dzielić się tym, co przynosi nam życie. Rozmawiać, jak najwięcej rozmawiać! Nie tylko o kosmetykach, polityce, o pięknych książkach, ważnych wydarzeniach, czy o naszych emocjach. Choć to wszystko bardzo ważne elementy naszego życia. Rozmawiajmy też o swoim zdrowiu, rozpocznijmy
taką rozmowę, jeśli jej nikt jeszcze nie podjął, bądźmy w tym względzie prekursorkami, przetrzyjmy szlaki dla innych.
Stańmy się liderkami takich rozmów. Zadajmy czasem takie proste pytanie: – Dziewczyny, kiedy byłyście ostatnio na cytologii? Z dobrą intencją, bez wyrzutu. Formułujmy słowa mądrze, z rozwagą, aby nikogo nie zawstydzić, nie skonfundować. Z wyczuciem i z uważnością. Możemy być mądrymi i bliskimi przyjaciółkami, partnerkami, przewodniczkami i osobami, na których można polegać. Pomagajmy sobie, pamiętając, że profilaktyka zdrowotna może nas uratować.
Katarzyna Kucewicz
Psycholożka, psychoterapeutka, seksuolożka, trenerka. Autorka 5 poradników, setek artykułów i komentarzy eksperckich. Podcasterka magazynu psychologicznego „Charaktery”. Przynależy do Polskiej Federacji Psychoterapii. Na co dzień przyjmuje pacjentów w przychodni VenaMed w Warszawie. Psychoedukuje na Instagramie @psycholog_na_insta