Moja żona poszła na terapię i mówi teraz do mnie: „NIE, bo NIE. Nie muszę ci się tłumaczyć!” To, że poprawiam nierówno rozwieszone pranie, ona uważa za akt mojej skrytej agresji. No ludzie! Ja nie wiem, czy to dłużej wytrzymam – żali się Marek. Dlaczego osoby, które dopiero zaczynają terapię, stają się nieznośne? Czy warto to jakoś przetrwać? Na to pytanie odpowiada psychoterapeutka par i małżeństw.
„Nie, bo nie! Nie muszę ci się tłumaczyć” albo „Nie dzwoń do mnie w godzinach pracy”, mówi do Marka żona, która od dwóch miesięcy chodzi na terapię. Marta jest bardzo zadowolona ze spotkań z psychologiem, ale wszyscy jej przyjaciele wokoło widzą, że dziwnie się zachowuje. „Teraz drobne sprawy w naszym domu urastają do dramatycznych rozmiarów. Fakt, że poprawiam po żonie nierówno rozwieszone pranie na suszarce, ona uważa za akt mojej skrytej agresji. Kiedy idziemy w gości, ona nie je nic, co pojawi się na stole. Twierdzi, że ma do tego prawo i nie będzie jadła z grzeczności. No ludzie! Ja nie wiem, czy to dłużej wytrzymam. Kiedy próbuję z nią rozmawiać, słyszę: »Ty mnie nie rozumiesz, bo ja jestem wysokowrażliwa!« Serio?! »A kim ja jestem w tym układzie? Słoniem w składzie porcelany?« Czy ona teraz w ogóle bierze pod uwagę moje potrzeby?”, zastanawia sie Marek.
Trudna nauka mówienia „stop”!
„Ludzie na początku terapii nie potrafią jeszcze opowiadać o swoich emocjach, a jednocześnie próbują nowych zachowań i zwykle robią to albo obcesowo, albo przeciwnie – bardzo nieśmiało, tak jakby chcieli przeprosić cały świat za to, że żyją”, opowiada terapeutka par Malena Kazoń.
Marta jest teraz w czasie dużych zmian. Poszła do pracy i ma nowe obowiązki i twierdzi, że razem ze swoją psycholog pracują obecnie nad nauką stawiania granic i przyznawaniem sobie prawa do uczuć i egzekwowania pragnień. Dlatego Marlena tłumaczy mężowi, że już nie odpisuje mu błyskawicznie na SMS-y i nie oddzwania, jak ma sajgon w pracy. Marek wścieka się i mówi: „Kiedyś moja żona była inna, ciepła i uważna, tęsknię za nią!” Co może zrobić?
„Jeśli ktoś całe życie godzi się na różne nadużywające go zachowania, a teraz już tego nie chce, próbuje mówić »stop«. A to zawsze jest proces, który można porównać do nauki gry na gitarze. Zanim struna zacznie wydawać właściwe dźwięki, będzie brzmiała fałszywie. Tak samo jest z naszymi emocjami: złością i bezradnością. Zanim nauczymy się mówić »stop« spokojnie, stanowczo i taktownie, powiemy je kilka razy zbyt mocno, zbyt szybko i nie zważając na uczucia innych. Moim zdaniem, w związku trzeba dać partnerowi przestrzeń na takie bezpieczne eksperymenty. Bo gdzie się tego ma nauczyć, jak nie w towarzystwie ludzi, którym ufa? Poczekajmy aż nasz partner wypracuje sobie nowy model komunikacji”, namawia terapeutka.
Terapeutyzuje znajomych i nieproszona udziela rad
Tylko że Marta teraz ocenia wszystkich znajomych, jakby pozjadała rozumy i sama stała się terapeutką, która zna zakamarki duszy przyjaciół. „Nieproszona o poradę – radzi i stawia im diagnozy. Dotyczy to zwłaszcza mnie. A ja nie chcę słuchać o tym, że mam zaburzone relacje z moją mamą. Gdybym chciał, to sam bym poszedł na terapię”, opowiada mąż Marty.
Pamiętajmy też, że terapia jest procesem fascynującym i dlatego tu działa efekt nowości. Często pacjenci są zachwyceni tym, że mogą tak dogłębnie poznawać siebie i przy okazji zaczynają widzieć więcej niuansów międzyludzkiej egzystencji. „Ale jeśli to Marta przekracza czyjeś granice, bo nie potrafi powstrzymać się przed wypowiadaniem słów, które oceniają albo ranią, to jej też możemy powiedzieć »stop«. „Uważajmy jednak, byśmy w takiej sytuacji nie ustawiali wszystkiego na ostrzu noża. Możemy powiedzieć: »Słuchaj, ja widzę, jak ważna jest dla ciebie praca z psychologiem i doceniam twoją zminę, ale nie chcę, byś doradzała mi, jak mam żyć«, proponuje Marlena Kazoń.
Życie z terapeutą w trójkącie
Marek jednak wydaje się głębiej sfrustrowany, bo twierdzi, że do ich wspólnego życia zawitała niewidzialna postać. „Od kiedy moja żona ma swoją terapeutkę, żyjemy z nią w trójkącie, chociaż nigdy ja tej kobiety nie widziałem na oczy. Po prostu moja luba w koło mówi: »A mój terapeuta powiedział to w tej kwestii, a tamto w innej«. Trudno z nią teraz dyskutować, bo zawsze wyciąga jak z rękawa argumenty swojej pani psycholog, jakby to ona zawsze miał rację”, opowiada.
„Terapia to proces, który zmienia układ sił rodzinnych. Zmienia relację i to jest nieuniknione”, mówi Kazoń i dodaje: „Ważne, by próbować rozmawiać z partnerem o tym, nad czym pracuje w terapii. Chodzi o to, by człowiek, który podjął wysiłek zmiany, czuł nasze wsparcie. Bo przecież w przyszłości terapia na pewno przyniesie całej rodzinie wiele korzyści. Pacjent z terapeutą zawsze tworzy silną relację i to jest nieuniknione w procesie leczenia. Dlatego partner może powiedzieć: »Słuchaj, ja doceniam twojego terapeutę, ale my tu w domu tworzymy inną relację i nie traktujmy go jak wyroczni«. Jest jeszczeż jedno rozwiązanie. Marek może też poprosić, by Marta spytała się terapeutki, czy maż może dołączyć do niej na kilku sesjach. To mogłoby pomóc parze uporać się z frustracjami.
„Rozmowa terapeutyczna pomaga uświadomić sobie, z czego wynikają aktualne kłopoty, dostrzec powtarzające się schematy oraz utrudniające życie przekonania i zastanowić się, czy chcemy je zmieniać. Gabinet terapeuty może być właśnie taką piaskownicą: bezpiecznym miejscem, gdzie uczymy się nowych rzeczy. Warto dać sobie szanse, aby stworzyć nowe JA i nauczyć się nowych rzeczy”, mówi Kazoń. Terapia to zazwyczaj długi proces, ciekawa wędrówka, w którą warto potraktować jak fascynującą niełatwą przygodę, w której możemy towarzyszyć ukochanej osobie. Jeśli uczynimy z tego pole walki, zablokuje zmianę i rozwój bliskiej nam osoby. Może więc warto uzbroić się w cierpliwość?
***
Marlena Ewa Kazoń – psychoterapeuta par i małżeństw. Psychoonkolog. Moje wsparcie psychoterapeutyczne kieruję do osób, które borykają się z trudnościami emocjonalnymi, cierpią w swoim związku, zmagają się z chorobą lub kryzysem życiowym i bardzo chcą lepiej poznać i zrozumieć siebie oraz zaakceptować swoje własne ograniczenia. Od 2009 roku pracuje w zorganizowanym przez siebie zespole psychoterapeutycznym: BYĆ W HARMONII.