Go to content

Przejmujący list ojca do dzieci. „Dziś życzenia złożę sobie sam…”

Minął już prawie rok, ale dopiero teraz zaczynam rozumieć, że to się dzieje naprawdę.

Przestałem zadawać pytania, na które nie dostaję odpowiedzi, szukać logiki tam, gdzie są tylko emocje. Złe emocje. Bardzo złe emocje.

Waszej matki, bo o niej mowa. To ona zabrała mi wszystko, co kochałem najbardziej. Was.

Niczemu nie jesteście winni i nigdy nie wolno wam w ten sposób myśleć. Dziecko nie ma szansy wygrać z dorosłym, często nie może się przeciwstawić, ochronić kogoś, kogo kocha. Widziałem waszą walkę i moment, w którym się poddaliście. Wtedy zrozumiałem, że uczestnicząc w tej okrutnej wojnie, jeszcze bardziej was skrzywdzę. Nigdy jednak nie straciłem nadziei, byłem, jestem i będę.

Dzisiaj jest Dzień Ojca. To dla mnie bardzo smutny dzień. Wiem, że nie usłyszę waszego głosu, nie zobaczę życzeń w telefonie, nie będzie niczego, czym ten dzień mógłbym wypełnić. Nie dlatego, że zapomnicie, ale dlatego, że ona na to nie pozwoli. Kara, która by was spotkała, byłaby dotkliwa. Rozumiem.

Życzę sobie siły, która jest mi teraz bardzo potrzebna. Chciałbym otoczyć się pancerzem, który chroniłby mnie przed bólem, tęsknotą, ale też zapominaniem. Jestem przerażony, gdy łapię się na tym, że umykają mi wspomnienia. Te wszystkie drobiazgi, które pielęgnują miłość i moje ojcostwo. Nie pamiętam koloru bluzki, którą miałaś nad morzem, gdy staliśmy w kolejce po lody. Nie pamiętam imienia twojego kolegi, z którym jeździliśmy razem na rowerach. Nie pamiętam kształtu lampionów, które puszczaliśmy na molo. Nie pamiętam, choć bardzo nie chcę zapominać.

Życzę sobie nadziei, bo tylko ona trzyma mnie przy życiu. Gdy powtarzam sobie, że dorośniecie i spojrzycie na to wszystko w samodzielny, mądry sposób. Będziecie wtedy mieli szansę mnie usłyszeć, mieć własną opinię i podjąć swoje decyzje. Będziecie mnie szukać w trudnych momentach, a ja obiecuję, że was nie zawiodę. Będziecie szukać mnie w ważnych wydarzeniach, abym był świadkiem waszego szczęścia. Będziecie szukać mnie po prostu, bo dzieci zawsze szukają swoich rodziców. Tej nadziei stracić nie mogę.

Życzę sobie czasu, który dzisiaj nie jest moim sprzymierzeńcem. Nie pyta mnie o zdanie, ignoruje moje nawoływania, ja dla tego czasu nie istnieję. Jednocześnie wiem, ile przez niego tracę każdego dnia, a co gorsze, ile jeszcze mogę stracić. Dzieci zapominają szybciej niż dorośli.

Chciałbym móc przytulić ciebie córeczko lub popatrzeć, jak śpisz. Chciałbym synu posłuchać, jak grasz na skrzypcach, albo pokłócić się z tobą, jak ojciec z nastolatkiem, bez strachu, że znikniesz. Chciałbym zjeść z wami obiad, pójść na spacer z psem, móc znowu rozstrzygać wasze kłótnie. Chciałbym powiedzieć wam, jak bardzo mi tego brakuje.

Z każdym dniem moje chcenie kurczy się do minimum. Kiedyś kłóciłem się z wasza matką o weekendy, dziś żebrzę o smsa. Kiedyś planowałem co wydarzy się za kilka dni, tygodni, dziś myślę w perspektywie lat. Czy wasze dwadzieścia lat będzie wystarczające, by zrozumieć, czy może dopiero posiadanie własnych dzieci pozwoli wam inaczej spojrzeć na mnie. A może to wasze osobiste kryzysy uświadomią wam, jak skomplikowane są relacje między ludźmi i że istnieją takie, w których stajemy się naprawdę bezradni. To straszne uczucie, gdy już wiesz, że nie możesz zrobić nic i nic od ciebie nie zależy. Mam jednak nadzieję, że będziecie dorośleć w czasach, w których dziecko nie jest własnością matki, nie jest też własnością ojca, należy do świata, a przede wszystkim do siebie.

Życzę sobie bym dożył tego momentu…