Ponieważ zbyt często mamy obsesję na punkcie celu – to jesteśmy całkowicie nieskoncentrowani, jeśli chodzi o rytuał, powtarzające się kroki, które ostatecznie sprawiają, że cel się urzeczywistnia. Dlatego ciężar tego niezrealizowanego celu sprawia, że już nawet nie idziemy, a pełzamy powoli jak ślimaki.
Gdybyś całkowicie zignorowała jeden ze swoich celów przez kilka następnych tygodni i zamiast tego skupiła się wyłącznie na codziennych rytuałach, które wzmacniają ten cel, czy nadal byłabyś w stanie osiągać pożądane efekty?
Powiedzmy, że chcesz schudnąć i na kilka tygodni o tym zapominasz, ignorujesz ten cel, nie myślisz o nadprogramowych 15 kilogramach. Zamiast tego skupiasz się tylko na zdrowym odżywianiu i codziennych ćwiczeniach. Czy to zaprzepaści efekty? Nie! Powoli będziesz zbliżać się do celu, nawet o tym nie myśląc.
Wniosek? Najważniejsze to zrozumieć, że nic się nie zmieni w twoim życiu, jeśli nie wykonasz codziennych rytuałów, które wzmocnią to, co masz nadzieję osiągnąć. Jeśli nie jesteś w stanie wprowadzić w swoje życie codziennych rytuałów, jeśli nie jesteś gotowa na systematyczne działanie, tak naprawdę nie chcesz zmieniać swojego życia tak bardzo, jak mówisz. Nie chcesz osiągnąć tego „ważnego” celu, o którym opowiadasz. Podoba ci się tylko pomysł nauczenia się bycia fit/napisania książki/budowanie biznesu/sprzedawania swojej sztuki/ etc. Tak naprawdę nie chcesz tego robić.
Jeśli jednak chcesz tego tak bardzo, jak mówisz, oto kilka dobrych rad, dotyczących budowania rytuałów koniecznych do osiągania celów
Konieczne jest zaakceptowanie pewnego poziomu dyskomfortu. Rozpoczęcie nowego codziennego rytuału zmusza nas do pewnej zmiany rutyny, a zmiana ta z natury rzeczy jest nieco niekomfortowa. Ale większość z nas nie chce czuć się niekomfortowo, więc ciągle uciekamy przed możliwością dyskomfortu. Oczywistym problemem jest to, że uciekając od dyskomfortu, jesteśmy zmuszeni uczestniczyć tylko w działaniach i możliwościach w naszych strefach komfortu. A ponieważ nasze strefy komfortu są relatywnie małe, tracimy większość najwspanialszych i najzdrowszych doświadczeń życiowych i utkniemy w wyniszczającym cyklu z naszymi celami. Nadal robimy to, co zawsze robiliśmy, i w ten sposób wciąż uzyskujemy wyniki, które zawsze osiągaliśmy. A nasz prawdziwy potencjał spada na dalszy plan.
Małe rytuały są łatwiejsze do rozpoczęcia i utrzymania. Dokonywanie dużych zmian na raz wymaga nie tylko dużo wytrwałości i determinacji, ale także dużo czasu i energii. A jeśli masz już dość napięty harmonogram, trudno będzie wcisnąć w niego coś nowego. Możesz to zrobić raz lub dwa razy – na przykład ćwiczyć przez godzinę – ale szybko nowy rytuał ustąpi starym, uznasz bowiem, że nie masz tyle czasu. Dlatego mała zmiana – być może mały rytuał składający się z zaledwie 10 brzuszków każdego ranka, kiedy wstajesz z łóżka – jest o wiele łatwiejsza do rozpoczęcia i utrzymania. Najważniejsze jest to, że entuzjazm zawsze słabnie kilka dni po rozpoczęciu nowego rytuału, ale o 100% łatwiej jest go utrzymać, gdy rytuał jest mały. A utrzymanie jest kluczowe.
Konieczne jest odnowienie zaufania do siebie. W życiu ponosimy tyle porażek i tak się zniechęcamy, że zaczęliśmy przedkładać prokrastynację nad przyszłe próby spełnienia obietnic, które sobie złożyliśmy. W istocie straciliśmy zaufanie zarówno do naszych możliwości, jak i do siebie. To trochę tak, jakby inna osoba ciągle cię okłamywała – w końcu przestajesz jej ufać. To samo dotyczy obietnic, które sobie samej składasz, a które zawsze kończą się rozczarowaniem – w końcu przestajesz sobie ufać. A rozwiązanie w większości przypadków jest takie samo – musisz stopniowo odnawiać zaufanie, małymi obietnicami, małymi krokami i małymi zwycięstwami. To wymaga czasu, ale dzieje się to dość szybko, jeśli się tego trzymasz. I jest to prawdopodobnie jedna z najważniejszych rzeczy, które możesz zrobić dla siebie.