Go to content

„Nikt nie chce umierać, ale czasem ból psychiczny jest nie do zniesienia”

fot. FotoDuets/iStock

O ile 80 procent samobójstw popełniają mężczyźni, to w przypadku prób jest dokładnie odwrotnie – 80 prób podejmują kobiety. W suicydologii mówimy, że próba samobójcza jest zupełnie innym zjawiskiem niż samobójstwo. Próba samobójcza to wołanie o pomoc. Jak pani złamie nogę, widać wizualnie, że to panią boli. Od razu sąsiad pomoże wejść po schodach, ale w momencie, kiedy doświadczamy długiego i trudnego bólu psychicznego, tego po prostu nie widać. Nasi bliscy często mogą tego nie zauważyć, albo bagatelizować. Osoby, które są skrajnie wyczerpane bólem, które już nie dają rady, próbują zamanifestować, krzyknąć “potrzebuję waszego wsparcia, potrzebuje pomocy, nie daję sobie już rady!” Należy zatem zwrócić uwagę, że próba samobójcza to jednak akt komunikacji – mówi dr Halszka Witkowska, suicydolog, inicjatorka i koordynatorka akcji społecznej „Życie warte jest rozmowy”

Wie Pani, ile osób dziennie popełnia samobójstwo?

Nie mam pojęcia

Każdego dnia zabija się 15 osób. To daje około 5 tysięcy osób rocznie. Na każde samobójstwo przypada od 10 do 15 prób samobójczych, w przypadku dorosłych, i około 100 prób w przypadku dzieci i młodzieży.

Dlaczego tak mało o tym mówimy?

Bo to jest temat tabu. Mamy kampanie związane profilaktyką raka piersi, nieprowadzenia auta pod wpływem alkoholu i wiele innych, o samobójstwie nie mówimy. A przecież problem nie dotyczy tylko osób w depresji, ale też rodzin i przyjaciół, które zostają.
Na każde samobójstwo przypada 20 cierpiących bliskich i to jest inna żałoba niż ta, która następuje po śmierci naturalnej. Wiąże się z ogromnym poczuciem winy, lękiem. Rodzina czuje się też stygmatyzowana.

Rodzina samobójcy wydaje nam się naznaczona śmiercią?

Panuje stereotyp, że samobójca chce odebrać sobie życie za wszelką cenę i nie ma szansy żeby zmienił zdanie, to jest nieprawda. Do samego końca walczy pociąg do śmierci z wolą życia. Gdy rozmawia się z osobami po próbach samobójczych, one mówią o wewnętrznej walce do ostatniego momentu. Oni nie chcą umierać, ale ból psychiczny jest zbyt silny. Warto też wspomnieć, że myśli samobójcze są jak temperatura, narastają.

W momencie kulminacyjnym są tak natarczywe, gorączkowe, że trudno je opanować, ale jeśli znajdzie się ktoś, kto złapie nas za rękę, porozmawia z nami, one opadają. Nie znaczy, że już się nie pojawią, ale wtedy do kolejnego piku mamy czas, możemy pomóc komuś trafić do terapeuty, do fundacji, nawet do lekarza.

A przekonanie, że ktoś kto chce się naprawdę zabić, nigdy nie będzie o tym mówił?

To też mit i do tego szkodliwy. Człowiek w kryzysie wysyła sygnały, one nie muszą być dosłowne. Ale, na przykład, rzuca takie zdania: „A może będzie wam beze mnie lepiej?”, „Na następne święta już się nie zobaczymy”. Sygnały mogą być też subtelniejsze, ktoś mówi, że nie widzi w niczym sensu, nie chce mu się, nie wytrzyma. Takie słowa mogą też się pojawiać po alkoholu. Bliscy je bagatelizują. Tymczasem nawet jeśli w komunikacji pojawia nie taki sposób na rozwiązanie problemu, to już powinna zapalić się nam czerwona lampka.

A ci którzy nie mówią? Na waszej stronie można posłuchać rozmów z osobami, które próbowały się zabić. Łukasz, dziś właściciel firmy, szczęśliwy ojciec, mąż trzy razy chciał popełnić samobójstwo. O dwóch pierwszych próbach nikt się nie dowiedział.

Są wyraźne sygnały świadczące, że w życiu człowieka jest źle. Osoba towarzyska zaczyna się izolować, nie odbierać telefonów, odmawiać wyjść. Ktoś nagle się zaniedbuje, nie dba o higienę, wygląd, nie przejmuje się w co jest ubrany. Musimy słuchać i patrzeć.

Rodzina Łukasza nie zauważyła. Ojciec się zapił, wychowywała go babcia, która pod opieką miała też rodzeństwo. Może to skrajny przypadek. Ale czy łatwiej nie jest nie zauważyć?

Niektórym na pewno tak. Bo na rozmowę z kimś trzeba mieć czas, nie można spytać sąsiadki czy koleżanki na stacji benzynowej, czy w sklepie, czego potrzebuje. Ludzie potrzebują czasu, żeby się otworzyć. Bagatelizujemy to, stąd też nasze działania, żeby to zmienić.

Jesteśmy samotni?

W kryzysach psychicznych? Bardzo.

Czy to nie jest trochę wina modnego trendu, żeby odcinać się od toksycznych ludzi? A człowiek cierpiący może też być dla niektórych toksyczny?

Osoba w kryzysie to jest zupełnie co innego niż toksyczna relacja. Ona cierpi, nie potrafi sobie poradzić, ale nie chce obciążać tym innych ludzi. To jest jak bycie w ciemnym labiryncie z zawiązanymi oczami i rękami. Dałaby Pani radę? Nie, potrzebowałaby pani kogoś, kto panią poprowadzi. Albo odwiąże ręce, zdejmie opaskę z oczu. Jeśli powiemy: “możesz zawsze do mnie zadzwonić w trudnej sytuacji”, to nie narażamy się na codzienne telefony.

A jeśli wyobrazimy sobie, że ktoś kto ma intensywne myśli samobójcze i jednak chwyci telefon, zadzwoni do nas i porozmawiamy z nim te 15 minut, a gorączka minie, to już zrobiliśmy mnóstwo. To nie znaczy, że kogoś wyleczymy i już nigdy nie pomyśli o odebraniu sobie życia, ale jest bardzo duża szansa, że za jakiś czas będzie mu łatwiej udać się do terapeuty, będziemy mogli mu towarzyszyć, jest szansa po prostu dla tej osoby i niewiele trzeba, żeby mu ją dać.

Wróćmy jeszcze do tej samobójczej gorączki. Co to jest?

Camus pisał, że “samobójstwo to czyn, który dojrzewa w cichości serca”. Są osoby, które mają po kilkanaście lat myśli samobójcze, ale termin “gorączka samobójcza” to jest taki moment, kiedy te myśli przejmują nad nami kontrolę i bardzo się intensyfikują. To jest sinusoida. Ktoś, kto ma myśli samobójcze może dobrze funkcjonować w ciągu dnia. Przychodzi piątek, godzina 22:00 i te myśli zaczynają się silnie intensyfikować. Czas płynie inaczej. Weekend mija jakby to były dwa miesiące. Myśli skupiają się tylko wokół planu samobójczego. Zaczynają się ideacje samobójcze, czyli wyobrażamy sobie, jak byśmy to zrobili. To jest najbardziej niebezpieczny moment. Ten, w którym zaczynamy to planować. Jeżeli ktoś z naszego otoczenia zgłasza, że oprócz myśli samobójczych ma także plany, zastanawiał się nad tym jak to zrobić to już powinien być dla nas gigantyczny alarm. To znaczy, że ta osoba faktycznie, racjonalnie bierze to pod uwagę.

Andrzej Gawliński, kryminalistyk i suicydolog przeprowadził badania, z których wynikało, że ludzie często szukają wsparcia w internecie, wsparcia do tego, aby odebrać sobie życie.

Tym właśnie zajmuje się cybersuicydologia, czyli nowymi zachowaniami samobójczymi, które rozwinęły się wraz z nową technologią – samobójstwami online, paktami samobójczymi. Niestety zdarzają się także tzw. “nawoływacze do śmierci”, czyli osoby, które wchodzą na fora wsparcia dla osób z myślami samobójczymi i podpowiadają metody lub namawiają.

Za namowę do samobójstwa jest paragraf.

Zgadza się, art. 151 kodeksu karnego mówi o namowie lub podżeganiu do samobójstwa. Natomiast te sprawy są trudne do wyjaśnienia i prokuratura często umarza te postępowania. Natomiast bardzo ciekawym zjawiskiem jest to, że w internecie pojawiają się tzw. “e-pożegnania”, czyli listy pożegnalne. Do tej pory, jeśli ktoś zostawił taki list, to znajdowaliśmy go dopiero po śmierci tej osoby. W tym momencie, wiadomo, że kiedy ktoś publikuje takie e-pożegnanie, jest jeszcze z nami. Piosenkarka Sinéad O’Connor zostawiła taki list przed podjęciem swojej próby. Na całym świecie się pojawiają takie teksty. Od gwiazd popu po osoby nierozpoznawalne medialnie. Zmienia się w tym przypadku sytuacja komunikacyjna. Ktoś kto zostawia taki list w przestrzeni internetu daje tym samym szanse na to by go uratować. Szerzej opisuje to w mojej książce, która ukazała się w tym roku „Samobójstwo w kulturze dzisiejszej. List pożegnalny jako gatunek wypowiedzi i fakt kulturowy”.

Podobnie, kiedyś pakty samobójcze były zawierane pomiędzy bardzo bliskimi osobami: kochankami, rodzeństwem, małżeństwem, a w tej chwili te pakty są zawierane przez internet przez obce osoby, które się spotykają na forum internetowym czy jakiejś grupie i mogą razem planować odebranie sobie życia. Niestety coraz częściej dochodzi do takich tragedii. Dlatego tak ważne jest odpowiedzialne monitorowanie grup i różnego rodzaju forum internetowych dotyczących samobójstwa.

Co pojawia się w listach pożegnalnych?

Nam się wydaje, że to są niezwykłe teksty, że znajdziemy tam piękne przemyślenia, wiersze, poezję. Pamiętamy listy Jesienina, Cobaina, czy Stachury, a to nie ma nic wspólnego z listami, które zostawiają zwykli ludzie w ogromnym bólu, cierpieniu i wstydzie, nie mający często wiele wspólnego z pisaniem. Te listy bardzo często zaczynają i kończą się od słowa “przepraszam”. “Przepraszam, że przyniosłem wstyd.” “Przepraszam za to, co zrobiłem.” “Wybaczcie mi.” Jest tam gigantyczny ból, osamotnienie. Pojawiają się
zwroty dotyczące zmęczenia, wyczerpania akumulatorów, braku poczucia sensu, ale też braku wyobrażeń dotyczących tego, co może się dobrego stać w kolejnym dniu. Co ciekawe, często pojawia się sformułowanie: “wiem, że”. „Wiem, że mnie nie kochasz. „Wiem, że będzie wam beze mnie lepiej.” Czyli osoba, która chce odebrać sobie życie, przez to, że pojęła już tę decyzję ostateczną, poprzez bliskość ze śmiercią, ma już zupełnie inne podejście do życia. Stawia siebie wyżej jako takiego narratora wszechwiedzącego. To co ważne w tych listach to że one są bardzo różne. Czasem zawierają tylko jedno słowo: “przepraszam”. Czasem jest to 30 stron zapisanych w zeszycie. Bywają po prostu pragmatyczne. Ludzie piszą, gdzie chcą być pochowani, w jakim ubraniu, komu należy zwrócić długi, za co rozliczyć, jaki jest numer konta bankowego.

Niesłychana jest właśnie pragmatyka tych zapisów. Myślę, że ważne jest, że jednak niewiele osób zostawia te listy to jest od 12 do 30 proc. W swojej książce stawiam tezę, że zapis jest dowodem na to, że osoby nie zerwały relacji ze światem, z drugim człowiekiem, że wierzą jeszcze w język i postanawiają coś po sobie zostawić. Jest to forma jednostronnego, ale jednak kontaktu. Natomiast ci, którzy odchodzą bez pożegnania, stracili wiarę w relacje międzyludzkie. Choć zdarza się też, że zostawienie po sobie tekstu w tak trudnej chwili, przerasta ich. To niezwykle trudne, zwłaszcza wtedy kiedy mamy świadomość ostateczności tego zapisu. Samobójstwo wiąże się z ogromną samotnością.

Wróćmy do naszego bagatelizowania. Ktoś mówi, że nie daje rady, a my myślimy: “Przesada”?

W naszej kulturze mamy ogromną skłonność do oceniania czyichś problemów. Pani opowie o kłopotach rodzinnych, ja rzucę: “Proszę się nie przejmować, inni mają gorzej, to nie są problemy”. Szczególnie bagatelizujemy problemy młodych ludzi. Zapominamy o tym, że każdy z nas ma inny bagaż energetyczny w środku, inaczej naładowane akumulatory i to, że my jesteśmy w stanie poradzić sobie z jakąś sytuacją, nie znaczy, że dla kogoś innego, nie będzie za trudna. Druga rzecz, która przychodzi nam bardzo łatwo, to takie pocieszanie: “jutro będzie lepiej”. Ale to są puste słowa, frazesy, z nich nich nie wynika. A wystarczyłoby użyć prostych słów: “Jak mogę ci pomóc? Co mogę dla ciebie zrobić”.

Czasami boimy się, że ta druga osoba “uwiesi się na nas”, mówiąc metaforycznie, będzie dla nas “obciążeniem”. Ale tak nie jest. Trudno przychodzi nam także tak zwana bierna pomoc, która okazuje się bezcenna np. w sytuacji żałoby. Nie ma idealnych słów, żeby pocieszyć kogoś kto stracił bliską osobę w wyniku samobójstwa. Jednak wtedy samo bycie z tą osobą jest ogromnie cenne.

Czy często zdarzają się samobójstwa dokonane pod wpływem alkoholu?

Na pewno alkohol rozluźnia, ale też powoduje, że zwęża nam się granica między odwagą a ryzykiem. Alkohol nie jest dobrym pomysłem w momencie, kiedy ktoś ma depresję, kiedy ma myśli rezygnacyjne, ponieważ to negatywne myślenie, ciężkie wspomnienia, urazy wracają ze wzmocnioną siłą. Tu dosyć istotną, a nieoczywistą kwestią jest to, że osoba, która jest w stanie presuicydalnym (jest to określenie ukute przez Erwina Ringela), ma zupełnie inne podejście do bliskich. Już o tym trochę wspominałam.

Osoba, która myśli o samobójstwie bardzo często myśli, że jest dla swoich bliskich ciężarem. Czytałam nieraz listy pożegnalne rodziców do swoich dzieci, w których pojawiały się sformułowania, że “byłem/byłam okropnym/okropną tatą/mamą. Teraz będzie ci beze mnie lepiej.” To nie znaczy, że te osoby nie kochały swoich dzieci. To jest charakterystyczne dla stanu presuicydalnego. Wydaje nam się, że całe zło, które jest w świecie, jest z naszego powodu. Faktycznie wtedy zaczynamy ograniczać relacje. Zaczynamy zastanawiać się czy tym bliskim nie będzie bez nas lepiej. Bardzo ciekawie o tym pisze Justyna Ziółkowska w swojej książce “Samobójstwo. Analiza narracji osób po próbach samobójczych.” Zrobiła badania na oddziale toksykologii, w których rozmawiała z osobami po próbach samobójczych. W tych rozmowach osoby mówiły, że przed dokonaniem próby myślały, że rodzinie będzie lepiej bez nich, a po próbie samobójczej pierwsze co mówili to: “jak ja mogłem zrobić to mojej rodzinie?” Zupełnie zmienia się perspektywa. To zawężone myślenie jest bardzo specyficznym stanem. Coś, co wcześniej nie przyszłoby nam do głowy, zaczyna przybierać monstrualne kształty.

Mężczyźni zabijają się częściej?

Tak. Na 15 samobójstw popełnionych każdego dnia w Polsce, 12 to mężczyźni.

Dlaczego?

Myślę, że to dlatego, że “mężczyźnie nie wypada mówić o emocjach, o uczuciach, nie wypada się popłakać”, mężczyźni dużo rzadziej sięgają po pomoc, wstydzą się, dla nich to objaw słabości. Nauczyliśmy naszych mężczyzn, że muszą ciągle ze wszystkim sami sobie dawać radę. Jeżeli pojawia się poważny problem w rodzinie, mężczyzna chce go zupełnie sam rozwiązać. Nie wypada mu się przyznać i zaczyna się taki wewnętrzny ping-pong z myślami. Moment, kiedy nie może się z nikim podzielić tym, co się dzieje, bo się boi, bo nie wypada, bo nie chce okazać słabości, to jest moment kiedy nie może zderzyć tego problemu z perspektywą drugiej osoby. Nawet nie zauważa, kiedy popada w takie myślenie tunelowe.

A kobiety, które to robią? Kim one są?

O ile 80 procent samobójstw popełniają mężczyźni, to w przypadku prób jest dokładnie odwrotnie – 80 prób podejmują kobiety. W suicydologii mówimy, że próba samobójcza jest zupełnie innym zjawiskiem niż samobójstwo. Próba samobójcza to wołanie o pomoc. Jak pani złamie nogę, widać wizualnie, że to panią boli. Od razu sąsiad pomoże wejść po schodach, ale w momencie, kiedy doświadczamy długiego i trudnego bólu psychicznego, tego po prostu nie widać. Nasi bliscy często mogą tego nie zauważyć, albo bagatelizować. Osoby, które są skrajnie wyczerpane bólem, które już nie dają rady, próbują zamanifestować, krzyknąć “potrzebuję waszego wsparcia, potrzebuje pomocy, nie daję sobie już rady!” Należy zatem zwrócić uwagę, że próba samobójcza to jednak akt komunikacji.

Samobójca jest sam zawsze. Jest sam ze swoją decyzją, sam ze swoimi myślami. Dlatego tak trudno jest temu zapobiec. Stąd nazwa kampanii “Życie warte jest rozmowy” i nasz nacisk na to, żebyśmy zaczęli o tym rozmawiać, żeby nie wstydzić się tego, bo jeżeli ktoś powie, że ma myśli samobójcze, to my mamy jak mu pomóc. Inaczej możemy się o tym nigdy nie dowiedzieć.

I zaczyna się błędne koło?

Tak, wstydzimy się tego tematu, boimy, nie wiemy jak reagować i dlatego osoby, które mają myśli samobójcze, nie mówią o nich.
A u wielu z nas na pewnym etapie życia myśli: „nie chce mi się żyć”. Czasem te myśli pojawiają się nawet bez szansy na realizację.
Kojarzymy samobójstwo z depresją, a zapominamy, że czasem życie się tak układa, że w ciągu pół roku zawali nam się świat. Często robię ze studentami takie ćwiczenie. Jakby pani teraz wymieniła pięć najistotniejszych rzeczy w pani życiu…

… i wszystkie straciła?

Może pani zachorować, stracić pracę, mąż od pani odejdzie, dziecko zachoruje, zepsuje się samochód. Taka ostatnia, najmniejsza rzecz może spowodować, że człowiek ma dosyć. Tu wracamy do tego, że każdy ma inną siłę w sobie i jedna osoba zaciśnie zęby i wyjdzie z tego kryzysu, chociaż bardzo często później to w inny sposób zrekompensuje lub odchoruje, a inni już nie są w stanie. To nie znaczy, że są słabi czy beznadziejni, tylko każdy ma inaczej skonstruowaną psychiką.

A wśród tych ludzi jest więcej młodych czy starszych?

Samobójstwa popełniają ludzie w różnym wieku. Statystycznie najczęściej jednak mężczyźni w wieku 30-60 lat, często z małych miejscowości, z problemami alkoholowymi, bezrobotni. Natomiast zawsze opinię społeczną niepokoją samobójstwa wśród nastolatków. W przedziale między 12 a 18 lat dochodzi do stu samobójstw rocznie. Pojawiają się raz na jakiś czas samobójstwa poniżej 12 roku życia, co jest straszne. Często dziennikarze poruszają kwestię samobójstw u młodzieży, a problem leży zupełnie gdzie indziej.

Tak naprawdę to, co wzrasta, to ilość samobójstw u seniorów. I to, moim zdaniem, dowód na porażkę naszej kultury, która wypchnęła starość do ciemnego pokoju. Na ludzi starszych nie ma miejsca w szybkim, miłym świecie. Umierają często w samotności, w bólu, w biedzie umierają i nie ma kto im podać przysłowiowej szklanki z wodą.

Obok mnie mieszka samotna sąsiadka. Rodzina przestała ją odwiedzać nawet w święta.

I to nie jest odosobniony przypadek. Kiedyś we Francji była fala upałów, w której wiele osób straciło życie z powodu pragnienia. Były zupełnie same i nie miały nikogo, kto przyniósłby im szklankę wody. My o tym zapominamy. Ciekawej jest w mediach napisać o nastolatkach, bo to każdego interesuje i porusza, ale zapominamy, że obok nas seniorzy odbierają sobie życie. W ciągu kilku ostatnich miesięcy, na Mokotowie były trzy przypadki samobójstw u osób powyżej 70. roku życia. Jak wygląda życie emeryta? Wróci z porannych zakupów, usiądzie przed telewizorem i wie, że nic się nie zmieni przez najbliższy rok czy półtora, bo rodzina wpadnie dwa razy do roku. My zapominamy o tej gigantycznej samotności. Ojciec socjologii Émile Durkheim zwrócił uwagę na kwestię związku religii z samobójstwem. Osoby wierzące rzadziej popełniają samobójstwa. Bardzo ciekawe są też różnice pomiędzy wyznaniami. Więcej jest samobójstw wśród protestantów niż katolików, a najmniej jest wśród prawosławnych. Dlatego że prawosławie to jest przede wszystkim wspólnota, drugi człowiek. Dzięki kościołowi buduje się relacje.

Warto mówić o tym, że powinniśmy bardziej wspierać osoby starsze?

Tak, żyjemy bardzo dynamicznie. Zapominamy, że różne etapy naszego życia są związane z innym poczuciem czasu. Inaczej czas pojmuje nastolatek, który chodzi do szkoły, ma swoje problemy, żyje wakacjami, weekendem i wyjazdem, inaczej pracująca matka, która ma określoną ilość obowiązków. Im jesteśmy starsi i samotni, tym bardziej czas zwalnia.
Był taki projekt w Holandii, w którym jeden z domów opieki zaproponował takie rozwiązanie, że każdy student, który miał problem z wynajęciem mieszkania, mógł zamieszkać bezpłatnie razem z seniorem. Okazało się, że to był fenomenalny pomysł, bo nawiązały się przepiękne przyjaźnie.

My po prostu nie mamy na to przestrzeni, bo wszystko przeliczamy na pieniądze. Każda minuta naszego życia jest kolejnym projektem, a zapominamy, że o nasze zdrowie psychiczne i dobrostan trzeba walczyć właśnie taką harmonią z czasem i z drugim człowiekiem.

Osoby z przemocowych domów często popełniają samobójstwa, czy to się zmienia? Łukasz powiedział: „Myślałem o samobójstwie, bo nie miałem innego rozwiązania”.

Nie ma środowiska, gdzie nie ma zagrożenia samobójstwem. To dotyka zarówno bogatych jak i biednych, wykształconych i niewykształconych. Natomiast są czynniki podnoszące ryzyko. Należą do nich utrata rodzica w dzieciństwie, wszelkie uzależnienia, przemoc fizyczna, psychiczna, seksualna. Dużo kobiet, które mają myśli samobójcze to są ofiary gwałtu, które nikomu nigdy się nie przyznały, które całe to cierpienie trzymają w sobie. Gwałt jest tak samo tematem tabu jak samobójstwo.

Jak często wpisujemy słowo “samobójstwo” w wyszukiwarkę?

Coraz częściej. Zarówno zagraniczni, jak i polscy badacze zwracają uwagę na to, że tych pytań o kwestie samobójstwa jest coraz więcej. Zależało nam na tym, aby stworzyć takie miejsce, że jeżeli użytkownik wpisze, że ma myśli samobójcze, to trafi na miejsce przygotowane przez profesjonalistów, dowie się, gdzie może uzyskać pomoc, otrzymał podstawowe informacje. W ramach ciekawostki powiem, że jeżeli wpisze się teraz słowo “samobójstwo” w Google’a, to wyskakuje formularz kontaktowy firmy kurierskiej. Obecnie dokładamy wszelkich starań aby nasza strona pomocowa www.zwjr.pl wyświetlała się jako pierwsza. To kwestia pozycjonowania, która zajmie nam trochę czasu.

Strona akcji „Życie warte jest rozmowy”: www.zwjr.pl
FB https://www.facebook.com/zyciewatrejestrozmowy
Instagram https://www.instagram.com/zyciewartejestrozmowy/
Patronite https://patronite.pl/zyciewartejestrozmowy
YT: https://www.youtube.com/watch?v=6wnBdKIFUMo&t=3107s