Cierpisz kiedy się nieszczęśliwie zakochujesz, ale też cierpisz kiedy umiera bliska ci osoba. Choć z perspektywy czasu powiesz, że te dwa powody są nieporównywalne, w chwili kiedy odczuwasz cierpienie, nie wartościujesz tego, co boli bardziej. Emocje nie pozwalają ci racjonalnie ocenić sytuacji. Niewyobrażalny ból powoli mija, i wtedy dopiero zaczynasz racjonalizować swoje cierpienie, nadawać mu sens.
To naturalne, że szukamy powodów i przyczyn, tak oswajamy, uśmierzamy ból psychiczny. Bo jakoś radzić sobie trzeba, zawsze konfrontujemy się z naszym cierpieniem sam na sam. Czy cierpiącemu można pomóc przetrwać ten ciężki czas?
Joasia ma 35 lat, jest nauczycielką języka francuskiego w prywatnych szkołach językowych. Dwa lata temu, po dłuższej walce z nieuleczalną chorobą zmarł jej mąż. – Widziałam jego ból i byłam przy nim w każdym stadium choroby. Widziałam ulgę w jego oczach po zażyciu środków przeciwbólowych i ja odczuwałam wówczas ulgę. Bolało mnie, gdy widziałam, że jego boli. W pewnym momencie miałam nawet podobne objawy somatyczne.
Potem odszedł i z jednej strony czułam ulgę, że już go nie boli, że się tak okrutnie nie męczy. Z drugiej rozdzierała mnie tęsknota za nim, lęk. Cierpiałam jeszcze mocniej, choć wszyscy wokół oczekiwali, że odczuję ulgę, bo przecież fizycznie byłam jego chorobą bardzo zmęczona. A ja w końcu miałam czas, żeby poczuć ten ból, który dusiłam sobie przez cały okres choroby męża.
Moje cierpienie odreagowałam długo: płaczem, od szlochania w chusteczkę, po głośne, przerażające wycie na podłodze w kuchni. Brakiem apetytu, brakiem ochoty na spotkanie z przyjaciółmi, z rodziną. Izolowałam się. Potem powoli wracałam do siebie.
Pomogła obecność mojej mamy. Przychodziła, zostawiała pod drzwiami obiad i wracała do domu. Dzień w dzień patrzyłam przez okno, W końcu coś ścisnęło mnie za gardło. Otworzyłam okno, zawołałam ja na górę. Ale, żebym dopuściła mamę do mojego cierpienia musiało minąć trochę czasu.
To, jak poradzimy sobie z naszym cierpieniem, gdzie i czy w ogóle będziemy w nim szukać głębszego sensu w dużej mierze zależy od tego, jak nas wychowano, w co wierzymy, jakie mamy cele w życiu.
Marcin, czterdziestolatek zmaga się z alkoholizmem swojej żony. Cierpi widząc jak upadla ją ta choroba, jak uderza w jego rodzinę i w poczucie bezpieczeństwa ich malutkiej córeczki. Chodzi na terapię dla współuzależnionych. Stara się być świadomym w swoich emocjach, wie, że to kluczowe dla efektów terapii i jego i jego żony także.
– Tak, cierpię. Boli mnie kiedy widzę, jak moja ukochana, najbliższa mi osoba oddala się ode mnie przez alkohol, jak zmienia się pod jego wpływem, traci przyjaciół, pracę. Cierpię widząc te wszystkie konsekwencje. Jak sobie z tym radzę? „Naukowo”. Czytam, staram się wiedzieć o chorobie mojej żony jak najwięcej. Działam, walczę o nią, o naszą rodzinę Przewiduję i ciągle uczę się nie przyjmować do siebie tego wszystkiego co mówi do mnie pod wpływem przypływu agresywnych emocji. Tak, wyciągam ręce po pomoc, szukam ludzi, którzy borykają się z podobnymi problemami. Świadomość, że nie jestem sam jest dla mnie bardzo ważna i motywująca.
Najtrudniejszym do zrozumienia, do racjonalnego wytłumaczenia sobie jest dla nas chyba cierpienie dzieci. Ból fizyczny związany z ciężką, nieuleczalną chorobą, ból psychiczny spowodowany jakimiś traumatycznymi wydarzeniami – to nie powinno się wydarzać w ich życiu. Takie cierpienie sprawia, że tracimy wiarę, zarówno tę w wymiarze religijnym, jak i tę „humanistyczną”, w ludzi. Nie szukajmy odpowiedzi na pytanie „dlaczego”. W miarę możliwości, zawsze pomagajmy.
Jak pomóc cierpiącemu?
Nie weźmiesz na siebie cierpienia innej osoby, nie potrafisz go też w magiczny sposób „unicestwić”. Ból fizyczny można jeszcze ukoić, ból duszy wyciszyć można raczej na chwilę. Co możesz zrobić, gdy bliska osoba przeżywa psychiczne cierpienie ?
Dekalog pomocy cierpiącemu
1. Nie umniejszaj znaczenia tego, co spotkało cierpiącego
Coś, co tobie wydaje się błahostką, dla kogoś innego może być końcem świata.
2. Nie wyręczaj gdy nie trzeba
Cokolwiek się wydarzyło, życie toczy się dalej i twój przyjaciel również będzie musiał skonfrontować się w końcu z codziennością. Będzie ona trochę inna, ale nadal pełna nowych możliwości, wyborów do podjęcia, książek do przeczytania.
3. Bądź kiedy on/ona cię potrzebuje
Nie dawaj dobrych rad, bo z pewnością nie czujesz teraz tego, co bliska ci osoba. Nawet jeśli byłeś kiedyś w podobnej sytuacji, jesteś zupełnie inny, odczuwasz również inaczej. Najpiękniejsze co, możesz zrobić to być, wysłuchać i zaparzyć dobrą herbatę.
4. Nie mów „weź się w garść”
Każda żałoba ma swój czas, każdy człowiek potrzebuje innej jego ilości by ją w pełni przeżyć. Niczego nie przyspieszysz.
5. Akceptuj różne formy wyrażania uczuć
Złość i lęk nieodłącznie towarzyszą cierpieniu. Okaż zrozumienie.
6.Rozmawiaj o tym co się wydarzyło, jeśli to jest możliwe, szukaj rozwiązania
Przykre wydarzenie można oswoić, ale nie wolno go wyolbrzymiać.
7. Proponuj pomoc, ale się nie narzucaj
Jeśli bliska ci osoba cierpi z powodu utraty partnera pomóż w organizacji codziennych, bieżących spraw (zadbaj o posiłki, zaopiekuj się dziećmi).
8. Jeśli uważasz, że to potrzebne zaproponuj pomoc specjalisty
Nie zawsze sami jesteśmy w stanie poradzić sobie z naszym cierpieniem. Warto szukać wsparcia.
9. Bądź naturalny
Nie udawaj uczuć, których nie odczuwasz.
10. Zachowaj dyskrecję
Jeśli jesteś blisko cierpiącego to znaczy, że obdarzono cię szczególnym zaufaniem. Szanuj to.
Nie jestem zwolenniczką opinii, że cierpienie uszlachetnia. Fizyczne cierpienie bardzo często upadla. Ale obecność przy cierpiącym na pewno zbliża nas do istoty humanizmu i zmienia naszą perspektywę. Bądźmy wrażliwi na cierpienie, nie przechodźmy koło niego obojętnie.