Go to content

Czy potrafisz odróżnić zachwyt od miłości? Narcystyczne kobiety

Moc ukryta w naturze Nowa odsłona linii my’BIO
Debiutancka powieść terapeutki Jagny Ambroziak, Garderoba”, opowiada o lęku przed małością i narcystycznym w niej pogubieniu. Powinna ją przeczytać każda kobieta, która zadaje sobie chociaż jedno z tych pytań: „Czy potrafię kochać?”,” Czy umiem odróżnić miłość od pławienia się w zachwycie partnera?”, „Czy wybieram mężczyzn, którzy są mną naprawdę zainteresowani? A może takich, którzy widzą we mnie tylko piękne trofeum, które podnosi ich prestiż?”
Czytając twoją książkę, myślałam dużo o sobie, mojej mamie i mojej córce. Twoja bohaterka, młoda studentka Jael, nawet gdy przytula się z matką, robi to bez entuzjazmu. Czemu relacja córka-matka zazwyczaj jest taka trudna?

– Ponieważ to jest kompletnie bazowa relacja. To tak, jakby ktoś na naszej matrycy wypalał pewien schemat, w którym zapisałby nam na całe życie: kim jesteśmy dla innych, co możemy czuć i czego oczekiwać od ludzi. Dzięki tej relacji budujemy swoje poczucie wartości. Takie absolutnie podstawowe przekonanie, czy jesteśmy osobą sensowną i wartą miłości. Moja bohaterka całe życie musiała starać się przypodobać matce, żeby ona się nią w ogóle zainteresowała. Matka Jael zupełnie nie potrafiła być z niej dumna i nie umiała dostrzec potrzeb córki. Dlatego dziewczynka zbudowała swój pancerz ochronny, by przetrwać.

Dorosła Jael stała się nieufna, skryta, zamknięta w sobie i skupiona na powierzchowności. Przyznam ci, że od pierwszych kart powieści trudno mi było polubić tę kobietę. Ona nie ma nic wspólnego z dziewczynami z sąsiedztwa. Nie miałabym ochoty się z nią zaprzyjaźnić.

– Nie dziwię ci się. Miła, wesoła dziewczyna z sąsiedztwa ma wiele ufności do ludzi i świata, który odbiera jako miejsce przyjazne. Ona jest trochę jak ten labrador, który wierzy, że do kogokolwiek zamerda ogonem, to otrzyma od niego serdeczną odpowiedź. A jeśli nawet tak nie będzie, to znaczy tylko tyle, że ten ktoś ma zły czas.

Jael jest zupełnie inna. Na jej matrycy wydrukowano przekonanie, że świat nie będzie na nią reagował z zaciekawieniem. Dlatego ona nikomu nie pokazuje żadnej prawdy na swój temat. Na zewnątrz prezentuje jedynie swoją piękną wypolerowaną zbroję. Wiele zainwestowała w zbudowanie tej fasady – czytała przemądre książki, które średnio ja interesowały, skończyła kursy, poszła  na studia do Paryża i ubiera się w najlepsze fasony markowych ubrań. Moim zdaniem Jael jest absolutną reprezentantką naszych czasów. To młoda narcystyczna kobieta, na którą życie zastawiło wiele pułapek.

Teraz lepiej rozumiem tytuł twojej powieści: „Garderoba”. Jael kocha markowe drogie ubrania. Używa ich jak zbroi przeciwko światu. Dlaczego?

– Jeśli nasze dzieciństwo pokazuje nam, że nie możemy polegać na innych osobach, szukamy czegoś, co da nam poczucie bezpieczeństwa. Mama w dzieciństwie przebierała Jael po swojemu. Córka, dopiero kiedy była wystrojona, miała szansę zostać dostrzeżoną przez najważniejszą kobietę swojego życia. Szybko więc nauczyła się, że piękne ubrania sprawiają, że ona ma mamę tylko dla siebie. Sukienki, buty, płaszczyki, zaczęły dawać jej poczucie bezpieczeństwa. Nigdy nie znikały.

Powiedz, jak wychowywać dzieci, by miały „zdrowe relacje” z ubraniami?

– Dobrze, jeśli mamie zależy, by razem z córką odkryć jej kobiecość i dzielić się nienachalnie swoimi doświadczeniami z tego zakresu. Jak podmalować oko? Jaki fason sukienki podkreśli zgrabną talię? Najważniejsze, by nie narzucać dziecku stylu, kolorów, detali, które nam się podobają, ale  przyglądać się eksperymentom z czułością, spokojem i entuzjazmem.  Bo ubiór i dodatki to szukanie sposobu na wyrażenie siebie. Myślę też, że nie ma w tym nic złego, że ubrania traktujmy jak naszą „ochronę” pomiędzy wnętrzem, a zewnętrznością. To naturalne.

A co może niepokoić?

– Mnie smuci fakt, że Jael brakuje wolności. Ona nie wyjdzie w świat bez uczesanych włosów i przemyślanego stroju, bo wtedy czuje się zagrożona. Nie może pokazać się z jakimś niedociągnięciem, czy usterką. Kiedy spojrzymy na taką dziewczynę, zobaczymy z wierzchu świetnie ubraną, chłodną, zamkniętą piękną lalkę. Nie tyle nadętą, ale kogoś, kto w swoim ciele nie ma życia. Ujrzymy fasadowo pięknego człowieka, który zawsze pilnuje, jakie robi wrażenie na swoim otoczeniu. To dramat narcystycznych kobiet, które faktycznie niewiele mają wspólnego z miłymi dziewczynami z sąsiedztwa.

Teraz już wiem, czemu takie dziewczyny mnie złoszczą. Pewnie niesprawiedliwie widzę w nich Królowe Lodu i unikam, bo nie wiem, jak się zaprzyjaźnić.

– Oczywiście, że takie kobiety mogą budzić złość. Ale jeśli zrozumiemy, że one nie doświadczyły nigdy tego, że ktoś może je polubić i pokochać, za to, jakimi są naprawdę, nagle dociera do nas, że one są pozbawione jakiegokolwiek poczucia wartości. Wtedy na takiego człowieka można patrzeć z większym troską i smutkiem niż z pogardą czy złością.

Czy takich kobiet boją się mężczyźni?

– Ależ narcystyczne dziewczyny bardzo pociągają mężczyzn. Tylko, że specyficznych, bo równie niepewnych siebie w środku. Na ten perfekcyjny wygląd łapią się faceci, którzy chcą podnieść swoją wartość i którzy kobiety traktują jak trofea. Oni nie wiążą się z dziewczyną, z którą po prostu czują się świetnie. Im zależy na kobiecie, która robi wrażenie na ich otoczeniu.

Czy takie kobiety mają szansę na prawdziwą miłość?

– Oczywiście. Paradoks polega jednak na tym, że kiedy taka dziewczyna, jak Jael, spotyka chłopaka, który faktycznie się nią interesuje, to już w pierwszym odruchu czuje różnicę. Bo on jest naprawdę jej ciekawy: jaka ona jest wewnątrz i nie interesuje go, czy dziewczyna doda mu prestiżu ze względu na urodę czy wykształcenie. Jednak dramat polega na tym, że ona prędzej czy później (a raczej prędzej, niż później) zaczyna na tego chłopca reagować podejrzliwie.

Myśli: ”Jeżeli taki człowiek kocha kogoś takiego jak ja, to musi być z nim coś nie tak” i  postanawia odejść.

I co dzieje się dalej?

– Często ładuje się w związki z facetami, którzy są niedostępni. Koncentruje się na pozyskiwaniu uwagi i uczuć „niedoścignionego” kochanka. Myśli: „Jak mi uda się go uwieść, to zaspokoję w sobie ten ogromny głód miłości, której nie dostałam w dzieciństwie”. Tylko, że jeśli nawet taka dziewczyna zwiąże się z niedostępnym partnerem, to znów po jakimś czasie traci nim zainteresowanie. Oczywiście ona tego wszystkiego nie jest świadoma. Kiedy zaczyna myśleć o rozrastaniu, to po prostu nudzi się i czuje, jakby czegoś jej brakowało, jakby było niewygodnie, jakby sama nie wiedziała, czego naprawdę chce. Jednak nie sięga głębiej, bo gdyby to zrobiła, zrozumiałaby, że za tym wszystkim stoi brak miłości do siebie i niskie poczucie własnej wartości.

Czy jest nadzieja dla takich kobiet na prawdziwą wielką szczerą miłość?

– Kiedy pisałam „Garderobę”, przyszło mi do głowy, że chcę dać czytelniczkom książkę, która sprawi, że będą miały szanse przejrzeć się w tej mojej bohaterce i sprawdzić, czy potrafią odróżnić miłość od zachwytu. Czy rozumieją, co znaczy być z kimś w głębokiej intymności i fajnej relacji? Czy wiedzą, kiedy mężczyzna naprawdę je widzi? Czy potrafią to odróżnić od zwykłego nurzania się w zachwycie partnera, co wymaga przybierania ciągle nowych póz.

Gabinety terapeutyczne pełne są teraz takich młodszych i starszych Jael, które w wyniku różnych swoich decyzji, są dziś nieszczęśliwe, samotne, wystraszone i zdezorientowane.

Dam przykład. Jedna z moich pacjentek jest po pięćdziesiątce i ma lęk przed zaangażowaniem. Do tej pory podejmowała decyzje oparte o wybory narcystyczne i wie, że terapia będzie dla niej trudna i dość bolesna. Ma jednak nadzieję, że znajdzie w sobie wystarczająco sił, żeby o siebie zawalczyć i odzyskać zdolność do prawdziwego obdarzania miłością. Z drugiej strony wiele moich pacjentek to dziewczyny młode, dwudziestokilkuletnie, które dopiero zaczynają eksperymentować z dorosłym życiem. A ja już widzę, że one noszą w sobie gotowy przepis na aferę. Nie jest jednak zadaniem terapeuty ostrzeganie pacjenta. On musi sam dojść do pewnych wniosków.

Pisząc „Garderobę”, marzyło mi się, by kobiety przestały być takie łase na „płaskie” zainteresowanie. Nie chcę tu serwować na koniec górnolotnych słów, ale jeśli mocniej i prawdziwiej pokochamy siebie, wtedy łatwiej, bo niejako intuicyjnie, będziemy rozpoznawać partnerów, którzy są nami żywo zainteresowani: tym, jakie jesteśmy naprawdę, a nie tym, czy atrakcyjnie ich dopełniamy. Chciałabym, by dzięki „Garderobie” każda kobieta zadała sobie pytanie: czy potrafię odróżnić zachwyt od miłości.

Jagna Amroziak, psychoterapeutka, matka. Autorka powieści „Garderoba”. Współwłaścicielka Warszawskiego Ośrodka Psychoterapii i Psychiatrii. 

Zobacz także: Narcyz manipuluje i krzywdzi w rodzinie nie tylko ciebie. 4 fazy fatalnej miłości