Po raz kolejny jesteśmy na terapii u Magdy, która poznaje powoli mechanizmy swoich zachowań. Wie już, że złość nie jest niczym złym. Że nie musi wchodzić w rolę pilnej
i grzecznej uczennicy. Szuka powodów swoich reakcji, uczy się mówić o swoich emocjach, tych najbardziej skrywanych, o których nigdy wcześniej nie rozmawiała.
Piątek, godzina 15:00
Ja: Dzień dobry
Terapeutka: Dzień dobry. Co słychać?
Ja: Zawsze pani o to pyta: co słychać
Terapeutka: Tak? Nie zwróciłam uwagi
Ja: A interesuje to Panią? Co słychać? Co to za pytanie?
Terapeutka: Denerwuje Panią?
(nożesz, jasne, że denerwuje, bo przecież Ona i tak ma w nosie, co słychać)
Terapeutka: Chyba nie pytam zawsze co słychać?
(wrrrr, czepia się słówek)
Ja: No nie.
Terapeutka: A o co pytam?
Ja: Jak się czuję…
(gula w gardle. Jak się czuję, jak się czuję, czy my musimy zawsze o mnie?!?)
Ja: Nie chcę mówić o mnie.
Cisza
Ja: Moja przyjaciółka Ola jest w ciąży. Strasznie się cieszę. Ma już córkę, ale bardzo chciała drugie dziecko. To było jej marzenie. Dwa razy poroniła. Po pierwszym poronieniu nie bała się drugiej ciąży, ale jak znowu poroniła, to była masakra. Tak strasznie płakała, choć ona z tych, co emocje chowają głęboko. Pisała mi maile, nie mogła o tym rozmawiać. O, ona by się nadawała na terapię. Po prostu zero mówienia o sobie, dbania o siebie. Woli się schować w swojej skorupie niż dać sobie pomóc. Ma tyle rzeczy do przepracowania. Z jej mamą… Zresztą nieważne. Ważne, że jest w ciąży. I jest taka szczęśliwa. Bała się bardzo na początku, w ogóle nie chciała o tej ciąży rozmawiać. Teraz to już połowa, więc powodów do strachu mniej. I widzę, jak ona się cieszy, cudowne.
Terapeutka: Dlaczego o niej Pani opowiada? Nigdy Pani nie wspominała tej przyjaciółki. Była mama, siostra, Agnieszka, Beata. Ale Ola? Pierwszy raz o niej Pai mówi…
(tak, wiem, i nie wiem, dlaczego akurat o niej? Opowiadałam o Olce i już wtedy myślałam: O matko, dlatego o niej gadam??? Ale nie mogłam przestać)
Ja: Nie wiem…
Terapeutka: A nie mówiła Pani o sobie?
(nieeee, no nie. Czy wszystko, co mówię, musimy analizować?!?)
Ja: Ale ja nie jestem w ciąży…
Terapeutka: Mówiłyśmy ostatnio o spełnianiu marzeń, o zmianach, na które chce się Pani zdecydować. I których się Pani boi. Czy jej strach, nie jest Pani strachem. Jej się udało, po próbach, po stresie. Pani też się uda.
(i znowu ryczę. Czy ja kiedyś przeżyję choć jedną sesję bez płaczu? Jestem mięczak, nie potrafię zapanować nad emocjami. Wyrażam je tylko płaczem. Wzruszam się – płaczę, złoszczę się – płaczę)
Cisza. (oprócz mojego wycierania nosa. Widzę to. Już wiem, rozumiem, że nie mówiąc o Oli, mówiłam o sobie. Chowam się w skorupie, nie cierpię pytania: jak się czuję, co słychać, kiedy ktoś się mną interesuje, czuje się zagrożona, jak Olka. A może chcę myśleć, że ona tak ma?)
Terapeutka: Co Pani wie o mnie?
(na początku ustaliłyśmy, czy się znamy. Nie mamy wspólnych znajomych. Jesteśmy dla siebie obcymi osobami, tylko tak terapia ma sens)
Ja: Wiem, że ma Pani syna. Była Pani w ciąży, jak zaczynałyśmy terapię.
Terapeutka: No tak (uśmiech). A co jeszcze? Jak sobie Pani wyobraża moje życie?
Ja: Sama Pani wychowuje syna. Mieszka pod miastem. W domu. Za nim jest taka duża łąka. I sąsiedzi daleko.
Terapeutka: Mam psa?
Ja: Tak. Dwa. (śmieję się)
Terapeutka: Małe?
Ja: Nieeee, duże. Piękne wilczury.
(czuję, jak się uspokajam mogąc mówić o niej)
Ja: Mieszka Pani z rodzicami, ale oni się zbytnio nie wtrącają w Pani życie. Tata jest ciepły, wyrozumiały, kochający. Zawsze może Pani na niego liczyć. Mama jest, gdzieś tam z boku zupełnie.
Terapeutka: A rodzeństwo?
Ja: Siostra. W podobnym wieku. Bardzo się kochacie, wspieracie.
Terapeutka: A gdyby się okazało, że mieszkam tu niedaleko, w wieżowcu. Na ósmym piętrze. Mam psa, yorka, małego szczekającego….
Ja: Nieee, to niemożliwe. To w ogóle do Pani nie pasuje.
Cisza. (ciekawe czy się zgadza – myślę)
Terapeutka: O kim Pani mówiła, czyje życie Pani sobie wyobraziła? Moje?
(czuję trzask w głowie)
Ja: A nie?
(jeszcze się bronię)
Terapeutka: To ja Panią pytam. O kim mi Pani przed chwilą opowiedziała?
(tak, wiem… wzdycham)
Ja: O sobie. Chciałabym, żeby tak wyglądało moje życie.
(Ona uśmiecha się tak ciepło. Chciałabym się do niej przytulić. Podziękować, że otworzyła mi oczy. Usłyszeć, że to wszystko jest możliwe. Nie chcę dziś wychodzić. Chciałabym zostać z tym obrazem, który powstał w mojej głowie. Tam jest mi dobrze i bezpiecznie. Czuję tę wyjątkową więź z terapeutką. Kocham ją. Wiem, że to co czuję do niej, czuję do siebie… Cholera, znowu płaczę)
Dzwoni dzwonek. Koniec na dziś. Muszę wyjść.