Gdyby ktoś zapytał mnie miesiąc temu, co myślę o tym, żeby za hasło Strajku Kobiet obrać dziś słynne „Wypier***ać” – puknęłabym się w czoło. Jak to? Tak po prostu, tak wulgarnie? I myślałabym tak do zeszłego tygodnia. Ale gdy zobaczyłam pierwsze napisy i tysiące ludzi skandujących to jedno słowo, wszystko się zmieniło. Wraz z postanowieniem TK zmieniło się naprawdę wszystko. Nie ma innych słów. Nie ma. A nasze kobiece Wypierd***ać znaczy dziś wszystko oprócz zwykłego wulgaryzmu.
Aborcja jest brzydka, nieładna i okrutna. I chyba trzeba być szaleńcem, żeby udawać, że jest inaczej. Trzeba być też szaleńcem lub naiwnym dzieckiem, żeby wierzyć, że kobieta potrzebuje czyjejś zgody i poklepania po plecach, żeby podjąć decyzję. Nie potrzebuje. Bez względu na to, czy ta decyzja oznacza aborcję, czy donoszenie ciąży – to jej decyzja. Decyzja za każdym razem trudna i bardzo osobista.
Też kiedyś myślałam, że to takie proste. Że wystarczy zakazać brzydkiej aborcji w trosce o piękne i rumiane bobasy. Ale bobasy nie zawsze są piękne, a życie nie jest czarno-białe i trzeba ogromnej dojrzałości, żeby wreszcie przejrzeć na oczy, żeby umieć przyznać, że to do cholery nie jest ani twoja ani moja ani nasza sprawa. To decyzja tak intymna, że trudno opisać to słowami.
Pomyślałam dziś, że strasznie to przykre, że środowisko kościelne wciąż uważa swoich wiernych za niezdolnych do przestrzegania własnych zasad i moralności, że nie wierzą, w to, że chrześcijanin postąpi zgodnie z sumieniem i swoją wiarą. Wciąż czuję na plecach baty ze strony części kościelnych hierarchów, polityków prawicy, czy ludzi, którzy nawet nie zamierzają zastanowić się sekundy nad sytuacją drugiego człowieka. Straszą, zakazują, karzą. A ja się na taki świat nie zgadzam.
Zakaz nic nie zmieni, zawsze można przecież wyjechać. Chyba, że ktoś chciałby zgotować nam świat wyjęty z kart „Opowieści podręcznej” Margaret Atwood. Nie śmiejcie się, gdy powstawała powieść, ludzie pukali się w głowę, dziś zasępieni rozumiemy, że to może się naprawdę zdarzyć w XXI wieku.
Chciałabym, żebyśmy nauczyli się znów miłości i empatii. Uwierzyli, że możemy zbudować świat oparty na zrozumieniu, a nie szczuciu. Dość tego.
- Jeśli nienawidzisz innych, za to, że są inni,
- jeśli panicznie boisz się, że kobiety będą miały wreszcie równe prawa,
- jeśli uważasz, że masz prawo decydować o kimś za kogoś,
- jeśli uważasz się za lepszego,
- jeśli wiesz lepiej, choć ciebie to nie dotyczy,
- jeśli jesteś fanatykiem, nazistą lub faszystą,
- jeśli nie szanujesz ludzi na równi ze sobą,
- jeśli dzielisz ludzi cynicznie dla własnego zysku,
- jeśli racjonalizujesz sobie wyższe dobre i mniejsze zło,
- jeśli myślisz, że możesz mieć kobiety za nic, to…
… chyba pora uprzejmie „WYPIE****Ć „. Bo czy jest tu miejsce na merytoryczną dyskusję, dialog, kompromis? W czwartek, po wyroku TK coś pękło, zmieniło się bezpowrotnie. Nie pozwólmy by to, co dziś dzieje się na ulicach działo się nadaremne. To nie jest pora na to, by kilku panów, chwyciło się pod boczki i zrugało niewychowane dziewczynki.
Nie uśmiechniemy się ładnie i nie dygniemy przepraszająco. Nie podniesiemy rączki czekając, aż ktoś udzieli nam głosu i nie powiemy „ojej”. I nawet moja przyjaciółka, która nie używa wulgaryzmów, krzyczała dziś na ulicy z innymi te nieładne słowa. Bo one znaczą coś więcej. Żarty się skończyły już dawno.
Myślałam, że jedyną emocją, jaką tu przeleję będzie niesamowita złość, rozczarowanie, wk*rw, ale byłam dziś na jednym z warszawskich spacerów. I z Ronda Waszyngtona przyniosłam w sobie wiele pozytywnych emocji, bo właśnie taki był ten protest. Nie było tam miejsca na agresję, było ogromne siostrzeństwo i braterstwo. Po raz pierwszy od wielu, wielu lat ludzie nie byli podzieleni. Wszyscy byli razem. Tak szczerze, po ludzku razem. Drogie siostry i bracia, Polacy – znów mamy nadzieję. Może tym razem nauczymy się czegoś na błędach i wybierzemy następnym razem dla siebie inne zakończenie niż to, które rządzący chcą nam dziś napisać? Wierzę w nas, że jeszcze to potrafimy.
PS: Panie prezesie, dokonał pan niemożliwego. Tak pan wku***ł Polaków, że znowu są razem. I to jedyne za co może podziękuje panu historia.
PS2: Nie emocjonujcie się, że na zdjęciu tytułowym kobiety nie mają maseczek – to fotografia z pierwszych strajków kobiet, które odbyły się w 2016. Tak, już tak długo to się ciągnie i zawsze wraca w najmniej oczekiwanym momencie, tylnymi drzwiami, podstępem, wtedy, gdy rząd jest przekonany, że tym razem kobiety nie będą miały się już jak obronić. Tyle potraficie, tyle jesteście warci. NIC. Hasło już znacie.