Tak, dziś jest ten dzień! Dzień naszych dzieci. Składamy życzenia, kupujemy prezenty, spędzamy z nimi czas. Ale to też świetny moment, żeby pomyśleć, co w ogóle możemy im dać dobrego, niematerialnego.
W ferworze własnych zajęć zapominamy czasem o tym, co ważne, ulegamy emocjom, powtarzamy błędy, które tak nas drażniły, bolały u naszych rodziców. Na szczęście zawsze możemy zawrócić i spróbować od nowa.
Bo nie chodzi o to, żebyśmy byli idealni, ale wystarczająco dobrzy. Żebyśmy, mimo tego, co sami przeżyliśmy, potrafili dać dobrą miłość.
Nagroda? Ich dobra baza emocjonalna. Moc do życia. I nasza radość, gdy po latach będą mogli powiedzieć to, co dorośli synowie jednej z matek, która wpisywała się pod postem Małgosi Ohme:
„Nasze dzieciństwo było dobre, byłaś i jesteś fajnym rodzicem”.
Jak tego dokonać? Pozbierałyśmy opinie i opowieści innych rodziców ze strony Małgosi, często właśnie opowieści rodziców dorosłych już dzieci. I tak stworzyłyśmy dekalog.
1. Bądź obok i nie poddawaj się
Jedna z matek wyznała, że ze swojego domu rodzinnego nie pamięta porządku, posprzątanych szaf, ugotowanej zupy. Najbardziej pamięta czas, który spędzała z mamą. Czytanie bajek, wycieczki, rozmowy. Kiedy więc kolejny raz będziemy chcieli spławić nasze dzieci, użyć magicznego „później”, „zaraz” pomyślmy, że chwile, gdy oni nas tak potrzebują, mijają. Że wielu rzeczy nie da się nadrobić. Że właśnie ten moment jest dla nich najważniejszy.
Prof. Tomasz Grzyb, psycholog społeczny, powiedział kiedyś, że dobry rodzic to dostępny rodzic. I nie chodzi o to, żebyśmy byli na każde zawołanie, ale o to, że jeśli mówimy: „Za godzinę” to musimy o tym pamiętać. I za godzinę to znaczy za godzinę. Nie w sobotę.
Bycie obok to także emocjonalna dostępność, towarzyszenie nawet wtedy, kiedy dziecko nas odrzuca, bo idzie swoją drogą. Nawet jeśli nas rani, nie realizuje naszych marzeń, buntuje się, odsuwa. Wtedy łatwo się poddać. Zerwać porozumienie, wyrzucić złość, odsunąć się. Koś mi kiedyś powiedział, że to pestka kochać słodkiego pięciolatka, ale już wiecznie wkurzonego piętnastolatka – trudniej, ale to właśnie jest prawdziwy egzamin z bezwarunkowej miłości.
2. Bądź przygotowany na kryzysy
„Wychowanie dzieci to kolej życia, trudy i kryzysy są w nią wpisane” – pisze kolejna z matek.
Niby nic odkrywczego, ale nazwanie tego jest takie uwalniające. Każdy z nas, zanim jeszcze został rodzicem, planował, jak to będzie idealnie. My będziemy idealni, dziecko będzie idealne, rodzina, którą stworzymy z partnerem też będzie idealna. I oczywiście każde kolejne zdarzenia będą idealne.
A potem lądujemy na planecie „rzeczywistość”. Zaczyna się już nawet od poczęcia. Ile par stara się o dziecko, ile kobiet traci ciążę. Anna pisze: „Dwie pierwsze ciążę poroniłam, więc każda kolejna była jednym wielkim strachem przed nieznanym. Potrafiłam być każdego dnia u lekarza sprawdzać, czy bije serduszko”. Takie bywają pierwsze lekcje z rodzicielstwa, nie dostajemy dziecka, kiedy chcemy (nie zawsze), nie dostajemy takiego, jak chcemy (nie zawsze), miewamy depresję po porodzie, nie potrafimy poradzić sobie w nowej roli. Czasem kryzys przychodzi w drugiej ciąży albo po drugim dziecku. Od tego momentu zawsze może się zdarzyć. Przedszkole, szkoła, dojrzewanie.
Inna pisze:
„Kryzys nadszedł, kiedy mój siedemnastoletni syn zaczął przekraczać granice (…). Był po prostu niedobry. Doszło do tego, że zaczęłam sobie zadawać pytania, czy go kocham, czy on mnie, czy łączy nas jeszcze więź, czy się szanujemy. Dziś jest lepiej, minęły prawie dwa lata”.
I to ostatnie zdanie jest chyba kluczowe. Każdy, nawet najgorszy, kryzys mija. Nawet ten, kiedy musimy powiedzieć dziecku, że jego tata się wyprowadził albo umarł.
3. Pozwól na odchodzenie i nie bierz tego do siebie
Dziecko zaczyna „opuszczać nas bardzo szybko”. Niektórzy mówią, że już jego pierwszy krok służy temu, żeby się oddalić od rodzica. Coś w tym jest. Wiele kobiet dopiero na terapii ma odwagę powiedzieć, że to je boli, bywa trudne. Najczęściej tak się dzieje wtedy, gdy włączają nam się mechanizmy z dzieciństwa. Odtrącenie, odrzucenie. To mała dziewczynka w nas krzyczy, chcę być wciąż kochana tak samo. Bezwarunkowo. Żaden nastolatek i nastolatka nie kochają bezwarunkowo, każde odchodzi w stronę swojego życia. Im bardziej poświęcałyśmy się dzieciom, tym bardziej to przeżywamy. Ale to też dla nas dobry moment, żebyśmy zrobiły remanent w życiu.
4. Bój się, ale działaj
„Miał cztery lata, mieszkamy w Wielkiej Brytanii, obcy język, myślałam, że będą łzy, a ten mały człowiek poklepał mnie po plecach, powiedział „na razie”. Tyle w temacie. Wyłam całą drogę do domu” pisała Justyna.
Ile za nami takich historii? Dziecko nie chce iść do szkoły, płacze na rozpoczęciu roku, a po miesiącu ledwo nam macha, gdy je podwozimy. Nie chce jechać na obóz żeglarski, czy inny, a wraca zachwycone. Emocje, gdy nasze dziecko zaczyna eksplorować świat, są prawie zawsze. Moja przyjaciółka wysyła właśnie córkę na studia zagranicę, drży, ale robi to, bo wie, że jej córka o tym marzy.
5. O trudnych rzeczach mów otwarcie
Jeśli były partner przez miesiące nie widuje syna, nie musimy udawać, że jest cudownym ojcem. Nie musimy kłamać. Dziecko i tak wie, jaka jest rzeczywistość. Podobnie, jak widzi, że ciężej nam finansowo, mamy kryzys emocjonalny, nie układa się. Jesteśmy uczeni, żeby nie obciążać dziecka sprawami dorosłych i to mądra nauka. Dziecko nie może być naszym powiernikiem, poduszką na łzy, nawet nastolatek. Na każdym etapie rozwoju potrzebny jest rodzic stabilny. Ale rodzic stabilny to też taki, który mierzy się z rzeczywistością. Nawet taka choroba, jak alkoholizm nie powinna być tematem tabu.
To, co pamiętamy jako dorośli, to głównie to, że rodzice zaprzeczali temu, co widzimy. Tak, jak właśnie w rodzinach z problemem alkoholowym. Słoń stoi w dużym pokoju, udajemy, że go nie ma. Nie, on jest.
Kiedyś terapeutka powiedziała mi piękną rzecz. Nie zaprzeczajmy, że my albo nasz partner, mamy jakiś problem. Tak, mamy, ale idziemy (idzie) się leczyć, pokonałyśmy (pokonał) chorobę. Dziecko uczy się wtedy: ludzie bywają słabi, ale potrafią się też z tego podnieść. To też rozwija ich wiarę w to, że dorosłość oznacza sprawczość.
6. Słuchaj i pozwól na autoekspresję
Przyznaję, czasem nie mogę słuchać, co wygaduje mój syn, oczywiście najmądrzejszy na świecie. Mam ochotę nie tyle dyskutować z jego poglądami, ale kazać mu zamilknąć i nadrobić braki w wiedzy. Ale to błąd, błąd, błąd. Najlepsi rodzice słuchają swoich dzieci, pozwalają im na bycie sobą nawet jeśli „bycie sobą” oznacza dla nich coś zupełnie innego. Nie pouczajmy, nie strofujmy, nie mądrzmy się, choć wszystko w nas krzyczy „Wiem lepiej”.
Pięknie napisała to jedna z mam pod postem Małgosi:
„Umówiłam się z córką, że co drugi raz ona ma rację”
Pozwalając naszym dzieciom na autoekspresję, dajemy im wolność, samoakceptację i siłę.
7. Nie oczekuj, że dziecko cię nakarmi
Emocjonalnie. Załata dziury, wypełni pustkę, ukocha za cały świat. Tak, czasem małe dzieci nas karmią. Dają nam tyle atencji, uwagi i miłości, że rośniemy. Ale to bywa naprawdę niebezpieczne, bo gdy zaczynamy to tracić, możemy być źli.
Wiele z nas pamięta rodziców, którzy odsuwali się, gdy zaczynałyśmy dorastać, bywali źli, sączyli jad. „Bo wolisz koleżanki”, „A, oczywiście, kumple ważniejsi”, „Jak to nie spędzisz ze mną soboty?”. Jeśli chcemy, by dziecko nas karmiło, to nie pozwalamy mu iść dalej. Zatrzymujemy, wpędzamy w poczucie winy. Wczoraj rozmawiałam z jedną terapeutką, ona właśnie powiedziała. „Oczekiwanie, że dziecko nas nakarmi jest początkiem katastrofy”. Dorosły, dojrzały człowiek karmi się sam. Wie, gdzie jest lodówka, wie, gdzie jest sklep. Powinien też wiedzieć, gdzie może pożywić się emocjonalnie. Jeśli tego nie wiemy, to tylko znak, że musimy się tego dowiedzieć.
8. Dbaj o siebie i swoje emocje
Nikt nie chce rodzica męczennika, matki męczennicy, która po latach powie: „Tyle dla ciebie poświęciłam”. Albo będzie miała żal, że jej wkład nie został doceniony. Mam starszą koleżankę, matkę dorosłych dzieci, mówi, że najciężej jest nie oczekiwać wdzięczności. Była samotną matką, pokupowała dzieciom mieszkania, dała im wszystko, co miała. Potem pogorszyła się jej sytuacja finansowa i była, podświadomie, zła, że dzieci, już w dobrej
sytuacji, nie pomyślą, żeby o nią zadbać, pomóc. Może te oczekiwania będą mniejsze, jeśli podczas całej drogi rodzicielskiej będziemy o siebie dbać? Tak, jak tego potrzebujemy. Nie oddawajmy dzieciom wszystkiego, one tego nie potrzebują.
9. Ciesz się i doceniaj
„ Najtrudniej jest zaakceptować, że dziecko jest osobnym bytem, mającym swoje zdanie i uczucia, że nie jest kopią nas, że nie musi być najlepsze. Gdy to zrozumiałam, poczułam spokój” mówi Poli Ann, blogerka.
To samo wczoraj, podczas wywiadu, powiedziała Natalia de Barbaro, psycholożka. W momencie, w którym perfekcjonistka w niej odpuściła synowi, ona mogła wreszcie po prostu go kochać. I to chyba nasze najważniejsze zadanie. Doceniać, kochać, szanować, akceptować. Nie oczekiwać, że pójdą naszą drogą, że osiągną sukcesy, którym nam się nie udało, że odziedziczą wszystkie nasze dobre cechy, a złych już nie. Brak oczekiwań, radość z tego kim nasze dziecko– to najtrudniejsza lekcja miłości, którą należy odrobić.
10. Nie rezygnuj z zasad
Nawet nastolatek ich potrzebuje, choć czasem, gdy testuje nasze granice mamy ochotę powiedzieć: „A w d… to mam, rób co chcesz”. Nie. Tu też nie możemy się poddawać.
Dziękujemy za Wasze inspiracje, wpisy, refleksje. Skorzystałyśmy z tych cennych uwag !