Autodestrukcyjne zachowania, polegające na wyrządzaniu sobie krzywdy fizycznej i psychicznej, przenoszą się do sieci. Świadomość społeczna na ich temat jest znikoma, a nasze dzieci coraz częściej krzywdzą się za pośrednictwem internetu. Piszą na swój temat negatywne treści, tworzą fałszywe profile w mediach społecznościowych, żeby siebie samych hejtować oraz celowo docierają do treści, które wyraźnie obniżają ich nastrój i samopoczucie. Skąd się bierze to zjawisko? Jak mu zapobiegać i gdzie szukać pomocy?
Kiedy myślimy o autoagresji, do głowy przychodzą nam czyny związane ze wszystkim, co fizyczne – samookaleczenia, oszpecanie swojego ciała czy drakońskie diety. Okazuje się jednak, że nastolatki, którym w ostatnim czasie zaciera się granica między światem realnym a wirtualnym, coraz częściej przenoszą swoją autodestrukcyjną aktywność do sieci. Cyfrowa autoagresja to wszelkie działania, które polegają na wyrządzaniu sobie psychicznej szkody za pośrednictwem internetu.
Krzywdzimy się, pisząc negatywne komentarze na swój temat. Docierając do treści, które obniżają nasze samopoczucie i
samoocenę. Są to zarówno treści, które mówią wprost o zjawiskach takich jak depresje, nerwice, samookaleczenia, samobójstwa czy przemoc, jak również wszelkie treści związane z samoakceptacją i dążeniem do idealnej sylwetki, promowanie anoreksji czy bulimii, epatowanie idealną sylwetką i napiętnowanie niedoskonałości.
Statystyki są okrutne
Choć cyfrowa autoagresja jest zjawiskiem stosunkowo młodym i nie do końca zbadanym, liczby nie pozostawiają złudzeń – problem jest i będzie obecny w życiu naszym i naszych dzieci. W Polsce zagadnienie cyfrowej autoagresji zbadał dr n. hum. Jakub Andrzejczak, Kierownik Zakładu Socjologii Wychowania Wielkopolskiej Akademii Społeczno-Ekonomicznej. Jest to tak naprawdę jedno z nielicznych, aktualnych badań na ten temat. Przeprowadzone na próbie prawie 10 tys. nastolatków
w wieku 13-17 lat wykazało, że aż ok. 850 respondentów publikuje w internecie negatywne informacje na swój temat – z fikcyjnych lub też prawdziwych kont. Wśród motywów zachowań autodestrukcyjnych najczęściej wskazywano chęć sprawdzenia reakcji otoczenia, zwrócenia na siebie uwagi oraz wyrażenia swojej prawdziwej opinii na swój temat. To nic innego jak mechanizmy, które sterują zachowaniem nastolatków wyrządzających sobie krzywdę w realnym świecie.
Wołanie o pomoc czy wymuszanie komplementów?
Ile problemów, tyle motywów. Jedną z pierwszych osób, które zajęły się badaniem cyfrowego samookaleczania się jest amerykańska badaczka, Dana Boyd. Wskazywała ona na trzy możliwe przyczyny tego zjawiska wśród amerykańskich nastolatków. Pierwszą określiła jako a cry for help, a więc wołanie o pomoc. Chodzi o to, że wyrządzając sobie krzywdę nastolatki chcą, aby dorośli je zauważyli, skierowali na nie swoją uwagę i udzielili wsparcia. Druga przyczyna jest dość zaskakująca, bowiem w niektórych środowiskach bycie hejtowanym oznacza, że ktoś jest znany, popularny i cieszy się
zainteresowaniem, którego nie otrzymałby w innych warunkach. Trzecia kwestia obejmuje tzw. trigger compliments, czyli wymuszone komplementy. Młodzi ludzie liczą, że jeśli opublikują na swój temat negatywne komentarze, znajdzie się ktoś, kto stanie w ich obronie i pochwali. To nic innego jak środek, żeby poczuć się docenionym i usłyszeć słowa, których nie słyszą w realnym życiu lub słyszą je zdecydowanie za rzadko. Jak podkreśla Daniel Dziewit, terapeuta uzależnień, ekspert ośrodka
terapeutycznego Reset dla osób uzależnionych od technologii i internetu:
– Niezależnie od motywu, trzeba być czujnym i wychwytywać sygnały, żeby móc w porę zareagować i otoczyć młodego człowieka odpowiednią opieką. Jest zdecydowanie trudniej niż w realu, bo rany na psychice są mniej widoczne niż rany, które ktoś zadaje sobie nożem czy żyletką.
By usłyszeć na czas
W materiałach edukacyjnych na temat cyfrowej autoagresji często pojawia się przykład Hannah Smith, trzynastolatki z USA, która w 2013 r. została odnaleziona martwa w swoim pokoju. Popełniła samobójstwo po tym, jak spadła na nią fala obraźliwych i agresywnych komentarzy na jej temat w popularnym w tamtych czasach serwisie ask.fm. Wyniki śledztwa, które miało wyjaśnić okoliczności śmierci dziewczyny wykazały, że 98% obraźliwych komentarzy na swój temat z fikcyjnych kont
napisała… sama dziewczyna.
W przypadku zachowań autodestrukcyjnych w sieci, usłyszenie wołania o pomoc staje się tym trudniejsze, że przenosi się do przestrzeni, o której często dorośli nie mają pojęcia i do której nie są dopuszczani. Często rodzice zupełnie nie zdają sobie sprawy z tego, z czym przychodzi się mierzyć ich dzieciom. Cyfrowa autoagresja jest zjawiskiem skrajnie niebezpiecznym, bo trudno ją zauważyć, często zidentyfikować i udzielić pomocy, zanim wydarzy się tragedia.
– Nastolatek, który testuje reakcję swojego otoczenia i sprawdza, na ile osobom mu bliskim, na nim zależy, zderza się z milczeniem i brakiem jakichkolwiek działań. Najczęściej milczenie to wynika z niewiedzy dorosłych, którzy nie mają świadomości problemu i przez to nie są w stanie uchronić go przed lękiem, bólem i wyalienowaniem – tłumaczy Daniel Dziewit.
Młody umysł chłonie wszystko
Ekspozycja na szkodliwe treści pozostawia trwały uszczerbek na psychice młodych ludzi. Często przywołuje się przykład nastolatki, Molly Russel, która popełniła samobójstwo w 2017 r. Śledztwo wyjaśniające przyczyny jej śmierci wykazało, że w ciągu pół roku przed śmiercią dziewczyna zetknęła się z ponad 2 tys. treści dotyczących samookaleczeń, depresji i samobójstw. Wszystko to przyczyniło się do tego, że nastolatka targnęła się na własne życie. Dlaczego nastolatki są szczególnie podatne na ekspozycję na treści niebezpieczne? Dlaczego treści z internetu są w stanie obniżyć ich, i tak już
rozchwianą, kondycję psychiczną? Zdaniem Daniela Dziewita:
– Jeśli mamy do czynienia z intensywną i systematyczną ekspozycją młodych ludzi na szkodliwe treści możemy mówić o okresach upajania się szkodliwymi informacjami. Dodając do tego nieumiejętność odróżnienia dobra i zła, potrzebę naśladownictwa oraz poczucie samotności – mamy prawie pewność, że nasze dziecko prędzej czy później trafi na trudne dla jego psychiki treści. Będzie szczególnie narażone na nadmiarowe korzystanie z technologii, hejt czy zachowania autoagresywne. Tym działaniom musimy zapobiegać my, dorośli.
Wodzony na pokuszenie
Moje dziecko nie robi nic złego.. Jego samoocena jest przecież wysoka.. Nie zrobiłoby sobie krzywdy.. To najczęściej słowa rodziców dzieci, które się okaleczają fizycznie, ale ostatnio też – psychicznie. Nie zapominajmy, że nawet najbardziej świadomy użytkownik mediów społecznościowych może być podstępnie uwiedziony przez inteligentne algorytmy, które podsuną mu dokładnie to, czego potrzebuje w danym momencie. Czujesz się gruba? – sięgnij po kapsułki na odchudzanie. Jest Ci smutno? – poznaj innych smutnych ludzi w Twojej okolicy. Masz problem z rodzicami? – zobacz na TikToku, jak znany
Youtuber dał upust swoim emocjom. To takie proste! Rozwiązania codziennych problemów są wreszcie na wyciągnięcie ręki. Tylko czy nastolatek jest w stanie ocenić konsekwencje swoich aktualnych wyborów na jego dalsze życie? To szukanie rozwiązań uruchamia proces błędnego koła, a niebezpieczne treści zobaczone raz będą do nas docierać cały czas. W konsekwencji młody człowiek jest zalewany negatywnymi filmami, obrazami lub tekstami, które odciskają piętno na jego kształtującej się psychice oraz tworzonym przez niego obrazie samego siebie i świata.
Edukować czy zakazywać?
Jak wynika z badań dra Andrzejczaka, ryzyko podatności na zjawisko cyfrowego samookaleczania wzrasta w okolicy 15-go roku życia. To właśnie w tym wieku najwięcej osób przyznaje się do publikowania szkodliwych treści na swój temat. To z pewnością kwestia braku dojrzałości cyfrowej, czyli osiągnięcia wieku, w którym człowiek jest w stanie korzystać z technologii cyfrowych i zasobów internetowych w sposób odpowiedzialny i bezpieczny. Coraz częściej dostrzega się potrzebę regulacji
kwestii prawnych w tym zakresie. We Francji przegłosowano ostatnio prawo, zgodnie z którym założenie konta w serwisach społecznościowych przez osoby od 13 do 15 lat ma wymagać zgody rodzica, a we wcześniejszym wieku będzie zupełnie niemożliwe. Chińczycy wprowadzili do kodeksu karnego zakaz gier dla nieletnich w godzinach od 22.00 do 6.00 rano. W tygodniu dzieci mogą grać maksymalnie do trzech godzin. Karane są nie dzieci, ale dorośli. W sierpniu 2023 r.
Światowa Organizacja UNICEF wystosowała globalny apel o wprowadzenie zakazu używania smartfonów w szkołach na całym świecie. Wszystko po to, aby chronić psychikę najmłodszych. Jak podkreśla Daniel Dziewit:
– W Polsce cały czas jest wiele do zrobienia w kwestii regulacji korzystania z technologii przez najmłodszych. Jednak nigdy nie będziemy w stanie całkowicie ich odciąć od postępu, który dzieje się na oczach nas wszystkich. Dlatego reglamentujmy – jak najbardziej! Ale też edukujmy na temat tego, jak poruszać się w tej, jakże atrakcyjnej dla naszych dzieci, ale też niebezpiecznej rzeczywistości online. Bo poruszać się będą na pewno, tego nie jesteśmy w stanie im zakazać całkowicie.
Jak pomagać, aby nie zaszkodzić?
Skala zachowań niebezpiecznych i ryzykownych w sieci rośnie w zastraszającym tempie, a osoby praktykujące cyfrową autoagresję narażają się na ogromne szkody emocjonalne oraz psychologiczne. Coraz częściej organizuje się warsztaty dla rodziców i pedagogów z tego zjawiska, bo wielu z nich nie ma ogóle świadomości, że ono istnieje. Tymczasem, tylko odpowiednia edukacja może pomóc w zidentyfikowaniu często nieewidentnych sytuacji i zachowań, które są szkodliwe. Jak podkreśla Daniel Dziewit:
– Nastolatki, które krzywdzą się w sieci z pewnością będą potrzebować wsparcia terapeutycznego i psychologicznego. Problem jest dużo poważniejszy niż nam się wydaje. Pamiętajmy, że pierwszym krokiem powinna być rozmowa rodzica ze specjalistą. I to najlepiej zanim przystąpimy do kontroli rodzicielskich, monitorowania i ograniczania dostępu dzieci do treści i interakcji online. Tutaj nie możemy działać po omacku, bo możemy bardziej zaszkodzić niż pomóc.
Z pomocą w takich, niewątpliwie trudnych sytuacjach przychodzą specjaliści z ośrodków, które specjalizują się w udzielaniu pomocy dzieciom z problemami towarzyszącymi uzależnieniom cyfrowym. Takim ośrodkiem jest ośrodek Reset w Konstancinie Jeziornie. To tutaj każdego dnia Daniel Dziewit wraz z zespołem pomagają młodym ludziom odzyskać równowagę i na nowo zaakceptować samych siebie. A przede wszystkim poznać swój problem i motywy takiego, a nie innego zachowania w sieci. Aby żyć normalnie i być w stanie znaleźć w realnym świecie to, czego brak pcha nas do autodestrukcyjnych zachowań online – akceptację, zainteresowanie i poczucie własnej wartości.