Bigoreksja była bezlitosna i zazdrosna, gdy starał się myśleć o czymś innym. Rozpanoszyła się w jego głowie. Wszędzie widział ogromnych mężczyzn z mięśniami większymi od jego. Kluby fitness i sklepy z odżywkami wołały go zewsząd. Pełno odżywek dookoła wyrastało niczym grzyby po deszczu.
Na telefonie pełno reklam w tym samym temacie. Siłownia była wszędzie nawet jak na niej nie był. Po nocach śniły mu się sztangi. Budził się zlany potem, bo w koszmarze nie był w stanie podnieść najlżejszego ciężarka, które bez problemu podnosiła Ania. Co Ania robiła w jego śnie? Nie było jej w jego życiu. Jedyną kochanką była siłownia. Jej się poświęcał, spędzał z nią czas, podporządkował jej całe życie. Każda kobieta marzyłaby o takim oddaniu. Jednak ta miłość była jednostronna. Bartek oddał się cały. Na początku „znajomości” dostał wiele, by z czasem otrzymywać coraz mniej. Ciało puchło, było większe. Żołądek zmęczony proteinami do przerobienia. Organizm szalał, ale on nie słuchał. Choroba sterowała wszystkim nawet za cenę bólu, osłabienia, poddenerwowania. A nerwowy był bardzo. Testosteron aż kipiał. Miał za mało ujścia. Nie mieścił się w tym ogromnym ciele.
*całość tekstu dostępna w tomiku opowiadań „Portrety” – premiera już w grudniu 2019!