Na początku byłam zdenerwowana, bałam się zrobić ten krok i pójść do terapeuty. Bałam się, że nie zrozumie, że zbagatelizuje, wyśmieje, powie, że to żadne problemy. Tak się nie stało. Za każdym razem na terapii byłam wysłuchana, dostawałam wskazówki i narzędzia, które pomogły mi odzyskać siebie.
1. Najtrudniejsze jest podjęcie decyzji, żeby pójść na terapię
Przez jakieś trzy lata nosiłam się z myślą, że czas zacząć terapię i przez trzy lata wciąż znajdowałam jakieś wymówki. Czułam, że czasem robię sobie przysługę podjęciem decyzji, a potem karciłam się w myślach, że nie jestem wystarczająco potrzebująca, żeby zawracać terapeucie głowę. W czasie tej długiej drogi do gabinetu uświadomiłam sobie jednak, że żeby iść na terapię trzeba być gotowym. Jeśli się nie jest, nie ma to sensu. Ale kiedy już poszłam – zmieniło się wszystko.
2. Traumy z przeszłości ukształtowały mnie, ale mnie nie definiują
W terapii dowiesz się o sobie wiele. Poznasz wyzwalacze i nawyki, które tworzą późniejsze traumy. Mnie dało to poczucie bezpieczeństwa. Kiedy dowiedziałam się, z czym się mierzę, zrobiło się łatwiej. Dziś już wiem, że przeszłe traumy mnie nie definiują. Tym, co mnie definiuje jest to, kim chcę się stać, jaka być.
3. Na terapii dostaję wsparcie od kogoś, kto myśli logicznie w czasie, gdy ja myślę emocjami
W życiu napędzają mnie emocje, zawsze tak było. Kiedy więc coś się dzieje – dobrego, czy złego – ja reaguję emocjonalnie. Dzięki terapii mam możliwość zderzenia tego z osobą, która pozwala mi zobaczyć drugą stronę medali. To pozwala mi od razu poczuć się lepiej.
4. Kluczowa jest samoświadomość. Ona od razu zwalcza negatywne myśli
Dzięki terapii nauczyłam się, jak być bardziej świadomą swoich myśli, uczuć i emocji. Samoświadomość to umiejętność rozpoznania, co jest wyzwalaczem złych myśli i natychmiastowego podjęcia pracy nad zwalczeniem go. Tworzenie świadomych myśli na temat zdrowia psychicznego – szczególnie w czasach kryzysu zdrowia psychicznego – nie jest łatwym zadaniem wymaga aktywnego uczenia się i nieustannych prób zrozumienia, co powoduje problemy ze zdrowiem psychicznym.
5. Możliwość rozmawiania o „TYM” dała mi wolność
Do czasu terapii nie zdawałam sobie sprawy, jak wielką mam potrzebę mówienia o tym, jak się naprawdę czuję, o tym, co od lat dźwigam na swoich barkach. Czuję, że każdy ma jakąś historię, którą musi „wypuścić”, ale nie wie, jak to zrobić. Dokładnie tak było ze mną. Miałam świadomość, że od lat coś mnie dręczy. Poczułam się tak dobrze, kiedy mogłam to w końcu z siebie wyrzucić… Od tego czasu czuję naprawdę wolna.
6. To ok, że nie od razu się otworzyłam
To wszystko przez lęk. Przez niepewność, czy jest bezpiecznie. Kiedy już sobie uświadomisz, że jesteś bezpieczna, a twój terapeuta jest po to, żeby ci pomóc, poczujesz ulgę i szczerość przyjdzie sama.
7. Czasem pomaga po prostu rozmowa o czymś, co jest pozornie nieistotne
Jeśli masz kiepski tydzień: w poniedziałek rano zatrzasnęłaś się w windzie, twoje koty bawiły się w demolowanie mieszkania przez pół nocy, złamałaś obcas, dostałaś kolejny projekt „na już” w pracy – możesz czuć się przytłoczona i zniechęcona. Warto o tym porozmawiać, zamiast dusić w sobie.
8. Wspaniale jest rozmawiać o tym, że wszystko w twoim życiu jest w najlepszym porządku
Jedną z rzeczy, z których nie zdawałam sobie sprawy, było to, że nie zawsze chodzi o roztrząsanie traum, omawianie trudnych spraw, negatywnych myśli. Można rozmawiać też o dobrych rzeczach. To wspierające i dające pozytywnego kopa.