Przeczytałam gdzieś ostatnio, że mężczyźni po rozwodzie walczą o dzieci tylko przez chwilę. Że kiedy zaczynają rozumieć, że dziecko to obowiązek, to brak wolnego czasu, to „przeszkoda” w układaniu sobie życia, emocje opadają, a wygodnictwo bierze górę. Myślałam „ z tobą to chyba niemożliwe, walczysz o naszego syna jak lew”. Ale teraz wszystko się zmieniło. Będziesz miał nowe dziecko, masz nową partnerkę i dużo mniej czasu dla Niego. Już to wiem.
Pamiętam te wszystkie twoje absurdalne pomysły i zasady, które wprowadziłeś, gdy poprosiłam o rozwód. Twój czas z naszym dzieckiem miał być „święty” i „nienaruszony”. Żadne nieprzewidziane przypadki, choroby i wyjątki nie powinny zakłócić tego rytmu. Tak ma być i koniec, żadnych odstępstw od normy. Syn jest dla ciebie najważniejszy. Ma grypę żołądkową? Nie szkodzi, niech choruje u Ciebie. A raczej, u Twoich rodziców, bo Ty wolnego w pracy wziąć nie możesz. Z czasem zaczęłam zauważać zmianę. Weekend u Ciebie kończy się szybciej, częściej „zgadzasz się”, żeby został u mnie w „twoje” dni. Nie od razu zrozumiałam.
Wiadomość przyszła niespodziewanie. Masz nową rodzinę. Za chwilę nowe dziecko. Ale oczywiście nie rezygnujemy z planu. Wszystko ma iść zgodnie z ustaleniami. Nasz syn jest dla ciebie najważniejszy. Jak wcześniej będziesz z nim spędzał czas. Jak wcześniej będziesz o niego dbał. Teraz już nie sam.
Widzisz, nie wiem jak sobie to wszystko wyobrażasz. Mówisz „rozumiem, że jest ci ciężko”. Nie rozumiesz. Wydaje ci się, że poukładasz te wszystkie klocki tak, jak ci wygodnie, że zarządzisz „tak ma być”, a wszyscy się dostosują. Twoje życiowe wybory i decyzje mają wyznaczać rytm. Nasz syn na pewno będzie szczęśliwy, bo zostanie starszym bratem i szybko dopasuje się do tej twojej układanki. Najlepiej – jak najszybciej.
Musi zrozumieć, że masz nową partnerkę. Musi ją zaakceptować. Musi pokochać rodzeństwo, które się pojawi. Musi być zadowolony. Bo ty tak właśnie to sobie wyobrażasz.
Jednak coś poszło nie tak, niezgodnie z planem. Bo dziecko ma emocje, lęki, uczucia. Bo czegoś nie chce, bo coś akceptuje wolniej niż byś chciał, lub nie akceptuje wcale.
Klasyka. Mówisz, że na pewno to moja wina. Że z pewnością „nastawiam go przeciw tobie”. Jesteś przekonany, że się mszczę, bo tobie się udało i jesteś szczęśliwy, a ja – sfrustrowana i sama. Nie. Jedyne, czego pragnę, to tego, by nasz syn czuł się dobrze. By wiedział, że jest kochany, by widział, że jego pozycja jest niezagrożona. Że choć wiele się zmieni, on ma tę swoją mała stabilizację.
Póki co, jest niepewny siebie. Cieszy się z siostrzyczki, ale rozumie też, że będzie inaczej. Widzi w twoim życiu inną kobietę i przygląda się wam, ostrożnie. Jeszcze do końca nie rozumie, co to znaczy. Pyta, czy to ona teraz będzie jego mamą. Czasem płacze, czasem mówi wprost, że nie chcę się z tobą zobaczyć. A innym razem pyta, kiedy się znowu spotkacie.
Chciałbyś, żeby było idealnie i żeby Ci w tym nie przeszkadzać. Widzisz, ja rozumiem, że chcesz zacząć wszystko od nowa. Ale daj na to wszystkim czas, nie oczekuj, że od razu będzie wspaniale, że obejdzie się bez problemów. Nie wystarczy żądać i oczekiwać, trzeba włożyć wysiłek, ogromny. To my zmieniliśmy naszemu dziecku świat, nie wymagajmy od niego, by stale musiało się do tych zmian dostosowywać.