Go to content

„Nie lubię żony mojego męża i co mi zrobisz? Ale jestem jej wdzięczna”. O trudnych emocjach po rozpadzie rodziny

Fot. iStock/martinedoucet

Kiedy rozpada się rodzina, w której partnerzy mają ze sobą dziecko, sytuacja komplikuje się podwójnie. Po jakimś czasie staramy się przecież, na nowo ułożyć sobie życie (a bywa, że i nowa miłość jest przyczyną rozstania) i pozostać z byłym mężem w miarę dobrych relacjach, ze względu na dzieci właśnie. Tymczasem emocje, uczucia, lęki związane z jego partnerką nową partnerką bywają na tyle trudne, że nie potrafimy zachowywać się racjonalnie. Ale gdy ochłoniemy, okaże się, że wszystko może się ułożyć. Pewna blogerka napisała o tym szczerze i bardzo otwarcie…„Ojciec mojego dziecka i ja rozstaliśmy się w przyjacielskich stosunkach. To prawda, nasz rozwód był bolesny, ale tamte dni są już za nami. Często do siebie piszemy, rozmawiamy na czacie i siadamy obok siebie podczas ważnych dla dzieciaków wydarzeń.

Moje uczucia dotyczące jego nowej żony to jednak całkiem inna historia. Mój były, Billy, ożenił się z kobietą z dwojgiem dzieci. Z naszymi dziećmi, nowa partnerka Billy’ego ma dobre, pozytywne relacje. Ale ​​moim emocjom w stosunku do niej daleko do słodyczy. Nie mogę powiedzieć, że ją lubię.  To wszystko jest bardzo złożone.

Czasami jestem zazdrosna

Kiedy zaczęli się spotykać, Billy powiedział mi, że Stephanie jest rozbrajająco drobna. Jest też inteligentna i śmieszna, ma gęste, falujące włosy, które zdają się układać same. Jest naprawdę piękna. Trochę mi zajęło, zanim to zaakceptowałam.

(…)

Kiedy Billy i ja się pobieraliśmy, on nie był we mnie jakoś „szaleńczo” zakochany.  Pełnił rolę takiego „organizatora” w naszym związku – robił zakupy, gotował, planował… A ja byłam niespokojnym duchem, żądnym przygód, podróży…

Billy, który został mężem Stephanie właśnie spędził trzy tygodnie podróżując z nią po Europie. Dzieci mówią, że całuje ją w kuchni, kiedy gotuje obiad. Pierze, robi zakupy.

Nie ma w tym nic niezwykłego. Jak wielu z nas, rozwodników, Billy odebrał swoją lekcję. Jak wielu z tych, którzy znaleźli w końcu właściwego partnera, Billy stara się bardzo dla Stephanie. Cieszę się też z tego, że nasze dzieci mogą być tego świadkami.

Tylko że, Billy, którego ona zna, jest tym Billym, którego ja kiedyś desperacko potrzebowałam. Czasem jestem zazdrosna, że ona jest dla niego taką inspiracją, motywacją, a ja – nie potrafiłam…

Czasem to Stephanie mnie inspiruje

Postanowiliśmy z Billym, że wychowywaniem naszych dzieci zajmiemy się tylko my dwoje. Stephanie jest i tak zbyt zajęta swoimi dziećmi. (…) Z tego powodu nie widuje jej często, więc czasem o niej „zapominam”.

Ale inaczej jest z moimi dziećmi. Stephanie jest teraz częścią ich życia. (…) Ostatnio zdałam sobie sprawę z tego, że ​​wcześniej, rozmawiając z moimi dziećmi mówię: „dom taty”, samochód taty”, a nie „dom taty i Stephanie: . To nie było celowe, ale zrozumiałam, że może mieć na negatywny wpływ na relacje w naszej rodzinie.

Zmieniłam moje zachowanie. Staram się zawsze uwzględniać Stephanie, kiedy mówię o ojcu mojego dziecka. Zachęcam moje dzieci do budowania relacji z jego żoną.  (…)

Czasami jej współczuję

Czasami widzę lub słyszę jak Stephanie szczerze i życzliwie próbuje nawiązać kontakt z moimi dziećmi, a one ją odrzucają. Serce boli mnie za każdym razem.

Kiedyś, na samym początku Stephanie łagodnie zwróciła uwagę mojemu synowi, a on odpowiedział jej „nie jesteś moją mamą”. Mój drugi syn często odmawia jedzenia w jej domu, ponieważ przepisy Stephanie są dla niego „zbyt dziwne”. Raz moja córka nie przyjęła od Stephanie prezentu – wymarzonej kurtki. Kręcąc głową powiedziała, że kurtka nie jest w jej stylu. Gdybym to ja jej ją ofiarowała, byłaby nią zachwycona.

Przeważnie jestem za nią wdzięczna

Jestem wdzięczna Stephanie za to, dzięki niej ojciec moich dzieci jest dobrym ojcem, że jest szczęśliwy i pewny swojej miłości. Jestem wdzięczna, że moje dzieci widzą w nim człowieka, który kocha i szanuje swoją żonę i razem z nią prowadzi dobry, ciepły dom.

Znam moje dzieci. Znam ich dziwactwa, obawy i dziwne zachcianki „jedzeniowe”. Wiem, że nie zawsze są łatwe. Czasami są wręcz irytujące.

Stephanie nie musi się starać. Nie wiedziała, na co się decyduje. A jednak wciąż jej zależy. Mimo, że bywa odrzucana. Mimo, że czasem moje dzieci są dla niej gburowate i niegrzeczne. Mimo, że bywa bardzo ciężko.

Kocha moje dzieci. I za to jestem jej wdzięczna”.


Na podstawie: scarymommy.com