Z okazji Dnia Ojca rozmawiamy z tatą 8-letniej Alicji i 12-letniego (za miesiąc) Tośka. Krystian Hanke na temat „tatowania” prowadzi poranne audycje w Radio357. Twierdzi, że nie jest ojcem idealnym. Ale my nie do końca mu wierzymy… Czytajcie i ślijcie linki ojcom swoich dzieci.
Moja koleżanka redakcyjna, Monika, która słucha twoich porannych audycji o 7.35 w Radio357, mówi, że po nich czuje się czasem niewystarczająco zaangażowaną matką.
Musimy to natychmiast sprostować. Powiem ci, że czasem, kiedy proszę moje dzieci, byśmy razem przetestowali jeszcze jakąś grę, o której chcę opowiedzieć w programie „Tatowanie”, one mówią, że już się im nie chce. (śmiech) Jednak fakt, że zostałem „radiowym tatą” zmusza mnie do obowiązkowości w temacie gier i książek dla dzieci. Mój program to jest zbiór inspiracji dla rodziców i chcę, by był bogaty. Nigdy jednak nie pragnąłem być dla kogokolwiek wzorcem, do którego trzeba się odnosić. Proszę więc przeproś znajomą i powiedz jej, że nie jestem tatą idealnym. Mój syn ma już prawie 12 lat i potrafi mi wyrzucić w złości i z ironią: „Tak, zrób odcinek, jak krzyczeć na dziecko! Niech wszyscy wiedzą!”
Zrobiłeś taki odcinek?
Zrobiłem odcinek o tym, że nie zawsze muszę być akuratnym tatą, który będzie w myślach liczył do dziesięciu, by tylko nie krzyczeć na dzieci. Najważniejsze, że potrafię przepraszać, przyznać się, że czegoś nie powinienem powiedzieć, jeśli w nerwach powiedziałem za dużo. Zrobiłem też odcinek o tym, że każdy rodzic ma prawo wyjść z domu, by zwentylować się psychicznie, jeśli emocjonalnie już wytrzymuje. Przyznaję, że jestem osobą impulsywną i staram się nad tym panować, choć nie zawsze mi to wychodzi.
A kiedy najtrudniej ci zapanować nad emocjami?
Moje dzieci uważają, że wszystko podlega negocjacji. Niektórzy mogą powiedzieć, że jak je rozpieściłem, to teraz tak mam. (śmiech) Wprowadzam więc czasem zakaz negocjacji, kiedy na przykład umawiam się z córką, że pozbiera pranie przed południem, a ona mówi już grubo po południu: „Nie!” i bawi się dalej. Zakaz negocjacji dotyczy więc sytuacji ewidentnych.
Coś czuję, że niedługo napiszesz książkę o zbuntowanych nastolatkach.
Na razie nie planuję, bo nie starczyłoby mi na to doby. Kiedyś notowałem różne śmieszne powiedzonka moich dzieci i tak powstały „Odklejki”. Teraz musiałbym mieć od nich pozwolenie od dzieci. Tu nie ma już miękkiej gry. Nawet dziś, kiedy wrzucam zdjęcie na moje media społecznościowe (choć zawsze ujęcia takie, by nie pokazywać ich twarzy), one wszystko kontrolują: „A pokaż, a nie wrzucaj tego”. To dla mnie jest ciekawa nauka traktowania młodego człowieka jak oddzielnego, dorosłego bytu i samostanowiącej osoby.
Podobno twój pierwszy program o tatowaniu uratował cię przed wyrzuceniem z radia. To prawda?
Trochę tak było. 12 lat temu zajmowałem się głównie dziennikarstwem społeczno-politycznym. W pewnym momencie stanąłem pod przymusem wymyślenia siebie na nowo w radiu. I temat ojcostwa przyszedł w sposób naturalny, ponieważ moja żona była wtedy w trzecim miesiącu ciąży. Bardzo cieszyłem się, że za moment zostanę tatą, ale nie miałam pojęcia jak to będzie. Czułem też podskórnie, że to jest fajny pomysł, bo nikt do tej pory nie opowiadał w radiu o ciąży i rodzicielstwie oczami faceta. W pięć minut wymyśliłem listę tematów i zacząłem szukać ekspertów. A po jakimś czasie wróciłem też do tematów politycznych.
Czy zanim zostałeś ojcem miałeś wiele obaw i lęków?
Pewnie. Zastanawiałem się na przykład, kto nauczy mojego syna majsterkowania. Ja mam dwie lewe ręce, ponieważ mój tata w takich sprawach zawsze mnie wyręczał. Ale z czasem okazało się, że dziadek chętnie pokazuje Tośkowi jak się wbija gwoździe, a jeden z wujków nauczył go rąbać drewno. Nie protestowałem, nie byłem zazdrosny, tylko ucieszyłem się i powiedziałem: „Ok, jedziemy z tą siekierą”.
Przed Dniem Ojca zaczęli się do mnie odzywać koledzy, którzy pisali mi, żebym w końcu zaczęła opowiadać o dobrych ojcach, bo mają dość artykułów poradniczych dla pań, w których są opisywani jako nieudacznicy i narcyzi. Jak ty się czujesz, gdy dziś takich publikacji są miliony?
Nie czuję się kimś, kto może odpowiadać za wszystkich. Mogę tylko mówić za siebie, choć sądzę, że wielu facetów czuje podobnie. Mam świadomość świata, w którym do tej pory kobiety miały role, z którymi dziś się głośno nie zgadzają i które już porzuciły. I bardzo dobrze!
Mam też poczucie, że to jest pokuta, którą mężczyźni muszą jakoś przyjąć. Ale to nie jest pokuta, którą powinniśmy przyjmować skuleni lub na klęczkach, tylko robiąc krok do przodu. Jeśli my ojcowie jesteśmy dziś bardziej świadomi, aktywni i rozmawiamy otwarcie o swoich błędach, to neutralizujemy tę krytykę.
Myślę sobie też, że faceci lubią wyzwania. To jest trochę jak w filmie „Rejs”, w którym pada takie zdanie: „Na każdym zebraniu jest taka sytuacja, że ktoś musi zacząć pierwszy”. Pamiętam, że jak 12 lat temu chodziłem z synem na plac zabaw, to faktycznie tych ojców z wózkami nie było zbyt wielu. Może rzeczywiście kiedyś to było postrzegane jako obciach?
Mnie jednak nawet przez głowę nie przebiegła myśl, że będę wstydził się spacerów z wózkiem, bo ktoś pomyśli, że żona pracuje, a ja zajmuję się dzieckiem. Myślałem wtedy: „Jakie to szczęście. Przecież bujanie w wózku szybko uśpi mi dziecko, a ja będę miał pretekst do tego, by sobie pochodzić, pooddychać świeżym powietrzem. Inaczej przecież nie wychodziłbym sam tak bez celu na spacer”.
Poza tym ja mam zakorzenione w sobie mocne poczucie sprawiedliwości i odpowiedzialności. Nie bardzo rozumiem, jak facet może zostać ojcem i porzucić dziecko. Może łatwej mi tak mówić, bo mam fajną żonę, dwójkę zdrowych dzieci, w miarę ustabilizowaną karierę. Ale porzucenie rodziny i zniknięcie z ich życia nie mieści mi się w głowie. Być może za dużo książek na ten temat przeczytałem. Ale ok, też rozumiem oczywiście, że rodzice czasem rozstają się, gdy przestają się dogadywać. Rozumiem, że wtedy ojciec jednak się stara być tatą. Ale porzucenie? Nie, nie mieści mi się w głowie.
Właśnie z takich historii bierze się teraz postrzeganie facetów, że do niczego się nie nadają, że najlepiej przepędzić ich od razu na cztery wiatry. Ale z drugiej strony wierzę, że dziś kobiety i dziewczyny mają też dobre związki i inne tematy do rozmowy niż tylko… „fatalni ojcowie”. Poza tym nie chciałabym też tak mocno generalizować i dzielić świat ze względu na płeć. Bo powtarzanie utrwala te stereotypy, co jest bardzo złe.
Ale jednak stereotypów na temat fatalnych ojców jest wiele!
O tak, weźmy na przykład takie zdanie: „Dziecko zostało w domu samo z tatą”. No, nie ma czegoś takiego! Albo dziecko zostało z tatą, albo zostało samo w domu.
Znasz wielu fajnych ojców?
Naprawdę wielu! Po ciężkiej pracy zabierają wieczorem dzieciaki na wyprawy rowerowe albo budują domki na drzewach. Pracują po nocach, by mieć więcej czasu w trakcie dnia dla rodziny. Mam takiego fantastycznego znajomego w Nowym Sączu, którego szczerze podziwiam. On wspiera swoje dzieci w edukacji domowej; ma firmę, która produkuje place do zabaw z drewna i cały czas myśli o tym, jak je udoskonalać. Chodzi razem z dziećmi po górach. Niedawno kupił busa i przerobił go na campera. Podjeżdża nim na parking pod Jaworzynę, by tam spać i skoro świt rodzinnie wdrapać się na górę i zjechać na skiturach. Czasem zastanawiam się, jak on na to wszystko znajduje czas.
Masz jakieś pragnienie dotyczące rodzicielstwa?
Chciałbym być na tyle lubiany i szanowany przez swoje dzieci, że gdy będą dorosłe, to z chęcią do mnie zadzwonią, by pogadać lub o coś poprosić. A w najbliższej perspektywie chciałbym, by nie wywaliły mnie ze swojego Facebooka. Za rok mój syn, kiedy skończy 13 lat, ma obiecane, że będzie mógł założyć sobie konta na mediach społecznościowych, które wybierze. Choć zastanawiam się, czy on w ogóle będzie miał tego Facebooka, bo pewnie uzna, że to portal dla strych zgredów.
13 lat! Surowo! Większość rodziców zakłada dzieciom konta na takich portalach, naginając zasady, znacznie wcześniej.
W tym temacie przyznaję, że zrobiłem mały eksperyment na żywych organizmach. Postanowiłem dzieciom nie zakładać w ogóle na komputerach tzw. kontroli rodzicielskich. Chcę ufać, że poinformują mnie o tym, co widziały. Dzieci nie da się ustrzec dziś przed pułapkami netu, bo rodzic nigdy nie wie, co ogląda w sieci kolega jego dziecka. Wolę więc wychowywać tak, że owszem stąpamy razem po cienkim lodzie, ale wiemy, jak się z tego w razie czego wycofać. Muszę ci powiedzieć, że wkurza mnie tylko, że mój syn mówi dziś językami memów albo ciągle słyszę te okrzyki: „Zobacz tego typa, co tam siedzi XD”. Trudno, godzę się z tym, nie wyplenię tego.
A jak ty wspominasz swoje dzieciństwo? Miałeś dobre wzorce, z których mogłeś korzystać?
Super, ale nie dlatego, że rodzice byli zamożni i na pstryknięcie palca dostarczali mi wszystko. Ja po prostu czułem, że jestem bezgranicznie kochany. Mama dawała mi tę czułą miłość, a ojciec był taki, że potrafił zarwać noc, by pomóc mi zrobić np. karmnik dla ptaków na ZPT. Ponieważ on sporo pracował, to dziś moje wspomnienia koncertują się na fantastycznych aktywności podczas wakacji, kiedy np. graliśmy przed śniadaniem razem w ping ponga, potem w piłkarzyki, badmintona. Pamiętam też, że mieliśmy kilka męskich wypraw, kiedy tata został akwizytorem tekstyliów i sprzedawał je w północnej Polsce. Tym sposobem podczas wakacji zjechaliśmy razem całe wybrzeże Bałtyku od Łazów po Świnoujście. Dziś widzę, że jestem dokładnie jak mój tata. Jak w coś wchodzę, to zawsze na sto procent. Choć w sumie mama też jest taka.
Muszę przyznać, że zaimponowałeś mi, gdy powiedziałeś, że nie możesz udzielić wywiadu podczas długiego weekendu, bo chcesz w tym czasie pobyć ojcem. Szacun!
Musiałem pobyć ojcem pozaradiowym. Natomiast niestety mój syn rozchorował się i leżał w łóżku. Dlatego tylko z córką pojechałem na wyprawę na lody. Mogłem wsiąść w samochód i wrócić po 15 minutach, ale pojechaliśmy kolejką, metrem i rowerem. Spędziliśmy razem dzięki temu 2,5 godziny, rozmawialiśmy sobie o znakach drogowych i logo samochodów. Lubię taki czas, kiedy wzajemnie się od siebie uczymy różnych rzeczy. To była dla nas obojga kolejna mikrowyprawa i przy okazji znów fajna przygoda. Na pewno nie ponury obowiązek, by wyjść z dzieckiem na spacer.
Na koniec odrobina statystyki. Czy wiesz, że przeciętny ojciec spędza z dzieciakiem pół godziny, a przynajmniej 51 godzin w Internecie.
Ja też nie jestem wolny od tego grzechu. Czasem córka wdrapuje mi się na kolana i delikatnie wyjmuje mi telefon z ręki, mówiąc: „Tata, odłóż ten telefon. Chodź się już przytulić”. Więc odkładam. I przytulam.
- Zobacz także: Maciej Dowbor: „Był taki moment, że się poddałem, bo nie mogłem patrzeć na cierpienie Joanny”
Krystian Hanke: niedoszły: fryzjer, kierowca autobusu, piłkarz, komentator sportowy, pianista, rock’n’rollowiec i ilustrator. Doszły: prawnik (z wykształcenia), dziennikarz (z zawodu), tata (z doświadczenia) i pisarz (na co dowodem jest książka „Tatowanie”). Pomysłodawca facebookowych „Odklejek”. Autor cyklu „Projekt Tata”, emitowanego na antenie radiowej Trójki. A ostatnio „Tatowania” w Radio357. Jest ojcem ośmioletniej Alicji i dwunastoletniego (za miesiąc) Tośka.