Tak wiele od niej oczekujemy, jakby była wróżką, która jednym skinieniem naprawi każde zło. Wyobrażamy sobie, że jak już nadejdzie, to wszystko się zmieni na lepsze. Ot tak, za pstryknięciem palców. Że wystarczy tylko jakoś przeczekać tę parę miesięcy, kiedy śpi ukryta gdzieś w ciepłym miejscu. Nie robimy wtedy nic, zakładamy nogę na nogę, udajemy, że nie widzimy nadwagi, zasiedzenia i załamania nerwowego leczonego grzanym winem.
Wmawiamy sobie i wszystkim wokół, że nieważne, do jakiego stanu, się dopuścimy, bo z wiosną wszystko odpłynie, niczym kra na rozmarzającej rzece. Krzyczymy hasła „zakochaj się na wiosnę” dajemy się przekonać, że dozgonna i piękna miłość tylko wtedy i, że tylko wtedy, możemy być niezwykli. Niestety, smutna prawda jest zgoła inna. Żaden, nawet najcudowniejszy maj, nie zapuka do twoich drzwi, bo wie, kto mu otworzy. Smutna, szara, lekko niedobudzona postać, z nadprogramowymi kilogramami, zarośniętymi nogami i odrostem na pół głowy. Chcesz rozkwitnąć na wiosnę i rozkochać ją w sobie? Zacznij od siebie i zacznij się zauważać.
Możesz mieć szafę pełną najlepszych sukienek i butów, które przyprawiają o zawrót głowy. Ale jeśli to, co widzisz w lustrze raczej cię smuci niż cieszy, nawet najpiękniejsza pogoda nie pomoże. Jeśli nie potrafisz czegoś w sobie zaakceptować, zmień to, a jeśli mimo starań nie dajesz rady, zaakceptuj i polub.
I nawet się nie zastanawiaj, istnieją tylko te dwie metody, za to obie skuteczne.
Musisz zrozumieć, że sama pora roku, to tak naprawdę stan twojego umysłu. I czym mocniej nauczysz się stawiać siebie na pierwszym miejscu i sobie nie odpuszczać, tym częściej ta ciepła pora roku będzie gościć w twoim życiu. Nawet w grudniu.
– Co roku, ten sam schemat, zimą się zapuszczałam, „bo na wiosnę się jakoś szybciej zrzuca”, a potem wściekałam. Bo co z tego, że już można było założyć lekkie ubrania, skoro ja czułam się jak słoń? – Dagmara śmieje się, że jej wiosny, choć wyczekane, bywały ciężkie. – I taka zrezygnowana, leniwa, bez chęci do niczego byłam. Jakby zimą nie można było o siebie dbać, uprawiać sportów czy zdrowo się odżywiać. Wszystko, najlepiej wtedy zgonić na deprechę, którą można jedynie przespać, przepracować albo zapić. Przeczekać najlepiej pod stertą kołder i przy zgaszonym świetle, niczym niedźwiedź w swojej norze. A potem znowu obudzić się za późno i wcale się nie cieszyć, że zielono za oknem, bo w nas nadal przytłaczająca szarzyzna.
Od razu, połowę radości z jaśniejszych dni szlag trafia, bo widzisz siebie, niekoniecznie taką, jak to sobie planowałaś. I zamiast się z niej w pełni cieszyć, kombinujemy, co ze sobą zrobić, najlepiej szybko, bo zanim się obejrzymy znowu zaczną spadać z drzew liście.
Zakochać się na wiosnę? Owszem i to jak! Ale najpierw i to najmocniej w sobie. I to przez cały rok, nie tylko w połowie maja, gdy wszystko kwitnie. Tylko każdego dnia, bez względu na deszcz czy mróz.
Wiosna to niezwykłe zjawisko. Co roku wszyscy czekamy na nią, jakby miała cudowne moce, które zmuszą nas do otwarcia oczu. Choć coś w tym jest, że ciepłe wieczory, sadzają nas na przypadkowych ławkach, obok kogoś wcześniej niezauważanego. Że śpiew ptaków za oknem, przyspiesza bicie serca i krążenie krwi, bo słyszy życie. I gdy wybiegasz z domu nad ranem, to nawet ten najbardziej nielubiany sąsiad staję się milszy.
Tylko musisz najpierw popatrzeć na swoje odbicie i się do niego uśmiechnąć. Obdarzyć ciepłym uczuciem, na które zasługujesz. Powiedzieć sobie, że jesteś piękna i w to uwierzyć. Wtedy ją znajdziesz najszybciej i będziesz cieszyć najmocniej. Bo wiosna kocha tylko tych ludzi, którzy nigdy o sobie nie zapominają.