Kto nie kłamie, niech pierwszy rzuci kamień. Oj tam, możemy się zarzekać, że jesteśmy uczciwi, że my to nigdy nie kłamiemy, brzydzimy się kłamstwem i inne takie. Ale gdyby tak przyjrzeć się bliżej? Kłamiemy na potęgę, codziennie.
Popytałam wśród znajomych, jakiego kłamstwa używają najczęściej. Przykładami rzucali właściwie jak z rękawa, bez zastanawiania się nad tym dłużej. I co – nie ma dnia bez kłamstwa, choćby najmniejszego 😉
Oto kłamstwa nasze codziennie:
Tak, za chwilę jestem, już jadę
A dopiero wychodzimy z domu, albo wciągamy spodnie na tyłek i w panice myślimy: „Kurde, wiem, wiem, że już powinnam być”. No, ale nie udało się wyjść wcześniej, ogarnąć wszystkiego tak, by zdążyć na umówione spotkanie, być punktualnie na imprezie. A że za chwilę nas nie będzie? No przecież mógł być korek, trzeba było zajechać na stację benzynową, a tam akurat awaria kasy, jak już zatankowaliśmy… Zawsze coś się może wydarzyć.
Świetnie wyglądasz. Widać, że schudłaś
Mówimy tak wiedząc, że komuś będzie po prostu miło, albo chcąc sprawdzić reakcję. Czasami, kiedy słyszymy: „No przestań, jak schudłam, wręcz przeciwnie”, oddychamy z ulgą, że to tylko złudzenie optyczne, i poprawiamy sobie nastrój, że nie tylko nam założenia diety nie wyszły. Ale tak, często mówimy komuś, że świetnie wygląda, choć wcale tak nie myślimy i wcale tak nie jest.
Oddzwonię
Jak często kończycie szybko rozmowę zapewniając, że oddzwonicie, choć wiecie, że nigdy to nie nastąpi, co więcej, numer na który mielibyście oddzwonić umieszczacie na czarnej liście, tak, by dana osoba nie mogła się do was dodzwonić.
Nie mogę teraz rozmawiać, mam spotkanie
Czasami myślę, że posiadanie telefonu komórkowego sprawia, że kłamstwo przychodzi nam o wiele łatwiej. Bo jak można było powiedzieć komuś, kto dzwonił kiedyś do nas na stacjonarny telefon do domu, że jesteśmy na spotkaniu. No nijak. A tymczasem, gdy dzwoni przedstawiciel banku, jakaś osoba z naglącą promocją lub ktoś z kim kompletnie nie mamy ochoty rozmawiać, zawsze można użyć fortelu: „Przepraszam, jestem na spotkaniu” – kłamstwo nr 1, kłamstwo nr 2, które pada zaraz potem: „Oddzwonię”.
Przepraszam, nie przyjdę dzieciaki mi się rozchorowały
Choć z tym chorowaniem jesteśmy dość ostrożni. Szybciej powiemy, że dziecko jest jakieś takie niewyraźne, albo, że boli je brzuch, bo wówczas następnego dnia na pytanie: „I jak Jasiu/Majka” – możemy odpowiedzieć, a że okazało się, że to nic takiego. Po prostu nasze dziecko było w gorszym nastroju, albo po kryjomu najadło się cukierków, stąd ból brzucha.
Wysłałam maila, nie doszedł?
Naprawdę nie doszedł? To niemożliwe. Proszę poczekać, zaraz sprawdzę. O kurczę zapisał się w roboczych, pierwszy raz mi się to zdarzyło. Albo się nie zapisał, wysłał i zaginął gdzieś w czasoprzestrzeni. Oczywiście nigdy go nie było, ale przecież nikt oprócz nas nie musi tego wiedzieć.
Musimy się koniecznie spotkać
O tak, tak, ustalimy termin. Bo ile można to spotkanie odkładać, zawsze sobie obiecujemy i nigdy się nie udało. Bo tak naprawdę nie mamy na to ochoty, czy też w ogóle nas to nie zajmuje. Mówimy tak z grzeczności, a nawet z chwilowej chęci spotkania się, która mija dziesięć kroków dalej i o której zupełnie zapominamy. Do kolejnego przypadkowego spotkania.
Właśnie miałam do ciebie dzwonić
Ale mnie wyczułaś. Właśnie brałam telefon, żeby do ciebie dzwonić. No wiesz, ale telepatia. Tiaaa jasne. Patrzysz na telefon, kto dzwoni i myślisz: „Kurde no miałam dzwonić, ja pierdzielę znowu zapomniałam” i… kłamstwo gotowe.
Nie, dzięki nie jestem głodna
Choć na myśl o kawałku ciasta cieknie ci ślinka. Ale twardo zaprzeczasz, że w ogóle nie masz ochoty i że właściwie to nie lubisz słodyczy, zresztą niedawno zjadłaś obiad, choć to raczej było śniadanie. Ale nie chcesz dawać podstaw do komentarzy na swój temat: „Patrz mówi, że na diecie, a ciasto je”, „Mogłaby pomyśleć o tym, jak wygląda, a nie jeść ciasto”. Oczywiście często są to nasze wyobrażenia, bo z w rzeczywistości pewnie rzadko ktoś o nas tak myśli. Poza tym często i tak dajemy się skusić: „A wiesz daj, ale tak naprawdę odrobinę, dla posmakowania”.
No zobacz, nie jem, a tyję
Dziwne nie? Nie jem słodyczy, chleba i ziemniaków, a co wchodzę na wagę to więcej i więcej. Tylko zapominamy powiedzieć, ze jemy dwa razy dziennie, a do tego podjadamy późnym wieczorem co nam w ręce wpadnie. Ale może to tarczyca? Tak, na pewno nie jest to nasz sposób odżywania – ten jest idealny – dla innych.
Oczywiście, że pamiętam, jak mogłabym zapomnieć
Mówimy, gdy ktoś mówi: „Zapomniałaś, że dziś są jego urodziny”, „Nie pamiętasz, jak on ma na imię?”, „Pamiętasz dziś o spotkaniu?”. I oczywiście, że pamiętasz – na zewnątrz, bo w głowie już rozbrzmiewa: „Ja pie*dole, jak mogłam zapomnieć, f*ck”.
U mnie wszystko świetnie
Taa, jasne. Jest cudownie, pięknie i wspaniale. To nic, że wszystko się wali i pali żywym ogniem. Ale trzeba się uśmiechnąć i nie dać nikomu satysfakcji, że coś idzie nie tak. Więc przyklejamy uśmiech mówiąc: „Wszystko dobrze” w duchu myśląc: „A co cię to obchodzi”.
Dodacie coś do tej listy?