Go to content

Jak wybrać dobrego karpia? Mój niezawodny sposób

Fot. iStock/aydinmutlu

Można mówić, że karp śmierdzi mułem, nie ma żadnych wartości odżywczych i jest niesmaczny, ale kurczę na Wigilii po prostu być musi. I nie interesuje mnie, czy goście się na niego rzucą czy też będą udawać, że półmiska z dzwonkami wcale na stole nie ma, karpia kupuję każdego roku. A ponieważ w końcu nauczyłam się, jak wybrać najlepszy okaz, powoli udaje mi się przełamać niechęć domowników.

Po pierwsze (choć wiem, że zabrzmi to strasznie), zawsze kupuję żywego karpia z hodowli. Jest znacznie droższy i muszę parę kilometrów po niego jechać, ale opłaca się. Dzięki temu mogę ocenić, w jakiej jest kondycji i w jakich warunkach przechowywane są ryby. Szerokim łukiem omijam miejsca, w których kupuje się martwe ryby, ponieważ boję się, że najzwyczajniej w świecie zdechły (np. z powodu choroby). Nie kupuję też karpia w supermarkecie, ponieważ często ryby traktowane są tam niewłaściwie.

Samo zabijanie karpia w domu nie należy do najprzyjemniejszych zadań, zawsze robi to mój mąż. Gdyby jednak nie miał tak sprawnych i pewnych ruchów, wolałabym, żeby zajął się tym sprzedawca w sklepie, który wie, co robi.

Moim zdaniem, najsmaczniejsze są małe okazy, maksymalnie o wadze 1,5 kg. Kilka razy mąż przyniósł bardzo dorodnego karpia (bliżej mu było do 3 kg) i jego mięso było zdecydowanie za twarde. Mniejsze ryby świetnie nadają się na dzwonki, a właśnie w takiej formie lądują na moim świątecznym stole.

Na co jeszcze zwrócić uwagę? Przede wszystkim na to, w jaki sposób ryby są przechowywane w sklepie. Czy woda jest czysta, przejrzysta i filtrowana. Dokładnie się przyglądajmy, czy karpie nie są pokaleczone, czy mają kształtne płetwy i zdrowe, wypukłe oczy. Warto zerknąć także na skrzela – powinny być ciemnoczerwone.

Osobiście zawsze przed zakupem pytam też, w jaki sposób ryba zostanie mi zapakowana. Wkładanie jej do reklamówki to zwykłe bestialstwo. Jeśli pracownicy dbają o to, żeby można było karpia przetransportować do domu w wodzie,najprawdopodobniej też przechowują ryby w sklepie we właściwych warunkach. Poza tym lepiej pójść do sprawdzonego miejsca, w którym ryby kupujemy także w ciągu roku. Rzucanie się na promocję w hipermarkecie zawsze kończy się porażką.

Łososia, dorsza czy pstrąga jeszcze się najecie, serio. Na wigilijnym stole naprawdę powinien królować karp.

Smacznego!