Szkodzą stopom – tere fere, tak, nasłuchałyśmy się tego już całkiem sporo, ale co te niewinne klapeczki mogą nam tak naprawdę zrobić? Odpowiedź jest zaskakującą – i niestety część z tych przykrych skutków udało mi się odczuć na własnej… stopie.
Więc japonkom – pomimo tego, że doczekały się własnego święta (tak, 17 czerwca klapki świętują swoją popularność), już podziękujemy! Widzimy się co najwyżej na basenie.
Jak japonki szkodzą stopom?
Jeżeli wydaje się wam, że japonki zagrażają tylko naszym biednym stopom – pora na zmierzenie się rzeczywistością. Modne i „wygodne” klapeczki dają nam porządnie w kość – bo ich noszenie wpływa nie tylko na stopy, ale i na kregosłup, kolana i stawy biodrowe. To prawdziwe przekleństwo ortopedów oraz podologów. Dlaczego?
Według badań przeprowadzonych na Uniwersytecie Auburn klapki japonki mają kilka poważnych wad: nie amortyzują stopy, nie podpierają jej w podbiciu, a także wymuszają stawianie krótszych niż zwykle kroków. Aby klapki się nie zsunęły, ich właściciele zwykle zaginają do dołu duże palce u stóp, zmuszając mięśnie do wykonywania nienaturalnej dla nich pracy.*
1. Najbardziej cierpią palce
Noszenie japonek wymusza ich podkurczanie – palce nie mając stabilnie umocowanego buta, bezwiednie podtrzymują go podczas chodzenia. Długotrwałe noszenie japonek – jako zwykłego obuwia na lato, powoduje cały szereg zmian zwyrodnieniowych. Najczęstsze to: tzw. młotowacenie palców – przewlekłe przykurczanie, które w pewnym momencie zamiennia się w normę dla twoich stóp – owocuje w bardzo bolesne wygięte palce i zgrubiałe guzy, w promocji można dorzucić urazy, które będą powstawały podczas noszenia zwykłego obuwia (otarcia, pęcherze etc.).
Drugą zmorą stóp w japonkach są haluksy – przykurcz dużego palucha (który usiłuje utrzymać but za pomocą jedynie cienkiego sznureczka) wymusza silne wygięcie palca do środka stopy (w kierunku pozostałych palców) – efekt, bolesne i trudne w korekcie haluksy (zazwyczaj zadanie dla chirurga).
2. Wpływają na sposób chodzenia – wpływają na całe ciało i jego postawę
(…) japonki wymuszą podczas chodzenia zmianę układu mięśni i ścięgien w całym ciele. – Chodzenie to czynność powtarzalna. Im dłużej chodzimy w klapkach, tym większy efekt wywierają małe nawet zmiany – tłumaczy Justin Shroyer, szef zespołu badawczego. *
Trudno z tym dyskutować. Zresztą spróbujcie sobie przypomnieć pierwszy (absolutnie pierwszy) raz, gdy je założyłyście – musiałyście się do nich „przyzwyczaić”, żeby nie spadały, prawda?
3. Mają zbyt cienkie podeszwy
Nie amortyzują, nie chronią, nie zabezpieczają przed urazami. W konsekwencji łatwo nabawić się tzw. zapalenia powięzi stopy.
4. Są zazwyczaj plastikowe!
Plastik na lato… hmmm. Chyba nie trzeba zbyt długo nad tym się zastanawiać! Oprócz komfortu i higieny – warto wziąć pod uwagę fakt, jak szybko zdeptujemy podeszwę – obejrzyjcie koniecznie zeszłoroczne japonki.
5. Nie chronią przed słońcem
Niby taki detal, a jednak! Ile razy (tak szczerze) posmarowałaś wierzch stopy kremem z filtrem przed wyjściem? Właśnie. Skóra – to skóra.
6. Są jak lep na bakterie
Przeprowadzono badanie mikrobiologiczne wymierzone w japonki. Jak się okazało, niewinna para letnich kalpeczków (jedna!) była domem dla 18.000 różnych rodzajów bakterii. w bezpośrednim kontakcie z naszymi stopami zamieszkały: bakterie kałowe (ludzkie i szczurze), bakterie zasiedlające skórę, układ oddechowy i mieszkańcy ludzkich wymiocin. Czyli wszystko, co kiedyś, w różnych okolicznościach znalazło się na chodniku. Można tutaj śmiało pobudzić swoją wyobraźnię.
7. Całkowity szlaban na japonki
Jeżeli masz nadwagę, jesteś po „urazach” kończyn dolnych lub chorujesz na cukrzycę – powinnaś pożegnać się z nimi raz na zawsze.
8. Nie do miasta!
W tramwaju czy autobusie – marny pomysł. Podeptana stopa odczuje to o wiele mocniej niż, gdyby chroniło ją porządne obuwie. Skaleczenia, otarcia na zawołanie… Do tego dołóżcie sobie nasz punkt 6… marny pomysł. To też dość ryzykowne obuwie do prowadzenia samochodu – naprawdę łatwo się zsuwają ze stopy.
Japonki kochamy – trudno je pożegnać, ale dla własnego dobra, zdrowia i urody – zostawmy je sobie tylko na „szczególne” okazje.
Źródło: *warszawa.naszemiasto.pl, zdrowie.wp, ofeminin