Znasz to? Wstajesz rano, zerkasz do lustra, a tam lekka karykatura ciebie. Na szybkiego, między jednym a drugim łykiem kawy ugładzasz włosy, myjesz zęby i twarz i można jakoś funkcjonować. W końcu w domu masz co robić, dzieci się nie boją, a mąż przywykł.
Poczucie luzu we własnych czterech ścianach jest fantastyczne. Nic nie musisz, nie spinasz się , nic nikomu nie udowadniasz, tak że Bridget Jones byłaby z ciebie dumna. Tylko nawet w poczuciu swobody i spokojnej myśli, że i tak nikt cię nie widzi, tkwi niebezpieczeństwo, że to wszystko znormalnieje.
Dzień jak co dzień, piżama niczym dres
Jesteśmy kobietami i mimo wszystko wygląd jest dla nas istotny. A jeśli nie bezpośrednio dla ciebie, to uwierz mi, że dla złośliwej sąsiadki spod piątki, twoja kiepska forma będzie nie lada pożywką. Tylko tobie wydaje się, że tak naprawdę nikt nie zauważa, że w piżamie wyskakujesz na chwilę z psem, bo biedny już nie może wytrzymać, a ty nie zdążyłaś się ogarniać wcześniej.
Niby brzydka pogoda, pod blokiem nikogo nie ma, więc lecisz na dół a tu niespodzianka – pani sprzątająca, sąsiad z naprzeciwka i inni psiarze, którzy wyłaniają się nie wiadomo kiedy i nie wiadomo skąd. Trochę głupio, ale “dzień dobry, dzień dobry” z dwuznacznym uśmiechem i wzrok wędrujący po twojej piżamce. Czy to “Mamy cię”? Co doświadczenie to nauka, korzystaj!
Spodziewaj się niespodziewanego
Nie da się ukryć, że sytuacje najbardziej zaskakujące, spotykają nas gdy jesteśmy na to najmniej przygotowane. Najczęściej jest dziwnie i wesoło, tylko nie zawsze akurat ty masz powody do radości. Wyobraź sobie żenującą sytuację, jaka przytrafić może się i tobie:
Dzwonek do drzwi, jeden drugi trzeci. Patrzysz na zegarek, to nie pora powrotu męża z pracy, ale nic. Biegniesz do drzwi, rozkopując zabawki dzieci po kątach, żeby udawały porządek. Otwierasz a tam ktoś ze wspólnoty, chcą spisać liczniki. No to co, wpuszczasz do środka, mamrocząc niewyraźnie że taka wczesna godzina (cholera, południe!) a ty w piżamie, średnio ogarnięta i z nieprzewietrzonym domem a może nawet i z oddechem. Czyja wina? Nie, na pewno nie panów z TBSu. Jak się otrząśniesz z jednej wizyty, to już ci się nie chce nic ze sobą zrobić, przecież już południe, zaraz wieczór, kąpiel i tak wejdziesz w piżamę.
A spróbuj być lepsza dla siebie, zamiast pretendować do roli Kopciuszka, zamień się w rasową królewnę. Zawsze lepiej być nią w legginsach niż rozciągniętym dresie. Nie, nie dla psiarzy pod blokiem, nie dla sąsiadki spod piątki ani nawet panów ze wspólnoty. Dla siebie samej.
„Zawsze wyglądaj tak, jakbyś miała spotkać miłość swojego życia. Albo najgorszego wroga”
Ponoć tak właśnie mawiała Coco Chanel. I miała kobieta rację, bo nigdy nie wiesz, kiedy przyjdzie ci zamiast dumnie spojrzeć rywalce w oczy, schować zawstydzony wzrok gdziekolwiek indziej. Twierdzenie Coco dotyczy zarówno singielek jak i tych w związku. Życie różnie się układa, może być tak, że zasuwając w kapciach do sklepu, bo to przecież dwa kroki, spotkasz faceta “ach-och”, który podobnego entuzjazmu nie podzieli. To mało prawdopodobne, ale lepiej nie kusić losu. A jeśli jesteś w związku, zobacz na reakcję twojego faceta który widzi cię jakbyś wyciągnęła się w połowie dnia z łóżka. No, chyba, że jest to piżama z koronek, ale wtedy przezornie nie otwieraj w niej drzwi innym.
Bądź sobą, a jeszcze lepiej bądź ładniejszą wersją siebie codziennej. Poczuj się kobieco, podkreśl lekko oko, załóż coś ładnego, nawet po domu. Poczujesz się lepiej i z marszu zauważą to i inni!
Luz jest fajny, ale codzienne poluzowanie starań o samą siebie grozi tym, że to się stanie normalne, codzienne. Rutyna szybko się wkrada w życie i to, co traktujesz jako rzecz tymczasową, może przykleić się do ciebie niczym drugie JA. A przecież nie jesteś ani leniwa, nie kłócisz się ze szczotką i lustra też nie omijasz, prawda? A więc kochajmy się moje drogie, w makijażu czy bez, bądźmy dla siebie dobre i bądźmy zadbane. To naprawdę popłaca.