Go to content

Matko, masz w głowie tylko kupki, pieluszki i rzygi. A ja? Ja mam wolność

Fot. iStock / izusek

Mam 27 lat i na głowie zero rzygów, kaszek, kupek, pieluch i ząbków. Sorry, mamuśki! Zamiast rzygów ukochanego dziecka wybrałam rzygi na cotygodniowej imprezie. No dobra, przesadzam. Nie zawsze każda popijawa kończy się głową w sedesie. I choć kac czasami bywa okropny, to mój ból głowy jest dużo lepszy od waszego. Mój trwa tylko dwa dni. A wasz? Wasz trwa od narodzin ukochanego dziecka i będzie trwał do końca waszych dni. Szczerze? Macie przerąbane. I nie chciałabym być w tym wieku na waszym miejscu. Waszym światem rządzi dziecko. Moim światem – wolność.

Pół roku temu straciłam 24-letnią siostrę. Rok temu – przyjaciółkę, moją rówieśniczkę. Kiedy dzwoniły szczęśliwe z wiadomością, że spodziewają się dziecka, nawet nie przypuszczałam, że po porodzie im odbije. – Gdzie?! JA?! JA nigdy nie będę kwoką – zapewniała jedna z drugą. I NIGDY W ŻYCIU nie będą latać sprawdzać, czy ich dziecko oddycha spokojnie w łóżeczku. Ha, ha. Ostatnio sprawdzałam czas siostrze – biega do pokoju co 10 minut. A jej ukochane dziecko jak oddychało, tak oddycha. I to oddechem spokojnym. W przeciwieństwie do matki, która biegnąc chce wyzionąć ducha.

Ja też biegam. Po parku, do sklepów i do kina. Zapytałam się ostatnio siostry, kiedy gdzieś wyszła. – Kochana, kiedy?- a mi ręce opadły. „Przecież masz męża” – myślę i milczę. Bo przecież on oczywiście nie dopilnuje dziecka tak dobrze, jak ona – matka kwoka. A poza tym, to jak ona może w ogóle zostawić maleństwo w domu i dobrze się bawić na mieście. Z tęsknoty chyba by uschła. AAAA brakuje mi słów. Barman, następną kolejkę poproszę. Wasze zdrowie, mamuśki!

Już nie wspomnę o tym, że ze świeżo upieczoną matką nie ma rozmowy. Tzn. jest, ależ oczywiście! Po każdej wizycie u mam, mogę dopisać do listy kolejnego świetnego lekarza dziecięcego, wiem, gdzie kupić niedrogie, ale dobrej jakości pampersy oraz z pamięci mogę wymienić rodzaje kaszek. Mam wrażenie, że normalnym kobietom przed porodem, podczas porodu pojawia się w mózgu taka właśnie kaszka.

A co mnie najbardziej wkurza? Że kobieta po porodzie staje się matką i przestaje być sobą. Kiedy dzwonię do siostry bądź przyjaciółki, muszę wysłuchać najpierw zachwytów nad ukochanymi dziećmi, dopiero potem, kiedy je mocno ochrzanię, że chcę posłuchać o NIEJ, opowiadają o swoim bogatym życiu. „A nic ciekawego. Całą noc nie spałam, bo Adaś nie mógł spać…”. Potem dowiedziałam się jeszcze, że Adaś wypił mleko, miał zmienionego pampersa i usnął ze smoczkiem. O matko…

A kiedy ja zaczynam opowiadać o swojej nieprzespanej nocy, którą spędziłam na koncercie z nowym facetem, słyszę tylko „O super. Cieszę się, że fajnie spędziłaś noc. Bo ja znowu nie mogłam uspokoić Adasia i poszliśmy spać o…”. Dalej nie słucham. Moja cierpliwość ma swoje granice.

Do usłyszenia, kiedy zaczniesz znowu być kobietą, pa.

Odkładam słuchawkę i rzucam się na łóżko. Moje myśli krążą wokół macierzyństwa. Na pewno nie jest dla mnie. No dobra, na pewno nie przez najbliższe 3 lata. Nie wyobrażam sobie siedzenia w piątkowy wieczór przed telewizorem, gdzie lecą przygody Świnki Pepy. Ani soboty spędzonej na prasowaniu dziecięcych ubranek z całego tygodnia, których sterta leży zwinięta na fotelu. I nie dam się przekonać, że to może być prawdziwym szczęściem i że to jest spełnienie marzeń.

Do zmiany decyzji nie przekonają mnie uśmiechnięte buzie dzieci, które wpatrują się we mnie z gazet. Ani radosne dzieciaki występujące w reklamie. Kocham wolność, a dziecko ją zabiera. Nie widzę siebie gawędzącej do malucha. I tak miałaby wyglądać moja codzienność?! Bez emocji, bez ludzi, bez decydowania o sobie? Nie ma mowy.

Wychodzę kiedy chcę, gdzie chcę i z kim chcę. Nie muszę żyć według zegarka i pór kaszek, słoiczków i kąpieli. Oddaje się swoim pasjom, na które matka kwoka nie ma czasu – choćby nawet chciała. Jest zbyt zmęczona i zbyt zajęta myślami o dziecku, jego zdrowiu i bezpieczeństwie. Najchętniej nie spuściłaby swojego skarba z oka nawet na pół sekundy. Jak tak można żyć?!

A już najgorzej jest na różnych przyjęciach, gdzie spotykają się matki. Naprawdę, ich myśli krążą wokół dzieci i zezują za nimi, żeby tylko się nie przewróciło i nie zrobiło sobie krzywdy. Jeśli tylko usłyszą, że coś jest nie tak, rzucają talerzyk z ciastem i pędzą ratować dziecko przed złem tego świata. Niestety, nie ochronicie ich, choćby nie wiem, jakbyście się starały.

Drogie matki, wyluzujcie. Przebywanie z wami może być męczące. Wasi bliscy kochają wasze dzieci, ale naprawdę niewielu obchodzi ich kupka. Są inne rozmowy niż dziecko np. uroda, polityka, seriale. Wasze dziecko jest waszym światem, moim światem jest… świat. Ten szeroki, w którym dzieje się dużo więcej niż rozwój dziecka.

Matko, masz w głowie tylko kupki, pieluszki i rzygi. A ja? Ja mam w głowie szumiący alkohol, plany na kolejną daleką podróż i wieczór w teatrze. Która z nas ma lepiej?