Go to content

To zdjęcie stało się symbolem masakry w Buczy

Już ponad 40 dni trwa rosyjska agresja na Ukrainę. Wśród obrazów, które do nas docierają z objętego wojną kraju, znalazło się zdjęcie z Buczy, na którym widzimy dłoń kobiety z pomalowanymi na czerwono paznokciami. Tak wymowne. 

„Dzisiaj jest dokładnie miesiąc, od dnia, w którym moja mama już do mnie nie pisze: jak się miewa moja myszka” – pisze na Instagramie Olga, córka zamordowanej kobiety.

Gorzko zauważa też, że dla osób z zewnątrz, dla widzów serwisów informacyjnych to tylko kolejny news, a niektórzy nawet twierdzą, że to nieprawda. „A dla mnie jest to żywy obraz, który staje mi przed oczami raz po raz. Wojna przyszła nie tylko do mojego kraju. Wpadła do mojego domu i zabrała, a raczej ukradła, mój wszechświat”.

Kontakt z panią Iriną córka straciła 5 marca. Ostatnią informacją, jaką miała, było to, że mama wraca na rowerze z Kijowa do domu. Potem kontakt się urwał. Dzień później Olga wiedziała już, że jej mama zginęła od rosyjskich kul. Serce jednak nie pozwalało jej dopuścić do siebie myśli o śmierci mamy, wiąż miała nadzieję, że może udało jej się schronić w piwnicy, a brak kontaktu tłumaczyła zgubionym (być może) telefonem.

„Chciałabym, żeby wszyscy wiedzieli, że jeśli fragment ciała mojej mamy, jeśli jej ręka była w stanie poruszyć tak wiele serc na całym świecie, to wydaje mi się, że przez to jedno zdjęcie przechodzi dziś cała energia mojej mamy. Dla niej nie było rzeczy niemożliwych” – mówi Olga, córka Iriny Filkiny w rozmowie z TVN.

Kobietę po paznokciach rozpoznała Anastazja, która uczyła ją makijażu. Na Instagramie napisała, że ostatni raz widziała ją 23 lutego.  „Tamtego dnia, kiedy się żegnałyśmy, [Irina] mnie uściskała i życzyła mi zdrowia, mówiąc, że jestem wspaniałą osobą. Była uzdrowicielką, czuła mnie i mój ból. Chciałabym poczuć to, czego doznała” — czytamy. „Ilu jeszcze moich przyjaciół, klientów, Buczan musi zginąć, żeby świat się opamiętał i ukarał Rosję?”