Go to content

Sylwia na spotkaniach zawodowych włączała wibrator, Agnieszce partner seksoholik zniszczył życie. Jaka jest cena seksoholizmu?

fot. dannikonov/iStock

Podobno średnio osiemnaście razy dziennie myślimy o seksie. Oni myślą o nim dużo częściej. Okazuje się, że około pięć procent populacji cierpi na seksoholizm. To oznacza, że w Polsce mamy prawie dwa miliony seksoholików. Mijamy ich każdego dnia na ulicy. Seks zniszczył ich związki, rodziny, kariery, przyjaźnie. Seksoholicy tworzą bardzo hermetyczne środowisko, do którego trudno przeniknąć i o którym się nie mówi. Udało się to Wiktorowi Krajewskiemu, który opisał historie jedenastu osób w nowej książce „Seksoholicy”, Prószyński i Ska.

Opowieść Sylwii, uzależnionej od seksu

„Kilka, co ja mówię, kilkadziesiąt razy dochodziło do sytuacji, że zmyślałam, że mam awarię w pracy, jakąś nagłą sytuację i muszę szybko wyjść z rodzinnej imprezy, żeby podjechać do biura. Tyle że nie było żadnej podbramkowej sytuacji, po prostu mój fuck buddy napisał do mnie, że właśnie teraz ma wolną godzinę i chęć wybzykania mnie na wszelkie możliwe sposoby. Moje uzależnienie w pewnym momencie doprowadziło do tego, że kiedy wychodziłam z domu, wcześniej umieszczałam w sobie miniwibrator. Działał na Bluetooth, czyli można było nim sterować za pomocą telefonu. Siedziałam z bliskimi, z rodziną czy na zebraniu w pracy i uruchamiałam tę zabawkę niby pod pretekstem, że muszę sprawdzić maile. Gdy wibrator się włączał, czułam ulgę. Jakbym wdrapała się w męczarniach na stromą górę i nagle mogła usiąść, żeby odpoczęły mi nogi. Alkoholik pewnie porównałby to z ulgą, jakiej doświadcza, gdy budzi się rano po nocnej libacji i bierze łyk alkoholu, żeby zabić kaca”, opowiada Sylwia lat 34.

Historia Agnieszki, której seksoholizm zmarnował życie

„Wiem, że może nie powinnam wchodzić w jego skrzynkę z wiadomościami, ale to było silniejsze ode mnie, bo czułam, że tam jest coś, co on ukrywa. Nie spodziewałam się jednak, że za chwilę przeczytam to, co przeczytałam. Nie jestem w stanie powiedzieć, z iloma dziewczynami mój mąż korespondował na komunikatorze. Sto? Dwieście? Tysiąc? Lista wiadomości ociekających seksem nie miała końca. Miałam wrażenie, że on prowadzi te rozmowy od początku naszej znajomości. Weszłam w pierwszą lepszą wiadomość. Na zdjęciu nadawcy była atrakcyjna blondynka. Mogła być w wieku zbliżonym do mojego. Gdy czytałam, co mój mąż pisał do niej, oniemiałam. Obiecywał jej, że będzie traktować ją jak swoją własność. Że ich spotkanie będzie ociekać perwersjami. Do ich konwersacji dołączona była cała masa zdjęć mojego męża prężącego się przed lustrem w naszej łazience. Wiele fotografii przedstawiało jego penisa we wzwodzie. Ona też chętnie dzieliła się z nim podobnymi zdjęciami. W którymś momencie rozmowa schodziła na temat spotkania. Data, godzina, miejsce. (…) Zabolało. Bardzo”, opowiada Agnieszka, 39 lat.

Fragmenty wywiadu Wiktora Krajewskiego autora książki ” Seksoholicy” konsultujemy z doktor Agatą Loewe, psychoterapeutką, seksuolożką i założycielką Instytutu Pozytywnej Seksualności.

Zajmijmy się terminem „seksoholizm”. Co oznacza?

Ludzie szukają ujścia dla swoich lęków społecznych, cywilizacyjnej depresyjności. Sięgają po narkotyki czy inne substancje chemiczne, są pracoholikami, zakupoholikami, uprawiają hazard, obsesyjnie liczą kalorie czy przybraną na siłowni masę… Osoby, które kompulsywnie sięgają po seks, załatwiają sobie ujście niezałatwionego psychologicznego czy psychiatrycznego problemu. Wiele osób w dzisiejszych czasach ma zaburzenia lękowe lub depresyjne i próbuje je rozładować między innymi poprzez seks. (…)

Seks ma ogromną funkcję dawania ujścia napięciom i uzyskiwania szybkiej przyjemności. W dużym uproszczeniu, ale tak to właśnie wygląda.

Seksoholizm niesie ze sobą jakieś problemy?

Miałam kiedyś klienta, który uprawiał seks, z kim popadnie. Zdawał sobie sprawę, że podoba się transseksualnej dziewczynie, która świadczyła usługi seksualne za pieniądze. On podobał jej się tak bardzo, że nie chciała od niego zapłaty. Uprawiał z nią seks ze względu na jego dostępność, mimo że czuł później do siebie obrzydzenie, bo osoby trans nie były w jego kryteriach piękna i orientacji seksualnej. Pojawiał się w nim wewnętrzny zgrzyt, czy jest gejem, osobą biseksualną, a może osobą trans. Wszystko mu się pomieszało i sam nie wiedział, co się z nim dzieje. Opisywał to doświadczenie jako odczucie, jakby możliwość uprawiania seksu przejęła nad nim kontrolę, bez znaczenia, z kim i z jakimi konsekwencjami. W jednym z twoich wywiadów mamy postać kobiety, która uprawia seks z bezdomnym. Rozmawiasz też z mężczyzną, który miał podobną historię z osobą niebinarną w Tajlandii. Te przypadki pokazują, że ich chęć seksu jest tak ogromna, że nie myślą o tym, co stanie się po, jak będą się z tym czuli. Uprawiają seks, a dopiero później pojawia się poczucie winy i wstyd.

To z czego te osoby czerpią przyjemność, skoro później pojawia się w nich obrzydzenie do samych siebie?

W ich przypadku chodzi o realizację swojego popędu, a nie o dojście do orgazmu. Są przypadki osób, które masturbują się przez siedem czy dziesięć godzin i nie kończy się to orgazmem czy ejakulacją. U mężczyzn orgazm i ejakulacja zazwyczaj idą w parze, ale nie muszą. Dla tych ludzi przyjemność nie jest punktem odniesienia. Seks służy temu, żeby się wyżyć, spuścić napięcie. Masz nadzieję, że dzięki seksowi zniwelujesz stres, rozładujesz się i ci przejdzie. Okazuje się, że tak nie jest i paradoksalnie seks sprawia, że jesteś jeszcze bardziej nabuzowany.

Tak jak osoby sięgające po alkohol. Piją i trudno im powiedzieć: „koniec”. Wszystko zależy od definicji seksu i na podstawie indywidualnej normy możemy stwierdzić, co jest zdrowe
seksualnie, a co nie.

Agata, wyjaśnij mi, czemu ludziom łatwiej się przyznać do uzależnienia od alkoholu niż od seksu?

Łatwo jest wywołać wstyd w Polsce. Często widzę w swoim gabinecie klientów, których moje pytania zawstydzeni każdym seksem. To pomyśl o tym, co czują osoby, które mają podobnie, tylko jeszcze realizują fantazje, które u nich samych powodują ogromny wstyd. Od najmłodszych lat słyszymy, że musimy się szanować, że nie możemy się puszczać, że nie powinniśmy być wyjątkowo otwarci, czyli cieszyć się seksem. To jest jeden z powodów, dla których brudny seks staje się pociągający. Jest w seksuologii kategoria erotyzacji wstydu. Robisz rzeczy zakazane, żeby się lepiej poczuć. Czy tak finalnie jest? Niekoniecznie.
(…)

Seksoholik musi cały czas szukać nowych seksualnych bodźców?

Trafiają do mnie osoby z autodiagnozą seksoholizmu po innych terapiach. Sztandarowym przykładem jest mężczyzna, którego żona przyłapuje na zdradzie. Terapeuta siedzi i dziwi się, że skoro są szczęśliwym małżeństwem i jego żona jest piękna, po co on to robi. Ano właśnie robi, bo tam w środku jest poczucie pustki, które trzeba zapełnić i dostarczyć sobie wystarczającej ekscytacji.

Taki człowiek, dla którego seks to rodzaj wyżycia się, ma szansę nauczyć się czerpać przyjemność z seksu?

Tak. Wymaga to wykonania pewnego wysiłku i wiąże się z ogromną determinacją i zmianą stylu życia. Musisz przywrócić w sobie czucie i zejść z koncentracji z jednego obiektu, jakim jest penis czy łechtaczka. Akt seksualny musi przestać być aktem rozładowania. Praca z osobą, której seks wymyka się spod kontroli, jest rodzajem rehabilitacji seksualnej. Oczywiście, możemy mówić o abstynencji seksualnej. Bohater jednego z wywiadów zdecydował się na to.

Obawiam się jednak, że taka decyzja może okazać się nie do końca skuteczna, bo istnieje możliwość, że przyjdzie chwila, gdy puszczą wszelkie hamulce. I wtedy może wydarzyć się coś, czego się po sobie nie spodziewaliśmy. Warto szukać sekspozytywnych terapii, które uczą łączyć seks z bliskością i negocjowania swoich własnych pryncypiów zdrowia seksualnego.


* fragmety tekstu i wywiadu pochodzaąz książki Wiktora Krajewskiego „Seksoholicy”, Wydawnictwo Prószyński i Ska.

Agata Loewe jest terapeutką seksualną i psychoterapeutką, absolwentka Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej w Warszawie (Psychologia Kliniczna oraz Społeczna Psychologia Stosunków Międzykulturowych) oraz Institute for Advanced Studies of Human Sexuality w San Francisco, gdzie uzyskała tytuł Doctor of Philosophy (PhD). W 2014 roku ukończyła również podyplomowe 4-letnie studia z Systemowej Terapii Rodzin w Ośrodku Szkoleń Systemowych w Krakowie.