Ostatnie dni października, a za oknem piękna, złota polska jesień. Hura – możemy ze Stasiem znów chodzić na długie spacery do parku i cieszyć oczy pięknem jesieni 🙂
Tak naprawdę to oczy cieszy Mama, bo Staś swoim zwyczajem ucina sobie poobiednią drzemkę. On słodka śpi, a ja zachwycam się słońcem, błękitnym niebem, ciepłym wiatrem, kolorowymi liśćmi – tym jak pięknie ozdabiają drzewa, jak cudnie szeleszczą pod stopami i jak intensywnie pachną, gdy się po nich chodzi. Odkąd jestem mamą, odkąd zwolniłam tempo życia jakoś łatwiej dostrzegam i zachwycam się przyrodą, jej zmiennością, spokojem i pięknem.
Bardzo chciałabym ten zachwyt przekazać Staszkowi…
Ech, jest tak wiele rzeczy, które chciałabym Staśka nauczyć, ale bez wątpienia jedną z nich jest właśnie dostrzeganie uroków przyrody, umiejętność czerpania radości z takich chwil jak ta – gdy idziemy sobie parkową alejką, gdy nad głową słońce, a pod stopami kolorowe, szumiące liście 🙂
Wspomnę jeszcze, że źródłem moich zachwytów jest nie tylko przyroda…przede wszystkim jest nim Staś 🙂 Zachwycam się i wzruszam moim Synkiem i wszystkim, co z Nim związane nieustannie 🙂 Wczoraj, na przykład, Staszek bawił się małą figurką Minionka, nagle zaczął czegoś bardzo intensywnie szukać w pudłach ze swoimi zabawkami, wołał przy tym „mama, mama”…myślałam, że mnie wołał, ale nie – okazało się, że Staś szukał drugiej figurki Minionka – większej…i ta większa figurka została mamą tej pierwszej, mniejszej – teraz są nierozłączne 🙂 Albo inna sytuacja – dziś rano Staś szalał z Tatą i nagle Tata mówi „Stasiu, daj buziaka!”, a nasz Synek robi głośne cmok, cmok w tatusiowy policzek 🙂
No jak tu się nie wzruszać, no jak???
😉
Nasz jesienny Park Julianowski (Park im. A. Mickiewicza w Łódzi):