Dzisiaj będzie o Amazonkach. O tej grupie kobiet, dziewczyn, lwic, które los zapędził do metaforycznej amazońskiej dżungli serwując im raka piersi na talerzu strachu, bólu i chemioterapii. Nie była to typowa wycieczka z biura podroży, zaplanowana i zorganizowana. Była to raczej samotna wyprawa na tereny nieznane, pełne czyhających niebezpieczeństw i gadów wszelakiej maści. Przeprawa przez taka dżunglę to walka o życie po prostu. Te, które przeżywają, wychodzą okaleczone. Ich ciała poorane, ich dusze pełne blizn i krwawiących ran. I tylko ich oczy błyszczą nadzieją.
Kobieta, która wraca z amazońskiej dżungli to już nie ta sama kobieta. I nie chodzi o to tylko, że z cyków ją odarto, z tej kobiecości zewnętrznej, celebrowanej, zachwycającej. Te sobie można przecież zrekonstruować, wytatuować, zwiększyć, zmniejszyć i podsterczeć. Bo cycki to pikuś… no powiedzmy.
Idąc przez dżunglę kobieta walczy z dziką zwierzyną, maczetą toruje sobie drogę, czasem macha nią na oślep, czasem uderzyć musi wiele razy zanim przeszkoda wreszcie ustąpi, zanim wreszcie się podda. A i tak pewności nigdy nie ma, że za chwilę jakiś nędzny gad, płaz czy inny ssak nie ukąsi, nie owinie się dookoła jej szyi nie skoczy jej do gardła.
Kobieta, która idzie przez amazońską dżunglę, oczy ma dookoła głowy. Często staje się niezwykle zwinna, gibka, reaguje na sytuacje w mig. Jest w ciągłym pogotowiu, na nieustającym dyżurze, bo wie, że chwila nieuwagi życie kosztować ją może. Potem są jeszcze te momenty, kiedy zza drzewa wychyla się śmierć. Bo śmierć też żyje w amazońskiej dżungli. Wtedy kobieta mierzy się z nią. Z tą bezlitosną kostuchą, która jak rzep przyczepiony do ogona, łazi za kobietą po amazońskich krzakach. Ale prawdziwa Amazonka wie, że śmierć też ma swoje lęki. Śmierć życia się boi. Więc jeśli kobieta to życie w sobie ma, śmierć wzdrygnie się tylko i w czarnej dżungli przepadnie.
Życie też mieszka w dżungli rzecz jasna. Szwenda się po koronach drzew, buja całymi dniami na lianach, z papugami spędza czas strojąc się w ich kolorowe piórka, a potem śmiga pośród drzew przytulone do aksamitu czarnej pantery, najbardziej gibkiej z gibkich. No życie. Wiadomo. Przyjemności żadnej nie odpuści. A że zajęte rozrywką jest ciągle, to i przy okazji jest nieuchwytne. Kobieta nigdy nie wie, gdzie to życie znowu się bawi, a przecież wyjścia nie ma! Musi je odszukać, musi przekonać, musi namówić na wspólną podróż przez życie.
Dlatego taka kobieta zanim z życiem zacznie negocjować, najpierw sama musi business plan opracować. I żeby jasne było, plan to musi być niezwykły, atrakcyjny, tak ciekawy, tak kuszący, że życie nie powie jej nie. Raz już jej przecież powiedziało, kiedy do dżungli w podróż ja wysłało. Raz już jej dało znać, że plan, który miała, życiu się nie podoba. Że się nie sprawdza, nudą na każdym kroku wieje. Bo plan na życie oparte na kompromisie i strachu, plan na życie wyzute z pasji, marzeń, miłości i szaleństwa to dla życia żaden plan. Nie bo nie. Życie nie będzie żyło takiego życia.
Więc ta kobieta, ta Amazonka, przechodzi w dżungli niezwykłą przemianę. Oswaja demony, demaskuje fałsz, pokonuje tchórzostwo, odrzuca kompromis. I odkrywa. Nieustannie odkrywa całą prawdę o sobie, łapie kontakt z duszą i zawiera pakt. Nagle też wie co robić ma. Jak żyć, by życie pełne było. Taka kobieta, wychodzi z dżungli żywa. Poraniona, okaleczona, ale z nowym planem na życie opartym na jej własnej prawdzie. Taka kobieta dobrze też pamięta każdy dzień w dżungli spędzony i wie, że ta wyprawa, być może najważniejsza na jaką kiedykolwiek się wybrała, dała jej siłę do bycia sobą.
Choć jak na ironię przecież zabrała jej zarazem ów atrybut kobiecości, zabrała jej piersi, dając niejako do zrozumienia, że skoro kobiety w sobie nie kochała, to kobiecość stracić musi. Przynajmniej na czas wyprawy, przynajmniej na ten czas, w którym uświadamia sobie jak ważna jest dla samej siebie.
Kobiecość… to przy tym tylko jeden z aspektów, który ginie w gęstej dżungli choć niebezpowrotnie. Jako stan umysłu jest ona do odzyskania. Ciekawe przy tym jest to, że odzyskana po tego typu utracie, kobiecość też jest jakby inna. Mądrzejsza, głębsza, jakaś taka bardziej surowa i organiczna, bo może po raz pierwszy nie powierzchowna, nie li tylko cielesna, ale wreszcie i duchowa. Kobieta staje się wiedźmą po takiej wyprawie do dżungli. Wojowniczką i wiedźmą, taką która jest silna i taką, która wie.
Podobno z dżungli wychodzą tylko te kobiety, w których przemiana się dopełniła. To kobiety, które pokonały strach i wróciły do swoich źródeł, które odzyskały siebie i sens swojego istnienia. Jeśli prawdą jest to, że choroba jest zaledwie manifestacją chaosu, który wytwarzamy w sobie żyjąc wbrew sobie, to wyprawa do amazońskiej dżungli jest niczym innym jak zimnym prysznicem. Policzkiem w twarz, który obudzić ma nas z wiecznego snu.
Oto czego dowiadują się kobiety w amazońskiej dżungli. I to o nich oraz dla nich jest ten tekst.