On jest naprawdę dobrym mężem, mówi Marta. Przecież mam wszystko. Nie mam tylko wolności. Ale może za dużo chcę? Wczoraj przeczytałam takie zdanie: „Jeśli funkcjonujesz w związku z mężczyzną, który ogranicza twoje prawa– to jest przemoc”. Powiedziałam o tym mężowi. Roześmiał się: „Ty chyba nie widziałaś przemocy”.
„Jak bardzo Kamil mnie ogranicza?” zaczęła się kiedyś zastanawiać. I nie potrafiła wymienić jednej rzeczy, w której czuje się wolna. Nie może wyjechać sama na wakacje. Z tym już się pogodziła, Kamil uważa, że szczęśliwe pary na wakacje jeżdżą razem. Nie może wyjechać na weekend, w góry, nad jezioro, bo słyszy: „Szczęśliwe pary jeżdżą razem”. Ma ochotę wrzasnąć: Nie jestem szczęśliwa! Kurwa, nie jestem!
Gorzej, że nie może wrócić do pracy. „A co ty tam będziesz robić? Z gachami chcesz się spotykać?! Mowy nie ma. Zresztą mamy pieniądze, po co masz zarabiać”.
Nie może umówić się na kawę z koleżankami: „Ale po co ci przyjaciółki, nie wystarczam ci?” robi minę zbitego psa. Ta mina to tylko kamuflaż, gdyby wyszła– obraziłby się, nie odzywał tydzień, dwa. Najbardziej cierpiały by ich dzieci, bo na wszystko mówiłby im „nie”. Nie spotkania z kolegami, nie kasa na wycieczkę, czy kino. Nie, nie, nie. Synowie przychodzą i mówią: „Mamo, nie kłóć się z tatą, bo jest wtedy nieznośny”.
Marta: – Gdy próbuję przypomnieć sobie początek tego zniewolenia, nie znajduję jednego punktu. To raczej codzienne przekraczanie granic. Od pierwszych dni znajomości. Coś, co kiedyś nazywałam wielką miłością. Zadurzeniem, czego zazdrościły koleżanki.
- POLECAMY RÓWNIEŻ: Siniaki wcale nie muszą być jedynym świadectwem przemocy w związku. Nikt nie zasługuje na to, by być poniżanym i maltretowanym
Koleżanki
Były nim oczarowane.
Kamil jest w tym dobry. W subtelnym uwodzeniu ludzi. Wyciąganiu zwierzeń, a potem manewrowania uwagą. „Jak, Aniu, twój pies? Też miałem takiego psa, rozumiem, że się martwisz”. „Co tam, Kasiu, w pracy? Powalony jest ten twój szef. Rzuć tę pracę, potrzebujesz pożyczyć pieniądze? Możesz na nas liczyć”. Koleżanki nie wiedziały, że potem o nich źle mówi. „Przyciągasz same nieudacznice”, „Widziałaś, jak ta Kaśka się na mnie gapi?”.
Nie wiedziały, więc mówiły, że Kamil jest fajnym kumplem, zaradnym facetem, no i taki jest czuły.
„Nie spuszcza z ciebie oczu” zachwycały się.
Nigdy też nie dowiedziały się, że to nie Marta nie chce z nimi wyjeżdżać na babskie zloty.
„Przecież mamy dzieci” mówił. „One chyba są frustratkami, że mając partnerów chcą wyjeżdżać same”. I tak dalej.
- ZOBACZ TEŻ: Mąż wydziela ci pieniądze i rozlicza z każdej złotówki? Nie lekceważ przemocy ekonomicznej
Praca
Gdy się poznali, pracowała w dziale PR dużej firmy, Kamil prowadził swój biznes. „A może będziesz pracować u mnie? Potrzebuję specjalistki od komunikacji” zaproponował. Myślała, że to żart. Miły, ale żart. Ale po urodzeniu pierwszego syna już nie wróciła do swojej firmy, zaczęła pracę u Kamila. Zdalnie.
„Nie przyjeżdżaj do biura, po co, na spotkania będę wysyłał kogoś innego”.
Na początku nawet jej pasowało. Tyle, że robiła dużo za najniższą średnią krajową, którą i tak wysyłał na swoje konto.
„Ale po co ci ta kasa? Przecież na wszystko mamy”.
Po urodzeniu drugiego syna chciała założyć firmę public relations z koleżanką. „Nie no! Firma z koleżanką?! Oszalałaś! Oszuka cię. Nie, nie dam ci na to pieniędzy. Wybacz, ale niczego sama nie zarobiłaś”.
Następnego dnia przepraszał i mówił, że on chce dobrze, chroni ją przed oszustami. „Ile lat prowadzę biznes?! Jesteś nieopierzona, chcą cię zrobić w bambuko. Masz kasę na dobrego prawnika? Potem ja będę spłacał te długi”.
Gdy zaproponowała, że pójdzie na etat, znów się zdenerwował: błagam, na etat? A kto odbierze dzieci z przedszkola i szkoły. Wiesz, że pracuję do 20! To nieodpowiedzialne.
Przestała chcieć. Przestała marzyć. I tak bojkotował każdy jej pomysł. Był szczęśliwy, gdy zajmowała się sprawami jego firmy. Ale w ukryciu. Tak, żeby za wiele osób o tym nie wiedziało.
Pieniądze
Niby były wspólne, ale tak naprawdę jego. Musiała prosić o kasę na fryzjera, sukienkę, kosmetyki.
„Przecież ja cię z niczego nie rozliczam” zapewniał. Ale nie chciał dać jej dostępu do swojego konta. Na jej konto wysyłał drobne sumy. Na zakupy, korepetycje dla starszego syna, przedszkole dla młodszego. Z zakupów oszczędzała dla siebie. Albo na to, by nigdy już nie poczuć tego, że przy kasie dowiaduje się, że nie ma na koncie środków, bo on miał wysłać, ale zapomniał.
Gdy się kłócili, pieniędzy nie wysyłał wcale. „Zobacz, jak to jest” mówił. Pożyczała od przyjaciółek. Potem przepraszał, zwracał kasę przyjaciółkom. „Nie rób tak więcej, w jakim świetle mnie stawiasz, przecież wiesz, że mamy wspólną kasę” mówił.
– Dlaczego się na to godziłaś? – pytam.
– Nie chciałam awantur. Poza tym on staje i przekonuje: przecież masz wszystko, czego chcesz więcej? Dwóch wspaniałych synów, piękne mieszkanie w centrum miasta, działkę nad jeziorem, działkę w górach. Połowa jest twoja. I to przecież ty mi tak pomagasz z firmą, to dzięki tobie idzie tak dobrze. Chcesz połowę?
– Nie chcesz tej połowy?
– Nie wiem, chyba nie, wciąż go kocham.
Przestrzeń
Mówi, że chciałaby tylko oddechu, odrobiny samotności. On twierdzi, że nie potrzebuje oddechu, nie rozumie tego, że potrzebuje ona.
– On chodzi za mną krok w krok, jak wierny pies. Wciąż chce mnie dotykać, milion razy dziennie powtarza, że jestem piękna, wspaniała, najlepsza – wzdryga się Marta.
– Wiesz, że kobiety marzą o takim facecie? – mówi on.
– Ja marzę o tym, żebyś nie dzwonił, jak wychodzę z psem– odpowiada, gdy już jest zła.
On robi smutno– złą minę.
– Idź się leczyć, naprawdę, nie doceniasz tego, co w życiu ważne – odpowiada.