Boli mnie całe ciało, gdy czytam o dzieciach maltretowanych, bitych, głodzonych. O dzieciach, nad którymi znęcają się dorośli, których nie chroni miłość rodzicielska, które nie doświadczają poczucia bezpieczeństwa tam, gdzie dla nas powinno ono być oczywiste.
Patrzę na moich synów – mają 9 i 11 lat i nie jestem w stanie wyobrazić sobie, że są bici tak mocno, że ich ciało pokryte zostaje siniakami, że w mojej obecności ktoś podnosi na nich rękę, kabel, metalową rurę… Że głodzi ich, ogranicza zwykłe ludzkie potrzeby – jedzenie, ubranie, higienę.
Patrzę na nich i najchętniej odwróciłabym wzrok od tej wizji, od tego, jak bardzo by cierpieli, jakim koszmarem byłoby ich życie, jak bardzo byliby samotni, bezradni i zastraszeni. Z jak ogromnym strachem wracaliby do domu, który dla nich powinien być azylem, bezpieczną przystanią. Do domu, gdzie czeka ich tylko cierpienie i krzywda.
Patrzę na nich i myślę, że są dzieci, które z tornistrem błąkają się po ulicach do późnych godzin, aż ich pijani rodzice zasną i nie będą ich bić, wyzywać, a oni będą mogli wykraść kawałek chleba i spokojnie położyć się spać.
Patrzę na moich synów i widzę dwóch dużych już chłopców. A co, gdyby byli młodsi? Gdyby przyszli na świat niekochani, niechciani. Gdyby ich matką była kobieta, która nie potrafiłaby ich ochronić, dla której ważniejsze byłoby samopoczucie konkubenta, niż jej własne dziecko? Co, gdyby on przypalał ich papierosami, rzucał o ścianę, a ona udawałaby, że tego nie widzi, że nic się nie dzieje.
Tak rzadko oceniam ludzi, tak rzadko wydaję jakiekolwiek osądy, ale tu nie potrafię pohamować wściekłości i braku zrozumienia. Jak można na świat powołać dziecko, by jego życie zamienić w koszmar? Jak można katować małego dwulatka, który jeszcze mówić nie potrafi, który nie ma siły oddać, krzyczeć i zakryć głowy rączkami broniąc się przed kolejnymi uderzeniami. Jak można na to patrzeć? Pozwolić na coś takiego! Jak można nie stanąć w obronie bezbronnego zupełnie dziecka?
Bito ją po twarzy, głowie, nogach. Raz, drugi, trzeci. Aż w końcu krzyki katowanej dwuletniej Amelki usłyszeli sąsiedzi. I to dzięki nim rodzicami dziewczynki zajęła się policja. – Spadła ze schodów – łgali w żywe oczy zwyrodnialcy. Nic im to nie pomogło. Klaudia O. (21 l.) i Paweł G. (26 l.) zostali zatrzymani, a nazajutrz on usłyszał zarzut znęcania się nad dzieckiem ze szczególnym okrucieństwem. Czytaj więcej
Chodzi o trzy dziewczynki, które teraz mają dwa, pięć i sześć lat. Według śledczych, 27-latek bił je po całym ciele, przypalał twarz papierosem i zapalniczką, podnosił wysoko i potrząsał, szarpał i ubliżał. Efektem były poparzenia i połamane kończyny. Najbardziej ucierpiała najmłodsza dziewczynka mająca wtedy zaledwie 11 miesięcy. Czytaj więcej
Nieprzytomna 2-latka została zabrana w bardzo ciężkim stanie do gorzowskiego szpitala. – Dziecko trafiło do nas z obrażeniami głowy. Miało uraz czaszkowo-mózgowy, odbite płuca oraz pozostałe liczne obrażenia. Musieliśmy pilnie przeprowadzić operację. Dziewczynka przebywa obecnie na oddziale intensywnej terapii, jest w stanie śpiączki farmakologicznej ze względu na poważne obrażenia jakich doznała. Czytaj więcej
Gdy funkcjonariusze udali się do jej domu okazało się, że 11-latka była w nim sama wśród zwierzęcych odchodów oraz spleśniałego jedzenia, a na jej ciele znajdują się liczne siniaki. Rodzice usłyszeli już zarzut znęcania się nad dzieckiem. Czytaj więcej
Dzieci, które trafiły do domu G. były bite m.in. tłuczkiem do mięsa, przywiązywane do krzeseł, zastraszane i za karę wywożone do lasu. Ich gehenna trwała 5 lat. Skończyła się dzięki odwadze jednego z dzieci, które powiedziało swojej nauczycielce, że boi się wracać do domu. Szkoła powiadomiła policję, prokuraturę i opiekę społeczną. Najstarsze z dzieci przebywa w ośrodku wsparcia, troje młodszych – rodzeństwo – w domu dziecka. Czytaj więcej
Dziecko miało obrażenia m.in. na głowie, twarzy, i stopach. Dziewczynka była też zaniedbana. Jeszcze w trakcie policyjnych działań, matka dziecka i jej konkubent, tłumaczyli, że rany są efektem upadku dwulatki ze schodów, do którego miało dojść dwa tygodnie temu. – Lekarz po badaniu stwierdził, że jest to niemożliwe, że takie obrażenia absolutnie nie mogą być wynikiem upadku. Czytaj więcej
To są wiadomości z ostatniego miesiąca… Wystarczy wpisać w przeglądarkę: „znęcanie się nad dziećmi”… I wyskakuje cała list zwyrodnialców, którzy katowali dzieci, którzy je głodzili, bili…
Stawiane są im zarzuty – oprawcom i matkom, które nie reagowały… tymi wiadomościami stawiane są zarzuty nam wszystkim, którzy odwracają wzrok, którzy udają, że nie słyszą za ścianą płaczu i krzyków dziecka, którzy w milczeniu mijają pijanych rodziców pchających wózek, którzy nie reagują widząc dziecko błąkające się późnymi godzinami po osiedlu. Nam są stawiane zarzuty każdą taką wiadomością. Zarzut zaniechania, zarzut współudziału w cierpieniu tych dzieci.
Od 1. lipca zmieni się prawo zaostrzające kary za znęcenia się nad dziećmi, które nie ukończyły 15 -tego roku życia:
– ten, kto pozbawi dziecko wzroku, słuchu, mowy, kto doprowadzi je do ciężkiego kalectwa, trawłej choroby psychicznej będzie podlegał karze pozbawienia wolności na minimum 3 lata
– ten, kto w wyniku znęcia się nad dzieckiem doprowadził do jego śmierci podlega karze pozbawienia wolności od 5 lat, karze 25 lat lub dożywotniego pozbawienia wilności
– za znęcanie się psychiczne i fizyczne nad dzieckiem grozić będzie kara od 6 miesięcy do 8 lat pozbawienia wolności
Kiedy myślę o tych dzieciach, w śpiączkach, których ciało zostało skatowane… O tych dzieciach, które od urodzenia żyją w ciągłym strachu i w przekonaniu, że przemoc to jedyna forma miłości… trudno mi przełknąć informację o jakiejkolwiek karze… Bo czym jest pozbawienie wolności do tego, piekła, które zgotowane zostało bezbronnemu malcowi?
Nikt z nas nie może mieć spokojnego sumienia. Nikt nie może nie zauważać krzywdy dziecka, bo przecież to właśnie ty, czy ja możemy być jedyną osobą na świecie, która temu dziecku pomoże! Nikt inny!
Według nowych przepisów każdy, kto posiądzie wiedzę o przestępstwie popełnianym wobec dziecka będzie miał społeczny i prawny obowiązek zawiadomienia o tym fakcie odpowiednich organów… Za nie podjęcie próby pomocy, niepowiadomienia służb o tym, że dziecku dzieje się krzywda, grozi kara pozbawienia wolności do lat trzech. To już realna kara, a nie tylko wyrzut sumienia…
A przecież czasami wystarczy zadzwonić anonimowo na policję, złożyć do sądu rodzinnego anonimowo pismo z opisem sytuacji lub zgłosić swoje obawy do ośrodka pomocy społecznej. Już to może ocalić życie dziecku. Nie zapominajmy o tym. Popatrzcie na swoje dzieci… Na dzieci siostry, brata… Na dzieci znajomych… I wyobraźcie sobie, że ktoś okrutnie je krzywdzi… i zostańcie z tym obrazem, by zostać wrażliwymi na cierpienie dzieci, które czasami bez słowa skargi nas mijają…