Wyprodukował i wyreżyserował swój drugi film „Pani Basia”. Niektórzy twierdzą, że z wrażliwością porównywalną najbardziej do Krzysztofa Kieślowskiego. Padają tu ważne pytania: „Czy wierzysz, że każdy jest zawsze kowalem swojego losu?”, „Co robić, gdy to, co kiedyś dla nas miało znaczenie, dziś obraca się w pył?” Takiego Pawła Deląga nie znałyśmy!
Komu zadedykowałeś swój najnowszy film „Pani Basia”?
– Pierwowzorem tytułowej postaci jest babcia mojego starszego syna Pawła Jr., mama Kasi Gajdarskiej. Pani Barbara była nieprawdopodobną kobietą. Taką, która każdemu dobrze życzyła. Nosiła w sobie niezwykłą miłość w stosunku do świata i ludzi, nie tylko rodziny. Przez lata pracowała jako nauczycielka i wychowała młodych ludzi, którzy ją po prostu uwielbiali. Drugą postacią, która stała się inspiracją, była mama mojego przyjaciela, który napisał ze mną scenariusz. On, korzystając ze swoich doświadczeń, opisał chorobę nowotworową swojej mamy, z którą walczyli razem na frontach państwowej służby zdrowia. I jest jeszcze trzecia kobieta, czyli moja mama, z zawodu pielęgniarka i jej właśnie zadedykowałem ten film.
Jaka jest twoja mama?
– Jak każdy rodzic, ma oczywiście swoje zalety i wady, ale dziś z perspektywy dojrzałego faceta wiem, ile jej zawdzięczam. Wychowywałem się w trudnym czasie PRL-u, a jednak ona potrafiła wnieść wiele dobra i radości do naszego życia: mojego i młodszej siostry Doroty. Jak większość kobiet w latach osiemdziesiątych toczyła codzienny bój o to, byśmy mieli co jeść, chodzili czysto ubrani i dobrze się uczyli. Nie było jej na pewno łatwo, zwłaszcza że od pewnego momentu wychowywała nas samotnie. Jednak zawsze była osobą, która akceptowała często niełatwe wybory swojego syna w 100%. Nadal jest prawdziwą lwicą, jeśli chodzi o wsparcie dzieci. Oboje z siostrą czujemy, że zawsze mogliśmy na niej polegać. Dziś, kiedy rozmawiam z dorosłymi facetami, którzy obejrzeli „Panią Basię”, często słyszę, że byli bardzo poruszeni czułością, z jaką opowiedzieliśmy o relacji umierającej kobiety i jej dorosłego syna.
Twój straszy syn, Paweł Jr, niedawno wziął ślub, założył własną rodzinę i pracował też z tobą przy filmie „Pani Basia” jako kierownik produkcji. Czujesz dumę?
– Pewnie! Paweł Jr zajmował się koordynacją produkcji, a funkcję kierownika produkcji pełnił Łukasz Szklarz. Paweł ma tę dobrą cechę charakteru, że potrafi załatwić i ogarnąć dosłownie wszystko, poza tym lubi ludzi i z wzajemnością. Dlatego też wszystko zostało nakręcone w dwa dni. Choć wielu nam nie wierzyło, nie mieliśmy nawet nadgodzin. Mogę powiedzieć śmiało, że z Łukaszem Szklarzem i Pawłem Jr stworzyliśmy bardzo zgrany zespół realizatorsko-produkcyjny.
Kto wpadł na to, by Kortez napisał muzykę do twojego filmu?
– Kiedy usłyszałem piosenkę „Od dawna już wiem”, zakochałem się w niej i zobaczyłem ten film nutami Korteza. Co prawda jego menadżer Paweł Jóźwicki, powiedział, że to jest już piosenka zgrana, bardzo stara i że wszyscy ją znają, ja jednak wiedziałem, że potrzebuję jej na finał filmu. A potem wszystko działo się samo. Kortez, po obejrzeniu całości, powiedział, że chce stworzyć dla „Pani Basi” całą ścieżkę dźwiękową. Napisał dwa oryginalne kapitalne utwory i całą muzykę ilustracyjną. Zgrał to, przysłał, kochany facet. Mam szczęście, że spotkałem przy tym filmie bardzo utalentowanych ludzi.
Reżyserowałeś go, jesteś jego współproducentem i współscenarzystą, a nawet grasz w nim niewielką rolę. Czy teraz zamierzasz skupić się już reżyserowaniu?
– Kiedy byłem zapraszany przez różnych reżyserów do pracy jako aktor, zdarzało mi się przejmować pałeczkę, bo zawsze lubiłem proponować różne rozwiązania. Kilka lat temu pomyślałem sobie, że przyszedł już odpowiedni moment na opowiadanie własnych historii. Wierzę w relacje, które dzieją w subtelnych rejestrach. Śnimy o kimś, tęsknimy za kimś… Chcę opowiadać o tym, co widzę pięknego w ludziach, mówić o prostych rzeczach, takich jak troska o najbliższych. W tym właśnie tkwi tajemnica życia. W prostych emocjach i potrzebach, w poczuciu dobra, harmonii, spokoju, czułości i piękna.
A jednocześnie opowiadasz o mocnych tematach społeczno-politycznych takich jak smog czy kondycja polskiej służby zdrowia.
– W filmie pokazuję wiele niesprawiedliwości. Pierwsza z brzegu? Ja w tym momencie płacę na ZUS składkę na poziomie 1600 zł, a nie daj Boże będę potrzebował pomocy, to niestety będę musiał udać się do płatnej opieki medycznej. Dlatego powinniśmy skoncentrować się na głębokiej reformie służby zdrowia, żeby ona autentycznie w chwilach słabości niosła ludziom realne wsparcie. Bo miarą człowieczeństwa jest to, czy potrafimy pomagać słabszym i to jest sprawa czysto polityczna.
Dziś za wschodnimi granicami mamy wojnę. Okrutną i złą. Ta wojna wszystkim nam zagraża. Pandemia COVID wciąż trwa. W Polsce 20 osób dziennie umiera na choroby wywołane złym stanem powietrza. A jednocześnie w polityce jest tyle kłamstwa, obłudy, że czasem tracimy perspektywę, co jest tak naprawdę najważniejsze. Pani Basia na końcu mówi: „Bo cały świat jest we mnie”.
Co z twojej perspektywy jest najważniejsze?
Bliscy nam ludzie. Matki i dzieci, które potrzebują czułości, miłości i wsparcia. Uważam, że to dzieci trzymają tak naprawdę w kupie ten świat. Dla nich chcemy robić wszystko, by stał mimo wszystko lepszy. Tylko z powodu dzieci ten nasz świat się jeszcze nie rozpadł.
Zapraszamy do obejrzenia filmu „Pani Basia” w reżyserii Pawła Deląga na vod.pl i Canal Plus
- Zobacz także: Maciej Dowbor: „Był taki moment, że się poddałem, bo nie mogłem patrzeć na cierpienie Joanny”