„W pracy nie ma zapisanego ani jednego poprawnego zdania. Co to ma znaczyć? […] Dialogu uczyliśmy się w czwartej klasie, a ty nie potrafisz go zapisać”, pokreślił pracę ucznia nauczyciel języka polskiego. Zdjęcie czerwonego od poprawek sprawdzianu ucznia wywołało falę komentarzy oburzonych internautów. Odniosła się do tej sprawy również Paulina Młynarska.
Do sieci niedawno trafił sprawdzian ucznia z dysleksją. Zamieściła go na swoim profilu na Facebooku Dorota Lubas – terapeutka pedagogiczna, trenerka, blogerka, autorka Multisensorycznego Treningu Płynności Czytania. Dorota prowadzi swój profil z misją kształtowania świadomej edukacji dzieci i młodzieży.
Dorota Lubas skomentowała to tak: „Pomyślmy: Jestem w 6 klasie SP, mam dysleksję rozwojową — dysortografię i dysgrafię. Mam opinię, w której są zalecenia do pracy. Uczęszczam na terapię 1 raz w tygodniu. Nauka zajmuje mi znacznie więcej czasu, niż rówieśnikom, bo dysleksja rozwojowa to specyficzne trudności w uczeniu się. Dysortografia polega na tym, że nie potrafię zapamiętać ortogramów. Piszę sprawdzian z języka polskiego. Bardzo się staram. Trudno mi pisać tak na szybko w klasie i „składać myśli”. Ale piszę. Przychodzi dzień, gdy dostaję oceniony sprawdzian. I oczy mnie bolą od czerwonego długopisu nauczyciela. Już nic mi się nie chce. Nienawidzę szkoły. Płaczę. To bez sensu”.
Co Paulina Młynarska sądzi o pokreślenej przez nauczyciela pracy?
Do dyskusji włączyła się także Paulina Młynarska, która na temat przemocy w szkole udzieliła wywiadu Joanie Biszewskiej dla edziecko.pl.
Na pytanie dziennikarki o krążące w Internecie zdjęcie, pokreślonej na czerwono pracy, Paulina Młynarska odpowiada:
„Nie zdziwiło mnie to wcale. Uważam, że system edukacyjny w Polsce jest skażony przemocą. I to nie jest prawda, że teraz jest większa świadomość. Ta świadomość jest w miejskich bańkach internetowych i w grupach rodziców. Co ja zobaczyłam, jeśli chodzi o wspomnianą pokreśloną pracę, to wyżywka. Coś, co w Polsce spotykamy na każdym kroku, kiedy jedni ludzie czegoś uczą drugich”, stwierdziła Paulina Młynarska.
Okazuje się, że Paulina Młynarska także cierpi na dysleksję i pomimo wysokiej inteligencji słabo radziła sobie w szkole.
„Nawet, choćbym nie wiem jak dobrze, znała materiał, to i tak wiedziałam, że w stresie, podczas klasówki, nie poradzę sobie. Jako dyslektyczka na wypracowaniach pisałam połówkę wyrazu albo wyrazy od tyłu. Do tej pory, kiedy się zestresuję, podpisuję się Apulina.
Paulina Młynarska wspomina szkołę
Młynarska swoją podstawówkę wspomina jak horror. Była wykluczana i wyśmiewana z powodu problemów z dysleksją i z matematyką. „Nie wszystkie, ale wiele było takich nauczycielek, które się darły na nas bez przerwy, straszyły nas, szantażowały, wyzywały, szarpały za uszy, popychały, wyśmiewały się z nas. Miałam panią od wuefu, która ośmieszała każdą osobę niepotrafiącą grać w siatkówkę. (…) często kompletnie nie rozumiałam tego, co było mówione na lekcjach matematyki. W trzeciej czy czwartej klasie przeszłam rodzaj załamki dziecięcej i uwierzyłam w to, co powtarzali mi na każdym kroku nauczyciele. (…) Że nic ze mnie nie będzie”, mówi.
Kiedyś pisała sprawdzian z matematyki, ale po dziesięciu minutach wstała i oddała pustą kartę. Bała się, że znowu narazi się na pokreślenia na czerwono, z których nic nie wyniknie. Kiedy oddawała kartkę i powiedziała, że poczeka na resztę klasy na korytarzu… „nauczycielka nawet się do mnie nie odezwała. Tylko zaniosła się szyderczym śmiechem prosto mi w twarz”, mówi.
Wtedy Paulina Młynarska stwierdziła, że z jej nauki nic nie będzie. Każdego roku miała dwójki na szynach i stopniowo popadała w poczucie, że jest kompletną porażką. Dopiero kiedy Jacek Santorski, znany i popularny psycholog przeprowadził z nią testy, dostała od niego kopertę z opinią i zaświadczeniem o dysleksji.
„Tam było napisane, że jestem ponadprzeciętnie inteligentna i że wykazuję zdolności w bardzo wielu różnych dziedzinach, że kwalifikuję się do indywidualnego podejścia i że cierpię na fobię szkolną. Byłam przekonana, że jak ja to dam jakiemuś dorosłemu, to ta osoba w to i tak nie uwierzy i to wywali. Trzymałam ten cenny skarb pod poduszką i co jakiś czas sobie to czytałam. Jak bardzo musiałam mieć zaniżoną samoocenę, że postanowiłam, że nikomu tego nie pokażę”, opowiada.
W latach osiemdziesiątych słowo „dysleksja” nie było jeszcze tak powszechnie znane. Na szczęście zaświadczenie zostało uwzględnione przy egzaminach do szkoły średniej. Paulina zdała, ale uciekła przed maturą. Dziś jest nie tylko dziennikarką, ale też instruktorką jogi. Uczyła się sama.
View this post on Instagram
Paulina Młynarska jest autorką kilkunastu książek. Jej ostatnia książka to „Moja Lewa joga”. Jest dziennikarką, instruktorką jogi, mieszka na Krecie. Więcej o jej warsztatach jogowych tutaj.