Pierwszy raz przyszedł do niej kiedy miała 19 lat i tak już został. Zadomowił się na stałe. Była wtedy na koncercie, pośród tłumu ludzi. Z głośników dudniła muzyka, a wszyscy wokoło szeroko uśmiechali się do niej. Krzyczeli, skalali – po prostu bawili się w najlepsze. Wydawało jej się, że znajduje się w jakiejś surrealistycznej rzeczywistości. Jak w cyrku, w którym te najbardziej wesołe, kolorowe maski klaunów przyprawiają o zimne dreszcze. Drgania, jakie wywoływały w jej klatce piersiowej silne basowe fale, zaczęły nagle zlewać się z biciem jej serca. Które w tym momencie waliło jak szalone. Nie mogła złapać oddechu. Pomyślała wtedy, że umiera, że to zawał serca. Pomału zaczęła osuwać się w dół…
Atak paniki zazwyczaj dopada nas znienacka. W najmniej oczekiwanym momencie. Może się zdarzyć wszędzie, choć najczęściej dotyka nas właśnie pośród tłumu ludzi. Wydaje nam się, że każdy z nas dobrze wie, czym jest panika. W końcu, używamy tego słowa na co dzień. Kiedy widzimy, że ktoś wyolbrzymia negatywne aspekty jakiejś sytuacji i we wszystkim widzi jedynie swój rychły koniec, mówimy – „Spokojnie, nie panikuj”. Takie zachowania zdarzają się często i dotyczą głównie osób o tak zwanych cechach histerycznego zaburzenia osobowości, czyli inaczej histerii. Panika dotyka ludzi zdecydowanie rzadziej niż histeria. Czasami może to być tylko jeden jedyny raz w życiu. Osoby doświadczające takiego ataku nie tylko boją się do tego stopnia, że myślą, że za chwile umrą. One w to autentycznie wierzą.
Fizyczne objawy
W pierwszej kolejności zwracają więc swoją uwagę na komunikaty płynące z ciała. Taka osoba mylnie interpretuje je, jako sygnały świadczące o poważnych problemach ze zdrowiem. Zazwyczaj są to trudności z oddychaniem (spłycony oddech), dreszcze, mdłości i silny ból w klatce piersiowej (stąd przekonanie o zbliżającym się zawale). Nie zdaje sobie bowiem sprawy z ich emocjonalnego podłoża. Nie rozumie, że podświadomie sama je wywołuje. A w zasadzie nie ona sama, ale tkwiący w niej lęk.
Zagrożenie dla naszego „ja”
Gdyby, ktoś wtedy zapytał naszej bohaterki o czym myślała na chwilę przed koncertem, co wtedy robiła. Okazałoby się, że najprawdopodobniej, było to coś, czego podjęła się wbrew samej sobie. Bo panika ogarnia nas wtedy, gdy przekraczamy własne granice. Gdy staramy się walczyć ze złem, nie mając dość „wojska”, które obroniłoby wejścia do naszego „zamku”, „naszego „ja”, naszej duszy. To sytuacja albo zwykła myśl, którą odbieramy jako bezpośrednie zagrożenie dla własnego istnienia, psychicznej reprezentacji tego co nas definiuje. Przez to wydaje nam się, że faktycznie za chwile umrzemy.
Spirala lęku
Podstawowym sposobem leczenia ataków paniki jest uświadomienie sobie tego co wywołuje w nas lęk i co do nich doprowadziło. Panika zawsze narasta stopniowo. Jeśli więc odpowiednio szybko odczytamy sygnały zbliżającego się ataku, będziemy wstanie go powstrzymać. Osobom, którym zdarzyło się doświadczyć tego przerażającego odczucia więcej niż raz, największą trudność sprawia przezwyciężenie strachu, że to się znowu powtórzy. Czyli zjawisko „lęku przed samym lękiem”.
Droga wyjścia ze strachu
Przykładem takiej komplikacji może być sytuacja wchodzenia po schodach na 7. piętro z ciężkimi zakupami. Przy 5. najprawdopodobniej dostaniemy lekkiej zadyszki, w końcu to normalne. Ale nie dla osoby, dla której problem z oddychaniem, kojarzy się ze zbliżającym atakiem. Podświadomie więc zaczyna bać się jeszcze bardziej, wywołując pozostałe symptomy. W ten sposób tworzy się spirala lęku. Aby ją przerwać należy sobie uświadomić co właśnie się wydarzyło. Czego tak naprawdę się boję, a potem odpowiedzieć sobie na pytanie, czy ten lęk jest uzasadniony. Bardzo pomocna jest w tym próba kontrolowania oddechu. Wraz z odzyskaniem kontroli nad swoim ciałem, odzyskujemy własny spokój. Im więcej ataków paniki uda nam się powstrzymać, tym mniej będziemy się ich bać, a przez to stopniowo odzyskamy kontrolę nad własnym życiem.
Napady lęku zawsze sygnalizują o jakiś nieprzepracowanych problemach w naszym życiu. O utrzymującym się stresie. To znak, że coś niepokojącego dzieje się z nasza duszą. Może to oznaczać, że jesteśmy bezradni, niepewni, nieszczęśliwi albo samotni. Warto się nad tym zastanowić, a jeśli samopomoc nie wystarcza, zwrócić się po profesjonalną pomoc.