Go to content

Pandemia sprawiła, że spałaś dłużej. Jak przekonać szefa, że nie zrezygnujesz z nowych przyjemnych zwyczajów, gdy wrócisz do biura?

fot. PeopleImages/iStock

Pandemia kompletnie zmieniła nasze poranne rutyny. Zero pośpiechu, by umyć włosy (w kamerce nie widać, że są przetłuszczone). Nie trzeba pędzić, by złapać metro albo autobus (z łóżka do biurka masz tylko trzy metry do przejścia!). Więc spaliśmy dłużej!
Według badania przeprowadzonego na University of Colorado Boulder – uczniowie, uczęszczający na zajęcia zdalne spali teraz średnio o 30 minut dłużej w ciągu tygodnia i 24 minuty dłużej w weekendy niż podczas zwykłego semestru przed pandemią. Wielu pracowników „przesunęło” też prawie o godzinę swoje budziki. Na później! To dobrze czy może – źle? I co możemy zrobić z tym odkryciem, że dostosowanie się do własnych biologicznych potrzeb wpływa na naszą koncentrację, poczucie szczęścia i kreatywność?

17 godzin tygodniowo więcej na sen

Przepytałam swoje przyjaciółki, jak spały podczas pandemii.

– Odkryłam, że o godzinie 16.00, tuż po pracy świetnie mi robi półgodzinna drzemka. Przed pandemią w tym czasie zwykle jadłam batona, by się jakoś zreanimować do dalszej pracy. Boże, jak trudno będzie mi z tej drzemki zrezygnować – powiedziała mi Iwona ze łzami w oczach.

Większość z osób, która pracowała lub nadal pracuje na tzw. home office odkryła, że ich życie nabrało kolorów, gdy zyskali godzinę lub półtorej dla siebie. Wcześniej ten czas marnowali w środkach komunikacji miejskiej lub stojąc w korkach we własnych samochodach.

– Przeliczyłam sobie, ile tygodniowo miałam czasu dla siebie w pandemii. To czas z odzysku!  A więc 10 godzin (tyle spędzałam w komunikacji miejskiej) plus 5 godzin (tyle prasowałam ciuchy, prostowałam włosy i robiłam makijaż) plus 2 godziny (tyle przeznaczałam na pakowanie torby, zawijanie kanapek i przygotowywanie lunchu do pracy) – mówi Grażyna. – Wyszło mi, że w tygodniu zyskiwałam 17 godzin tylko dla siebie – na dodatkowy sen, na jogę, na… co-tylko-sobie-zamarzyłam!

Jak przekonać szefa?

Kiedy coraz więcej firm wraca już do normalnych procedur, naukowcy twierdzą, że niekoniecznie wszyscy musimy wracać do stanu rzeczy ze stycznia 2020 roku. Céline Vetter, która kieruje uniwersyteckim Laboratorium Epidemiologii Dobowej i Epidemiologii Snu w Kolorado, twierdzi, że pracodawcy powinni skorzystać z nagromadzonego w ostatnich miesiącach materiału dowodowego, który mówi jasno, że optymalizacja cykli snu pracowników może poprawiać ich produktywność. Jasne! Tylko jak o tym przekonać szefa, który z „home office” właśnie „zaprasza” cię właśnie po drugiej dawce szczepienia do wysiadywania tzw. „dupo-godzin” od godz. 8.00 do 17.00? No jak?

Cztery racjonalne argumenty naukowców, które pomogą ci przekonać szefa do bardziej elastycznego sposobu pracy

1. Mam biologicznie uwarunkowany „późny chronotyp”

Wiadomo, że wszyscy ludzie są zwierzętami dziennymi i to jest poza dyskusją. Jeśli ktoś będzie próbował wmówić szefowi, że doskonale funkcjonuje mentalnie dopiero po godzinie 17.00, to nie ma szans, że zostanie potraktowany na serio. Prawdą jednak jest, że każdy z nas ma genetyczne predyspozycje, które warunkują albo „wczesny chronotyp” (wstajesz rześka skoro świt), albo „późny chronotyp” (wstajesz „grubo” po wschodzie słońca). Oznacza to, że rozpoczęcie pracy o godzinie. 9.00 rano może być dla dwóch pracowników zupełnie inną biologiczną rzeczywistością. – Jeśli jesteś „wczesnym chronotypem”, czyli „skowronkiem”, to o tej godzinie czujesz się jak „w połowie dnia” – mówi Vetter. – Natomiast  dla „sowy” to środek nocy.

2. Zostanę w pracy po godzinach

Profesor psychiatrii Diane Boivin, która kieruje Centrum Badań i Leczenia Rytmów Dobowych w Instytucie Uniwersytetu Zdrowia Psychicznego w Douglas oferuje stażystom elastyczne godziny pracy. Chociaż wszyscy muszą być obecni w laboratorium od 10.00 rano do 16.00, to pozostałe dwie godziny są do ich dyspozycji – mogą przychodzić wcześniej lub pracować później. Pewnie w idealnym świecie staralibyśmy się dopasować harmonogram pracy do biologicznego wzorca jednostki, ale nie zawsze jest to wykonalne – twierdzi Boivin. Ponieważ potrzebny jest moment interakcji pracowników, to trzeba podejmować kompromis.

3. Sowy są równie produktywne co skowronki

Profesor na Uniwersytecie Waszyngtońskim Christopher Barnes, który bada wpływ snu na pracowników, mówi, że wokół harmonogramów pracy nagromadziły się stereotypy. Jego badania sugerują, że ludzie, którzy zdecydują się rozpocząć dzień wcześniej, są postrzegani jako bardziej produktywni i sumienni niż ich koledzy, nazywani „sowami”. – Jeśli nie zmienimy tych założeń, pracownicy nie będą chcieli skorzystać z rozwiązań, które pozwolą im rozpocząć pracę później.

4. Drzemka doda mi energii

Barnes sugeruje, że „pokoje do drzemki” mogą również pomóc pracownikom odpocząć. – Zamiast postrzegać drzemkę w pracy jako próżniactwo, powinniśmy myśleć o tym jako o inwestycji – mówi. Piętnaście minut przestoju może pomóc w zwiększeniu kreatywności, ale ludzie muszą czuć się komfortowo, wybierając tę opcję. Jego zdaniem liderzy firm powinni być widziani podczas korzystania z tych pokojów i powinni rozmawiać o tym, jak ważne jest, aby być dobrze wypoczętym w pracy. To zdecydowanie lepsze podejście niż chwalenie podwładnych, którzy w biurze pojawiają się bardzo wcześnie lub pracują do ciemnej nocy.

***
Presja wczesnego wstawania, długiego przesiadywania w biurze i przekonanie, że praca jest ważniejsza niż nasz sen — dawno już powinny odejść do lamusa.  Etat od 9.00 do 18.00 nie oznacza to, że jest to najlepsze rozwiązanie dla wszystkich. Bądźmy dla siebie łaskawsi i spróbujmy z pandemii wyciągnąć wnioski. Wielu z nas potrzebuje więcej… SNU! To jest po prostu zdrowe! Może więc warto pokusić się o rozmowę z szefem. Może się uda?

W tekście wykorzystałam badania opublikowane w serwisie: wired.com