Oto jest Kasia. Bohaterka swojego życia. Dwadzieścia kilka lat, szalenie ciepły głos, spokój i wysoka kultura osobista. Skromna, zbyt mało przebojowa ginie w tłumie rozwrzeszczanych młodych kobiet. Mogłaby wiele tylko, no widzisz, ale od początku ma trochę trudniej. Za dzieciaka szczęśliwa, z misiem pod ręką, uwielbiająca lody. Dziś, w rozkwicie życia, powinna szaleć, kochać, płakać ze śmiechu, poznawać, czuć, doświadczać. Jakoś nie idzie. Powiesz – no widzisz życie. A ja odpowiem – no widzę, szkoda dziewczyny. I pobiegnę dalej.
A Kasia z tym swoim anielskim głosem i dobrym sercem będzie sobie żyć gdzieś obok. No widzisz. Widzę, cholera widzę. Dosłownie. Mam to cholerne szczęście, że wzrok mój może nieidealny działa. Pozwala mi funkcjonować, robić, co chcę. Oczywiście, że narzekam, że chciała bym to i tamto, ale czasu brak. Albo kasy. Ale nie wzroku! Zamknęłam oczy, chciałam iść do łazienki i tylko z szacunku do Kasi powiem delikatnie, że zaliczyłam ścianę. W sumie to ona mnie. Dobrze, że mam niezły fluid to przykryje.
Z Kaśka studiowałam. Lubiła z nami rozmawiać, ożywiała się na przerwach. Na zajęcia przygotowana, nie zawsze walczyła o siebie, by domagać się materiałów z powiększoną czcionką. Bo nadmienić muszę, że Kasia niewidoma nie jest. Widzi zarys budynków, kontury postaci, odróżnia jasność od ciemności. Ale do innej sali sama nie dojdzie, bo nie zna budynku. Do łazienki lub bary chodziła z nami. Studiów nie skończyła ze względu na problemy zdrowotne. Krąg znajomych jest wąski, wszyscy gdzieś zalatani. W szkole podstawowej zaopiekowana, w gimnazjum wyszydzana, a w liceum samotna, bo daleko od domu.
Pandemia zamknęła ją na dobre w czterech ścianach. Rehabilitację, szkolenia, warsztaty odwołano. Pewnie, że można czytać i oglądać filmy z audiodeskrypcją, ale przecież na Boga nie cały czas. Kasia założyła bloga, pisze posty nie o tym jaka jest biedna. Po prostu informuje o różnych nowościach technicznych dla
osób słabowidzących i niewidomych. Namawiam ją na pisanie w różnych grupach na Facebooku. Sama jej historię piszę u siebie. Z litości? Raczej nie. Chodzi mi o wsparcie dziewczyny, poszukanie lub znalezienie jej ciekawego zajęcia. Kasia nie pracuje, a bardzo by chciała.
No widzisz, szczęściara nie? Siedzi se w domu. Wiesz, że ona ma dość i wcale z tego powodu nie jest szczęśliwa? Czasem chciałaby jak i Ty być zabiegana, nie mieć kiedy zjeść, robić kilka rzeczy na raz. Powiesz – szybko by się jej odwidziało. Ano niekoniecznie, bo u Kasi z tym widzeniem nie jest najlepiej. Jednak z chęciami już tak. Więc spójrz, może widzisz dla takiej dziewczyny jakąś drogę? Zauważysz w niej więcej niż tylko niedowidzenie? Mam nadzieję że nie powiesz – no widzisz życie. Lecz – no widzisz, pomyślę, spróbuję, widzę jakaś możliwość. I napiszesz do niej hej Kasiu, zobacz mam taki pomysł…