Go to content

Nieudana. Nawet miłość jej nie wyszła

fot. Constantinis/iStock

Beata rozgląda się po salonie. Wszystko lśni, gotowe na przyjęcie klientek. Jak zwykle będzie ich sporo. Terminarz ma wypełniony po brzegi. Nie martwi się już o jutro. Z uśmiechem patrzy na swoje odbicie w lustrze. Długie proste włosy w kasztanowym kolorze. Farbę kładła jej przyjaciółka – Lidka.

Delikatny makijaż, paznokcie ozdobione wedle najnowszych trendów. Miło się na Beatę patrzy. Klientki ją uwielbiają. Jest serdeczna, ciepła, skromna i lojalna. Wiedzą, że można się jej zwierzyć, a ona nie poda tego dalej. Beata długo pracowała na swoją markę. W tym roku kończy czterdzieści lat i czuje się spełniona. I w końcu coś warta.

Wiecznie słyszała, że w życiu nic nie osiągnie, że jej się nic nie uda. Już w przedszkolu nie była taka bystra jak inne dzieci. Tak przynajmniej jej wmawiano, bo ciągle myliła literki i nie udawało się poprawnie pisać ani płynnie czytać. Ładnie rysowała, wyklejała, malowała, ale przecież wszystkie dziewczynki są w tym dobre. W szkole oceny miała średnie  z matematyki słabe. Tylko z plastyki piątki, a potem szóstki, ale po co komu plastyka w życiu? Lepiej by było gdyby dobrze liczyła lub chociaż dobre wypracowania pisała to by na nauczycielkę poszła, a tak? Do zawodówki tylko, bo przecież nic innego w życiu się jej nie uda. Więc tam wylądowała skoro nie była za zdolna, ale nie poszła na kosmetyczkę. „Po co? – radzili bliscy.

Zobacz też: Katarzyna Trawińska: Nauczyłam się nie wywierać na sobie presji, bo teraz wiem, że nie muszę być we wszystkim idealna

Ludzie jak oszczędzają to na fryzjerach czy kosmetyczkach właśnie, lepiej iść na kucharkę”. Poszła. Szło jej nieźle, ale szału nie było. „No tak, Beata przecież bystrością nie grzeszy” – mawiali w rodzinie. „Dobrze, że gospodarna i porządna. Dobra żona z niej by była.” Faktycznie by była.

Po kilku latach narzeczeństwa Kuba z nią zerwał, bo uznał, że za żonę woli mieć urzędniczkę czy jakąś sekretarkę. Beata przecież tylko na kuchni harowała. To ją dobiło. I nawet miłość się jej nie udała. Bała się nawet powiedzieć rodzicom, bo to hańba była, że ją chłopak zostawił. Jakoś mocno go nie kochała, ale już rodzina była spokojna, że Beatka za mąż pójdzie. Nie poszła. Poszła za to na szkolenia ze zdobienia paznokci. O tym zawsze marzyła. Skończyła też studium kosmetyczne. A gdy natrafiła się okazja, by wyjechać do Niemiec z koleżanką odważyła się na ten krok. Bała się panicznie, ale wiedziała, że w rodzinnym mieście niczego nie osiągnie. Tu się jej nic nie uda. Tak jej zresztą ciągle wmawiano. Bo jest nie za mądra, bo kariery nie zrobi, no i chłopak ją porzucił.

Początki w Niemczech były trudne. Nie znała języka, ale znała się na swoim fachu. Kobiety z niewielkiej wioski zaczęły korzystać z jej usług. Z talentu Lidki, która Beatę namówiła do wyjazdu, także. Lidka była fenomenalną fryzjerką, pewną siebie, przebojową. Cichutka jak myszka Beata była jej całkowitym przeciwieństwem, ale o dziwo, dziewczyny świetnie się
rozumiały i razem prowadziły niewielki salonik, miażdżąc umiejętnościami konkurencję.

Beata chwalona przez klientki najpierw zaskoczona, że ktoś ją za coś chwali, zaczęła odżywać. Uczyła się języka, co o dziwo wcale nie było dla niej to takie trudne. Udawało się jej dogadać. W swojej pracy była kreatywna i oryginalna. Gdy nabrała pewności siebie, zaczęła się doszkalać. Jej zdolności robiły furorę. Po wioskach pocztą pantoflową rozeszło się, że te dziewczyny z Polski są znakomite w swoim fachu. Po dwóch latach odważyły się, by szkolić inne dziewczyny. Terminarz zaczął pękać w szwach. Grono klientek stale się powiększało.

Okazało się, że Beacie w końcu cos się udaje. Po jakimś czasie dziewczyny znalazły większy lokal, zatrudniły swoje najlepsze uczennice i nadal, dzięki ciężkiej pracy, królują w okolicy. I ani myślą o ucieczce do większego miasta. Tu im dobrze. Lidka ma już kolejnego narzeczonego, podróżuje, cieszy się życiem.\

Beata namawia niepewne dziewczyny, by uwierzyły we własne siły. Poznała Martina i znów zdziwiona jak mężczyzna może traktować kobietę  pokochała na serio. Dziś mają córkę, on ma swoją firmę, Beata salon. Czuje się doceniona, w końcu pewna tego, co potrafi. Rodziców w Polsce wspiera finansowo w przeciwieństwie do swojego brata, który wiecznie się z niej naśmiewał. Podczas gdy on zazdrości jej życia, ona życzy mu dobrze. Nie jeździ jednak za często w rodzinne strony. Była kilka razy i zawsze czuła się po nich przygaszona, pełna negatywnej energii. Usłyszała, że pewnie za chwilę ktoś ją wygryzie albo Lidka ją oszuka.

Nikt nie pogratulował sukcesu. Rodzice nie chcą jej odwiedzić, choć tyle razy prosiła. Dlatego woli swój nowy dom. Tu rozkwita, mąż ją wspiera i jest z niej dumny. Lidka jest niczym siostra. Beata prowadzi spokojne i spełnione życie. Pracę swoją uwielbia. Czuje się ważna i potrzebna. I wierzy w siebie. Nie boi wyzwań ani tego, że coś jej nie wyjdzie. Powtarza, że limit na dołowanie już wyczerpała i tego się trzyma.