Życie jest sumą naszych doświadczeń, lekcji, które odrobiliśmy i wszystkich wyjść na wagary, kiedy nie chcieliśmy zauważać popełnianych błędów, by nie brać za nie na siebie odpowiedzialności.
Lubię mój wiek, lubię tę kształtującą się coraz wyraźniej samoświadomość. Lubię zauważać, jak się zmieniłam, ile rzeczy zauważyłam i ile jeszcze rzeczy powinnam zrozumieć.
Ale na wszystko przyjdzie czas. Już się nie spieszę.
Powoli się uczę, że nie muszę ranić tych, którzy mnie skrzywdzili. Uczę się, że być może ostateczną oznaką dojrzałości jest odejście, odpuszczenie, a nie udowadnianie swoich racji.
Powoli się uczę, że energia, którą zużywałam na reagowanie na każdą złą rzecz, która mi się przytrafiła, powstrzymuje mnie od widzenia tego co dobre w moim życiu.
Wiem i rozumiem, że nie będę wszystkimi filiżankami herbaty, z której każdy upija po łyku. Nikogo nie zmuszę, by traktował mnie tak, jak chciałabym być traktowana. I to jest w porządku. Nauczyłam się, że każda podjęta próba „wygrania” to tylko strata czasu, a w efekcie poczucie pustki.
Powoli się uczę, że niereagowanie nie oznacza, że pogodziłam się i zaakceptowałam to, co się stało. Wybieram coś innego – wznieść się ponad to. Wybieram lekcję, dzięki której osiągam spokój ducha, którego tak naprawdę w swoim życiu potrzebuję. Nie chaosu, nie rozdarcia. Nie potrzebuję dramatu. Nie potrzebuję ludzi, którzy sprawiali, że czułam się niewystarczająco dobra. Nie potrzebuję walk, kłótni, fałszywych oskarżeń. Powoli się uczę, że czasami nie mówiąc nic, mówi się wszystko.
Uczę się też, że reagowanie na rzeczy, które mnie denerwują,wyprowadzają z równowagi, daje komuś innemu władzę nad moimi emocjami. Wiem, że nie mogę w żaden sposób kontrolować tego, co robią inni, ale nauczyłam się, że mogę kontrolować to, w jaki sposób ja reaguję, jak sobie radzę, jak siebie postrzegam i ile chcę wziąć od innych.
Powoli się uczę, że w większości przypadków sytuacje, w których się znajduję niewiele mówią o mnie, za to bardzo dużo o drugiej osobie. Że być może wszystkie te rozczarowania są po to, aby nauczyć nas, jak kochać samych siebie, bo ta miłość staje się naszą zbroją i tarczą, tego potrzebujemy stając naprzeciwko ludzi, którzy chcą nas skrzywdzić. Jesteśmy w stanie tylko sami siebie uratować, gdy jesteśmy pewni, gdy znamy swoją wartość. Tak możemy przeciwstawić się manipulacji innych.
Powoli się uczę, że nawet jeśli czasami zareaguję, to niczego nie zmieni, nie sprawi, że inni nagle mnie pokochają i będą szanować. Czasem lepiej jest pozwolić, aby stało się to, co ma się faktycznie stać, pozwolić ludziom odejść, nie walczyć, nie prosić o wyjaśnienia, nie gonić odpowiedzi i nie oczekiwać, że inni zrozumieją, skąd i kim jesteś.
Powoli uczę się, że życie jest lepsze, gdy nie koncentrujesz się na tym, co dzieje się wokół ciebie, a zamiast tego skupiasz się na sobie, swoich uczuciach, na poznaniu siebie.
Pracuj nad sobą i swoim wewnętrznym spokojem, a zrozumiesz, że niereagowanie na każdy najmniejszy problem, który zaprząta ci myśli, jest pierwszym składnikiem szczęśliwego i zdrowego życia.